pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Myers Helen R[1]. W blasku ksiĂâ˘ÄšÄ˝yca
- Angelsen_Trine_ _Córka_Morza_18_ _PóśÂprawdy
- Howard Robert E Conan ryzykant
- Hitchcock Alfred Nowe Przygody Trzech Detektywow 06 Nieczysta gra
- Irlandzkie marzenia (Irlandzki buntownik) Roberts Nora
- Autumn McCullah Bentr
- 037. Darcy Emma Kobieta z charakterem
- Gordon Dickson Dragon 02 The Dragon Knight (v1.4)
- Joomla System zarzadzania trescia joomla
- Help_411
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- quendihouse.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
napływające do oczu.
R
L
T
- Rachel? Powiedz coś - poprosił zaniepokojony jej milczeniem.
- Przykro mi, że weekend nie ułożył się po twojej myśli - rzuciła z sarkazmem.
- Mnie także. Nie musimy go jednak całkiem zmarnować. Jeśli obiecam, że będę
grzeczny, nadal możemy miło spędzić czas. Lubię z tobą przebywać, Rachel - dodał po
chwili. - Już dawno nie czułem się tak dobrze w czyimś towarzystwie. Czy mi wierzysz?
- Nie - odparła, wdzięczna za panującą ciemność.
- Nie? - zdziwił się tak bardzo, że w jego głosie pojawiły się piskliwe tony. - To zła
odpowiedz.
- Ale szczera, a chyba na tym nam dzisiaj zależy.
- No dobrze, w takim razie wytłumacz mi, dlaczego wątpisz, że bardzo lubię z tobą
przebywać.
Ostrożnie dobierając słowa, odpowiedziała:
- Jestem zwyczajna, a ty pewnie przywykłeś do kobiet niezwykłej urody.
- Dla mnie liczy się nie tylko uroda, ale inteligencja i dusza. Uważam zresztą, że
jesteś piękna. Podniecasz mężczyzn, choć może nawet o tym nie wiesz.
Litował się nad nią. Wyraznie na niego nie działała, bo inaczej nie byłaby nadal
dziewicą. Uznała, że najlepiej będzie stwierdzić rzecz oczywistą.
- Prognoza pogody mówi, że zostaniemy tu uwięzieni przez weekend. Głupio by-
łoby z tego nie skorzystać. Proponuję, żebyśmy się dalej odnosili do siebie jak przyjacie-
le.
Wiedziała, że jest śmieszna. Ona i Zac nigdy nie będą parą przyjaciół. Od pierw-
szej chwili między nimi zaiskrzyło. Chociaż niebezpiecznie było igrać z ogniem, chciała
tego weekendu, pragnęła mieć Zaca tylko dla siebie, nie licząc tłumu turystów, którzy
zatrzymali się w gospodzie.
- Dobrze - powiedział i musnął wargami jej usta.
Pożądanie zapłonęło w jej trzewiach jak pochodnia. To będzie prawdziwa tortura,
pomyślała.
Wicher jęczał wśród drzew, a właścicielka z pewnością zakręciła na noc ogrzewa-
nie, bo w pokoju robiło się coraz chłodniej. Rachel otuliła się szczelniej kołdrą, pilnując
się, by nie dotknąć leżącego obok mężczyzny.
R
L
T
Wiedziała, że nieprędko zaśnie.
ROZDZIAA SMY
Następnego ranka Rachel obudziła się tuż przed ósmą. Nie czuła się wypoczęta,
usnęła bowiem dopiero przed świtem i spała niespokojnie, obawiając się nieświadomie
przytulić do Zaca.
Nie była pewna, czy jemu udało się przespać noc. Regularny oddech wskazywał,
że śpi, lecz coś jej mówiło, że Zac tylko udaje. Ona sama leżała nieruchomo, natomiast
jej umysł szalał i miotał się niespokojnie.
Przez pierwsze godziny wmawiała sobie, że to, co czuje do Zaca, nie jest miłością,
a jedynie pożądaniem, które zniknie wraz z oddaleniem się obiektu owej atrakcji. Nad
ranem musiała jednak przyznać, że gdyby wszystko ułożyło się inaczej, Zac spełniłby jej
kryteria i okazał się tym jedynym".
Leżąc bezsennie, zaczęła wymyślać możliwe scenariusze przyszłości. Najczarniej-
szy polegał na tym, że Zac pożegna się z nią po weekendzie i nie da już więcej znaku ży-
cia. W najbardziej optymistycznym
Zac przechodził przemianę serca i zakochiwał się w niej nieprzytomnie.
