pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- 35. Porterfield Marie Kwiat pustyni
- 139. Roberts Alison DzieśÂ„ matki
- Domingue Ronlyn W zbawiennej prozni
- Dick_Philip_K_ _Trzy_stygmaty_Palmera_Eldritcha
- Dla siebie stworzeni Johanna Lindsey
- 035.Daniels_Kayla_Portret_pewnej_rodziny
- Le Callet Blandine Tort weselny
- 104. Rolofson Kristine MiśÂ‚ośÂ›ć‡ jak z bajki... 10 Na pewno wrócć™
- Andrew Herman 666 stopni Fahrenheita
- Cartland Barbara Wieczór radośÂ›ci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- policzgwiazdy.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Czy jest to coś, o czym możesz mi powiedzieć? Jeśli tak, śmiało,
ulży ci.
- Cam niedawno poprosił mnie o rękę - wyznała niepewnie Liz.
Ku jej zaskoczeniu wiadomość ta wcale nie zdziwiła Leonory.
- Zauważyłam podczas przyjęcia, jaki jest tobą zauroczony.
Rozmawiałam o tym póznej z Toddem. Uznał, że ponosi mnie
wyobraznia, ale cóż, mężczyzni na ogół nie dostrzegają takich rzeczy.
Zgodził się natomiast ze
mną, że najwyższy czas, by Cam znalazł sobie żonę i że bardzo do
siebie pasujecie. Czemu się wahasz? Bo zbyt krótko się znacie?
R
L
T
- To też - przytaknęła Liz. - Jak długo znaliście się z Toddem, nim
postanowiliście się pobrać?
- Znaliśmy się od dziecka, więc chociaż pobraliśmy się bardzo
młodo, nie była to dla mnie aż tak trudna decyzja. Po latach myślę
jednak, że ludzie powinni zawierać małżeństwo w nieco pózniejszym
wieku. Ty i Cam wiecie już, kim jesteście i co jest dla was ważne.
- On tak... ale ja chyba nie. Chciałabym mieć dzieci, tak, to wiem na
pewno. Ale czy to wystarczający powód, żeby wychodzić za mąż?
- A czy Cam chce mieć dzieci?
- Tak twierdzi.
Leonora namyślała się w milczeniu.
- Musisz postawić sobie pewne pytanie - powiedziała po dłuższej
chwili.
- Jak ten mężczyzna pomaluje mój świat i czy ja potrafię ubarwić
mu życie? Feministki rozdarłyby mnie na strzępy, słysząc, co mówię,
ale uważam, że lepiej jest być czyjąś żoną, niż żyć samotnie. O ile
mąż nie jest człowiekiem brutalnym, agresywnym albo krańcowo
nudnym. Mężczyzni są tacy użyteczni!
- Ale małżeństwo to coś więcej niż wzajemne dogadzanie sobie i
pomoc w praktycznych sprawach.
- Oczywiście, tyle że sprawy praktyczne stanowią istotną część
życia, więc dobrze jest wiedzieć jak najwięcej o zdolnościach i ce-
chach charakteru partnera. Fanatyczna czyścioszka nie będzie
szczęśliwa z bałaganiarzem. Osoba o liberalnych poglądach nie doga-
da siÄ™ nigdy ze skrajnym tradycjonalistÄ…. Todd i ja spieramy siÄ™ ostro
w wielu kwestiach, ale w tych najważniejszych jesteśmy zgodni.
- A jakie uważasz za najważniejsze?
R
L
T
- Stosunek do pieniędzy, religii, polityki i seksu. Rozmawiałaś na te
tematy z Camem?
- Jeszcze nie. Nie było na to czasu.
Leonora odstąpiła od sztalugi i zmrużonymi oczyma przyjrzała się
szkicowi.
- Zatem porusz te tematy jak najszybciej. Cam nie obrazi się, jeśli
spytasz go wprost o jego poglądy. Co więcej, powie ci prawdę, a nie
to, co ewentualnie chciałabyś usłyszeć. To jeden z najrozsądniejszych,
najmÄ…drzejszych i najuczciwszych ludzi, jakich znam.
Leonora najwyrazniej chciała dodać jej odwagi, ale to, co
powiedziała, onieśmieliło Liz. Zdawała sobie sprawę, że prawdopo-
dobnie ustępuje Camowi pod względem intelektualnym, no i było
wiele zagadnień, o których
wiedziała za mało, żeby mieć na ich temat wyrobioną opinię.
- Starczy na dziś - powiedziała Leonora. Napijmy się herbaty. Idz
się przebrać, a ja nastawię wodę. Czy nie mogłabyś zostawić u mnie
tej pięknej sukni? Chciałabym obejrzeć fakturę materiału i uchwycić
odcień.
