pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Gordon Dickson Dragon 05 The Dragon, the Earl, and the Troll (v1.2)
- 322[01].O1.05 Przestrzeganie przepisĂłw prawa i zasad ekonomi
- Foster, Alan Dean Humanx 05 Sentenced To Prism
- Uczeń.Jedi.05.Jude.Watson Obrońcy.umarłych
- Laurell K. Hamilton MD 05 Mistral's Kiss
- Dla siebie stworzeni Johanna Lindsey
- Cabot Meg Pamiętnik Księżniczki 01 Pamiętnik Księżniczki
- Cabot Meg Magiczny pech.
- Immortal Ops 3 Radar of Deception
- Anne Rice 012 Wampir Vittorio
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nea111.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Mnie się to podoba. Zerknęłam na niego. Nie odrywał oczu od drogi.
- Tak - powiedziałam ironicznie. - Jasne. Bo to akurat ty byłeś pierwszy na liście osób,
którym groziło, \e im rozwalę łeb, jak tylko będę miała okazję.
Nadal na mnie nie patrzył.
- Nie o to chodzi - stwierdził. - Po prostu uwa\am, \e wymyślasz fajne rozwiązania
problemów bez u\ywania przemocy. Jak ten numer dzisiaj, w gabinecie Whiteheada. To było
genialne.
Poczułam, \e policzki znowu mi się rumienią i po cichu za klęłam pod nosem.
Dlaczego tak z głupiałam dla tego faceta? No bo rumieniłam się i to tylko dlatego, \e on mi
powiedział komplement. Dlaczego miał taką władzę nad temperaturą mojego ciała?
- Zawsze ci to powtarzałem - ciągnął, nadal nie patrząc w moją stronę. I dobrze, bo
gdyby spojrzał, zobaczyłby, \e jestem czerwona jak ugotowany homar. - Mówiłem, \e
problem z twoim szybkim rwaniem się do bójek wią\e się z tym, \e któregoś dnia ktoś od
ciebie większy ci odda. I \e niespecjalnie to ci się spodoba.
- Nigdy by do tego nie doszło - stwierdziłam, usiłując za chować lekki ton. - Mam za
szybkie nogi. Biegam jak zajÄ…c...
- Tak, no có\ - przerwał mi. - Moim zdaniem obaj panowie Whitehead zgodziliby się,
\e twoje \ądło kłuje o wiele mocniej, kiedy u\ywasz głowy, nie swojego prawego
sierpowego. Kto to jest Erie?
Zagapiłam się na niego. - Kto?
- Erie. - Dotarliśmy ju\ do długiego podjazdu pod jego dom i Rob skręcił w tę stronę.
To był naprawdę piękny kawałek ziemi - tej, na której le\ała farma Roba - mieli tam nawet
stuletnie dęby i własny strumień. Jestem pewna, \e Randy Whitehead senior chętnie
przerobiłby ten teren na pole golfowe lub klub rekreacyjny. - Ten facet, o którym miałaś
powiedzieć jego \onie, jeśli on nie zrobi tego, czego chciałaś.
- Och! - Uśmiechnęłam się szeroko. - Tata mi o nim powie dział. Erie to kelner w
Mastriani's.
- A więc?
- A więc wiesz, \e ludzie, którzy razem pracują, lubią plotkować. Erie, mówi tata, lubi
jezdzić do takiego jednego gejowskiego klubu w Indianapolis.
- Tak. I?
- No i jak siÄ™ okazuje, Randy senior te\.
Rob zatrzymał furgonetkę z szarpnięciem, bo za mocno nacisnął hamulec. Wreszcie
obrócił głowę, \eby na mnie spojrzeć.
- śartujesz sobie - powiedział z osłupiałą miną.
- Nie. - Odpięłam pasy i zaczęłam wysiadać z furgonetki. - Erie to chłopak pana
Whiteheada. Urządzili sobie nawet wspólnie małe miłosne gniazdko i tak dalej. Tyle \e, jak
widać, Randy senior wolałby raczej, \eby \ona się o tym nie dowiedziała.
Zabrałam burgery i ruszyłam w stronę domu Roba. Chick - właściciel i kierownik
Baru i Klubu Motocyklowego Chicka przy autostradzie - najwyrazniej usłyszał, \e
podje\d\amy, bo podszedł do drzwi frontowych. Kiedy zobaczył, \e nadchodzę wyło\oną
kostką alejką, uśmiechnął się od ucha do ucha.
- No proszę, przecie\ to dziewczyna od pioruna - powie dział, otwierając siatkowe
drzwi, \eby mnie wpuścić do środka.
- Dawno cię nie widziałem.
- Cześć, Chick - przywitałam go, uśmiechając się. - Jak \ycie płynie?
- O wiele lepiej, odkąd znów zjechałaś do miasta - stwierdził Chick, kiedy podchodził
do nas Rob. - Hej, no to skoro teraz wy dwoje znów jesteście razem, mo\e uda ci się coś
zrobić, \eby ten facet przestał wcią\ harować i raz na jakiś czas się zabawił.
Chick klepnął Roba potę\ną łapą w ramię. Rob się skrzywił. Ale jestem pewna, \e nie
dlatego, \e pieszczoty Chicka bolÄ….
