pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Dick_Philip_K_ _Trzy_stygmaty_Palmera_Eldritcha
- Diana DeRicci Love's Learning Curve
- Diana DeRicci Embraced by Passion (pdf)
- Diaana Palmer Aniołek
- Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 58 Pustynne namiętności
- 35. Porterfield Marie Kwiat pustyni
- Diana Palmer Magnolia 01 Magnolia
- Diana Palmer Long Tall Texans 06 Connal
- Delinsky Barbara Dziwny przypadek
- 1922 Alice Adams by Booth Tarkington
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btsbydgoszcz.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dłoń o smukłych palcach dotknęła jej ręki, która spoczywała obok kieliszka na
blacie stolika.
- Mnie również. - Nagle spochmurniał. - Właściwie powinienem cię zniechęcić
do tej wyprawy.
- Dlaczego?
- Wkrótce się przekonasz, że pozory mylą.
- Mówisz o sobie? - Oczy jej zabłysły. - Poczekaj, sama zgadnę: jesteś
międzynarodowym złodziejem biżuterii lub szpiegiem na wakacjach.
- Ależ skąd! - Wybuchł śmiechem. - Zapewniam cię, że nie w tym rzecz.
Gretchen przyglądała się jego lewej dłoni, pokrytej jasnymi bliznami, które
kontrastowały ze śniadą skórą. Musnęła je opuszkami palców.
- Zostały ci po wypadku?
- Tak - odparł niechętnie, cofając rękę. Skurczył się cały na wspomnienie
tamtych ran.
- Wybacz, popełniłam nietakt. Nie chciałam być wścibska - powiedziała,
krzywiÄ…c twarz.
Philippe walczył ze sobą, obserwując ją uważnie. W końcu zapewnił spokojnie:
- Przed wyjazdem z Tangeru dowiesz się wszystkiego, lecz wolałbym odłożyć tę
rozmowÄ™. Prawda bywa czasem brutalna.
- Pewnie jesteś seryjnym mordercą - odparła z zafrasowaną miną i pokiwała
głową. - Rozumiem, chcesz mi oszczędzić rozczarowania, skoro pod tą wytworną
powierzchownością kryje się zimny, wyrachowany drań, a ja mam być następną ofiarą
do kolekcji.
Rozbawiony tą uwagą, roześmiał się i bez namysłu rzucił:
- Tak bardzo mi ją przypominasz. Zainteresowała mnie poczuciem humoru.
Przy niej potrafiłem się śmiać z samego siebie. Wcześniej do głowy by mi to nie
przyszło.
- O kim mówisz?
- O dawnej znajomej - odparł niechętnie i poruszył się nerwowo. - Jasnowłosa
tak jak ty, szczera i otwarta. Sądziłem, że jest wyjątkiem. Cieszę się, że znowu spot-
kałem dziewczynę obdarzoną takimi przymiotami.
- Maggie nazywa mnie kompletnÄ… wariatkÄ….
- Jesteś niezwykła. - Odchylił się do tyłu i obrzucił ją badawczym spojrzeniem. -
Nie masz pojęcia, jak często ludzie mówią jedynie to, czego się od nich oczekuje,
głównie z obawy, że kogoś urażą. Ja też nie znoszę fałszywych pochlebstw - dodał
porywczo z błyskiem w oku.
Gretchen utwierdziła się w przekonaniu, że jest jakąś ważną osobistością.
Ciekawość nie dawała jej spokoju. Chętnie wypytałaby, kim jest, skąd pochodzi i czym
się zajmuje, ale najwyrazniej nie miał teraz ochoty rozmawiać o swojej przeszłości.
Zajrzała do menu i jęknęła rozpaczliwie.
- Francuski! Wszędzie prześladuje mnie ten język!
- W takim razie będę twoim nauczycielem - roześmiał się i przysunął się do
niej, żeby czytać z jednej karty.
Wymieniał i tłumaczył nazwy potraw, a Gretchen powtarzała za nim. Potem
wybrali dania. Na przystawkę wzięła szynkę z melonem, a jako główne danie baraninę
w marokańskim sosie. Philippe wolał rybę. Zamówił również butelkę białego wina.
- Wyobraz sobie, że nie próbowałam dotąd wina - powiedziała, a Philippe
pytająco uniósł brwi.
- Mam zmienić zamówienie?
- Nie. - Wzruszyła ramionami. - Ze względu na moje przyszłe stanowisko
powinnam trochę znać się na winach. Szejk nie jest muzułmaninem, więc ma pewnie
własną piwnicę i spodziewa się po mnie sporej wiedzy na temat serwowania
odpowiednich trunków.
- Całkiem możliwe - mruknął i wydął usta. - Dam ci jedną radę: nie popełnisz
błędu, wybierając markowe białe wina. Riesling i chardonnay to klasyka, chociaż
mnie odpowiadają raczej wina alzackie, na przykład gewurtztraminer. Ma wyborny
smak.
- Nigdy się tego nie nauczę. - Bezradnie pokręciła głową.
- Przeciwnie. Co wieczór będziemy zamawiać inne wino z karty. W ten sposób
przed opuszczeniem Maroka zyskasz potrzebnÄ… wiedzÄ™.
- Na wszystkim się znasz - powiedziała ze szczerym uśmiechem.
- Wychowywałem się w Europie - tłumaczył. - Wśród ludzi wykształconych
człowiek uczy się niepostrzeżenie, jakby mimochodem. - Zmrużył czarne oczy. - Tylko
nie pomyśl, że zawsze byłem taki bogaty. Z wczesnego dzieciństwa dobrze pamiętam
niedostatek. Bieda jest prawdziwą plagą naszych czasów, a chciwość jej nieodłączną
towarzyszkÄ….
- Mam rozumieć, że i ty stałeś się zachłanny? - spytała cicho.
Philippe zachichotał. W tej samej chwili do stolika podszedł kelner, żeby
przyjąć zamówienie.
- To riesling: ani za ciężki, ani za lekki - wyjaśnił Philippe, gdy podano im wino.
- Znakomite - powiedziała, z przyjemnością sącząc lekki trunek. -
Uprawialiśmy dawniej małą winnicę, ale zarządca postanowił ją zaorać.
- Barbarzyńca - wtrącił Philippe, a Gretchen wybuchła śmiechem.
- Trafiłeś w sedno. Tak go nazywałam: Conner - Barbarzyńca. Gdy wsiadał na
traktor, wszystkie kwiaty na dziedzińcu były zagrożone. Zwietnie zna się na koniach,
ale najchętniej przejechałby kosiarką po klombach wokół domu i w sadzie.
- I ty się łudzisz, że taki facet dopilnuje, żeby na waszym ranczu wszystko szło
jak należy? - spytał roześmiany.
- Owszem, bo jest specem od hodowli koni i bydła - broniła swego pracownika.
- Pewnie go uwielbiasz, co?
- Jako nastolatka strasznie się w nim kochałam - wyznała - ale mi przeszło.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]