Obróciwszy w głowie każde wypowiedziane przezeń słowo, doszła do wniosku, że
Zac różni się zasadniczo od Gilesa i że poznała to po nim od razu. Dlatego właśnie bała
się tej znajomości, wiedząc, że to będzie jej Waterloo.
Powiedzmy to sobie szczerze, przyznała nad ranem, czując narastający ból głowy,
on jest zabójczo wspaniały pod każdym względem, ty zaś jesteś zwykłą śmiertelniczką.
Nic dodać, nic ująć.
Po tej konkluzji musiała się chyba wreszcie zdrzemnąć. Teraz otworzyła oczy.
- Dzień dobry - powitał ją Zac w bladym świetle poranka.
Zwietliki nad głową były zawalone śniegiem. Leżał podparty na łokciu, miał
zmierzwione włosy i atrakcyjny jednodniowy zarost. Był taki przystojny, że zabrakło jej
tchu. Zdrętwiała na myśl, że obserwował ją w czasie snu. No, pięknie.
- Dzień dobry - szepnęła, rumieniąc się.
R
L
T
Posłał jej olśniewająco biały uśmiech.
- Kocham, jak to robisz - wymruczał, muskając palcem jej gorący policzek. - My-
ślałem, że współczesne kobiety już tego nie potrafią. To ogromnie... satysfakcjonujące.
Rachel nie umiała jakoś docenić wyglądu gotowanego homara. Odgarnęła włosy z
czoła i podsunęła się wyżej na poduszce.
- Która godzina? - spytała, pozorując normalne zachowanie.
- Dochodzi ósma. Przed chwilą się obudziłem. - Przyglądał się z uwagą jej wło-
som. - Fascynujące, że mają tyle odcieni. Wiedziałaś o tym?
- Są ciemnobrązowe - odparła.
- Owszem, ale poprzetykane barwami jesiennych liści - poprawił. - A twoje oczy
mają kolor dzikich chabrów, jakie zbierałem, będąc dzieckiem.
Rachel zaczynała być coraz wyraziściej świadoma, że będzie musiała w końcu
wyjść z łóżka w swojej kusej piżamce. Czemu była tym tak zakłopotana, skoro dzieliła z
nim łóżko? Naśladując swobodę Zaca, zmusiła się do uśmiechu.
- Nie wiedziałam, że masz zacięcie poetyckie.
- Tylko śpiąc z kimś, można zauważyć takie drobne szczegóły. - Omiatał oczami
jej sylwetkę.
Blednący rumieniec Rachel znowu stał się purpurowy.
- Pewnie tak. Powinniśmy się już chyba szykować do zejścia na śniadanie?
Zac roześmiał się na to, wstał i przeciągnął jak syty kocur. Rachel nie mogła ode-
rwać od niego wzroku. W dziennym świetle ujrzała, jak był gibki i pięknie opalony. Mu-
siała nakazać sobie oddychanie.
Jeśli Zac uświadamiał sobie jej nagłe zainteresowanie, nie dał tego poznać po so-
bie. Owinął biodra ręcznikiem i gmerał w walizce w poszukiwaniu czystej bielizny i
ubrania. Wyprostował się, na ile pozwolił mu niski sufit.
- Pójdę pierwszy, będziesz miała czas porządnie się obudzić - rzucił wesoło.
Rachel była pewna, że nigdy w życiu nie czuła się bardziej przytomna niż w tej
chwili. Niemrawo pokiwała głową.
Zac podszedł i musnął jej policzek.
- Nigdy nie wiem, co myślisz. To intrygujące.
R
L
T
Podziękowała w duchu swojej szczęśliwej gwiezdzie, bo gdyby Zac znał jej myśli,
przewróciłby się z wrażenia.
- Zastanawiałam się, co będzie na śniadanie - skłamała.
Uśmiechnął się do niej i pocałował ją z kontrolowanym żarem. Gdy omdlała z roz-
koszy otworzyła oczy, Zac był już w drzwiach. Wyszedł, nie oglądając się za siebie.
Chwilę pózniej Rachel wyskoczyła z łóżka. Postanowiła się ubrać, a potem w ła-
zience szybko rozebrać do kąpieli. Nie dbała o to, że Zac będzie zapewne rozbawiony jej
poczynaniami. Musiała się chronić przed jego męskim urokiem, a jedwabna koszulka te-
go nie zapewniała. Zac prezentował wprawdzie godne pochwały opanowanie, ale jej gro-
ziło roztopienie się u jego stóp.
Krew popłynęła żywiej w jej żyłach na tę myśl, potem jednak uświadomiła sobie
ze smutkiem, że znajomość z Zakiem jest tymczasowa. Nie zależało mu na głębokim
uczuciu i szczęśliwym, trwałym związku, lecz wyłącznie na przelotnych przygodach z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]