Po powrocie do domu Liz znalazła na stole bukiet kwiatów. Tylko
jedna osoba mogła ją tak obdarować.
Cam. Skorzystał zapewne z klucza, który mu dała.
Owinięty ciemnozielonym firmowym papierem bukiet
bladoróżowych róż miał kremową wstążeczkę i przybranie. W
dołączonym karneciku przeczytała:
Dziękuję za wczoraj. Czekam na jutro. C.
R
L
T
Włożyła kwiaty do gąsiora na wino i poszła na górę wysłać do Ca-
ma mail z podziękowaniami. Przez cały wieczór rozmyślała nad ra-
dami Leonory. Sądziła, że pani Drydens zapyta ją o poprzednie
małżeństwo, ale nawet o nim nie napomknęła. Ciekawe dlaczego?
Zresztą, może to i dobrze. Nie miałaby ochoty rozmawiać na ten te-
mat. Lepiej było zostawić przeszłość w spokoju.
Gdy tuż po dziesiątej wyruszyli do miasta, nad doliną snuły się
jeszcze długie pasma mgły, które niedługo miało rozproszyć słońce.
Przewidując, że w sklepikach może być zimno, Liz włożyła koszulę z
długimi rękawami, sweter, a na to jeszcze kamizelkę.
- Dla kogo szukasz prezentu? - spytała Cama w samochodzie.
- Dla bliskich znajomych, którzy kupili i wyremontowali stary
wiejski dom. Wprowadzają się tam na Wielkanoc, a może i wcześniej.
Podejrzewam, że dostaną masę rzeczy, na których wcale im nie zależy
i nie chciałbym dorzucać jeszcze jednego zbędnego prezentu.
- Najgorsze są rozmaite ozdóbki - przytaknęła Liz, przypominając
sobie kilka prawdziwych ohydztw, jakie dostali z Duncanem w pre-
zencie ślubnym. - Pewnym ludziom nie przyjdzie nigdy do głowy, że
to co w ich mniemaniu jest piękne, komu innemu może się po prostu
wydać koszmarne.
Cam roześmiał się serdecznie. W życiu by nie pomyślała, że zęby
mogą być seksowne, ale jego były. Podobne wrażenie robiły na niej
jego ręce. Miała uczucie, że w razie nagłej potrzeby zareagowałby
spokojnie i stosownie do okoliczności.
Do miasta można było dojechać dwiema różnymi drogami. Wybrał
tę, która biegła krętym korytem wyschniętej rzeki. Na dalekim hory-
zoncie malował się górski masyw. Liz doszła do wniosku, że nadarza
R
L
T
się sposobność, by poruszyć tematy, o jakich wczoraj wspomniała
Leonora.
- Czytałam gdzieś - zagadnęła - że ludzie zamierzający się pobrać,
powinni uzgodnić między sobą przynajmniej cztery sprawy.
- To znaczy jakie?
- Chodzi o stosunek do pieniędzy, religii, polityki i... seksu.
- Jako naoczny świadek najstraszliwszych zbrodni popełnianych w
imię wyznania i polityki, nie mam szczególnego szacunku dla
przywódców religijnych i polityków - odpowiedział. - Jeśli na świecie
miałby kiedyś za-
panować pokój, byłby to najprawdopodobniej efekt odkryć w dziedzi-
nie genetyki. Bardzo mnie poruszajÄ… ostatnie wyniki badali ludzkiego
genotypu. Myślę, że w tym cała nasza nadzieja.
- Też tak sądzę.
- A jaki jest twój stosunek do pieniędzy?
- Nigdy nie miałem ich za dużo, wiec szczerze mówiąc, nie wiem.
Nie lubię ludzi chciwych ani skąpców. Z całą pewnością nie wyznaję
również zasady, że najlepiej żyć na kredyt. A co ty sądzisz o życiu na
kociÄ… Å‚apÄ™?
- Na pewno się domyślasz. Absolutnie tego nie akceptuję! Nie
widzę też sensu w zawieraniu małżeństwa, jeśli ktoś z góry zakłada,
że mogłoby być nietrwałe.
- Czasem jednak, mimo dobrych intencji z obu stron, zwiÄ…zek siÄ™
rozpada, ale na świecie są już dzieci...
- Człowiek nie powinien mieć dzieci, jeśli nie jest pewien, że
wypełni należycie swoje rodzicielskie zobowiązania.
R
L
T
- To bardzo idealistyczne podejście. Brzmi pięknie, ale w praktyce
często się nie sprawdza.
- Wiem... ale uważam, że życie na kocią łapę prowadzi do tego, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]