- No có\ - powiedział Rob, nie patrząc ani na mnie, ani na Chicka. - Jess wróciła, ale
tylko po to, \eby mi pomóc znalezć Hannah. Nie długo znów jedzie do Nowego Jorku.
Uśmiech Chicka zniknął.
- Och! - westchnął. A potem zauwa\ył torby w moich rękach i jego przybita mina
rozchmurzyła się, ale tylko trochę.
- No có\, przynajmniej wy\erkę przyniosła.
I zawrócił do środka domu.
Obróciłam się i popatrzyłam gniewnie na Roba.
- A ty skąd wiesz? - rzuciłam ostro. Popatrzył na mnie, speszony.
- SkÄ…d wiem co?
- Skąd wiesz, kiedy wracam do Nowego Jorku? - Nie umiałabym wyjaśnić, czemu tak
się nagle wściekłam. Ale zdecydowanie zaczynałam na nowo przemyśliwać tę swoją postawę
nie stosowania przemocy oraz przekonanie, \e mu nie rozwalÄ™ Å‚ba.
- Mo\e ja nie wrócę do Nowego Jorku. Nie wiesz tego. Nic ju\ o mnie nie wiesz.
Wytrzeszczył na mnie oczy.
- Okay - powiedział. - Wyluzuj. Dlaczego ile razy ktoś ka\e ci się wyluzować lub
odprę\yć, zawsze odnosi skutek przeciwny do zamierzonego?
Czując się wyjątkowo niewyluzowana, weszłam zamaszystym krokiem do domu Roba
i trafiłam na jego siostrę, Hannah, która właśnie schodziła po schodach zobaczyć, kto jest na
dole.
- Ach! - jęknęła, wyraznie rozczarowana moim widokiem.
- To ty. Myślałam, \e to mo\e moja mama.
- Tak, no có\, ja te\ bardzo się cieszę, \e cię widzę - sarknęłam. - Jest tam na górze
jakiÅ› odtwarzacz wideo?
Hannah przychyliła głowę i spojrzała na mnie pytająco.
- Co? Tak. A dlaczego?
Ruchem ręki kazałam jej wrócić na górę. Rob, idąc do kuchni po talerze do
hamburgerów, powiedział:
- Jess. Zjedz coÅ› najpierw, dobra?
- Och, Hannah i ja na pewno zjemy - zapewniłam go. A potem widząc, \e Hannah nie
ruszyła się z miejsca, znów pokazałam ręką na schody i powiedziałam: - Na górę. Ju\.
Z nabzdyczoną miną Hannah zawróciła napięcie i udała się na piętro. Poszłam za nią,
przedtem oddajÄ…c Chickowi wszystkie torby z hamburgerami poza jednÄ….
Na górze, w gościnnej sypialni, gdzie nocowała Hannah - w tej, która kiedyś była
sypialnią Roba, teraz odnowionej, w delikatne odcienie be\u - zobaczyłam, \e czuje się tam
jak w domu. Po całej podłodze porozrzucała ubrania, walały się tam te\ torebki po chipsach i
puste puszki po napojach.
- Lepiej się spakuj - poradziłam jej. - Wiesz, \e mama po ciebie przyje\d\a.
- Mam to gdzieś - stwierdziła Hannah, znów rzucając się na łó\ko i wbijając gniewne
spojrzenie w sufit. Na tle białej poduszki jej ró\nokolorowe włosy tworzyły istną tęczę. - Nie
zamierzam wracać i znów mieszkać z tą jędzą. A Rob mnie nie zmusi.
Włączyłam odtwarzacz wideo i wło\yłam do środka kasetę wyjętą z plecaka.
- Owszem, mo\e - powiedziałam. - Nie ma \adnego obowiązku dalej płacić za twój
pobyt pod tym dachem.
- Zwietnie - mruknęła Hannah do sufitu. - No to niech mnie wyrzuci. Ale nie mo\e
mnie zmusić, \ebym została z mamą. Po prostu znów ucieknę.
- Bo ostatnio tak dobrze na tym wyszłaś? - Nacisnęłam klawisz play , a potem
wzięłam torbę z hamburgerami i usiadłam w fotelu ustawionym przy jedynym w tym pokoju
oknie, ale najpierw zdjęłam z niego stos ubrań Hannah. - Nie zły plan.
Hannah patrzyła na mnie, nie w telewizor.
- Hej - powiedziała, siadając. - Mogę wziąć jednego? Umieram z głodu. Ten cały
Chick zaproponował, \e mi zrobi kanapkę, ale czy ty widziałaś, jakie on ma paznokcie? Nie
no, nie ma mowy.
Wzięłam sobie burgera i rzuciłam jej torbę.
- Częstuj się. - Popatrzyłam na ekran telewizora. - O, super - stwierdziłam, zatapiając
zęby w grubą warstwę sera i bekonu.
- To mój ulubiony fragment.
Hannah leniwie podniosła oczy znad burgera, którego właśnie nadgryzała...
...i nagle upuściła go sobie na kolana.
- Co? - Gapiła się wytrzeszczonymi oczami w telewizor.
- SkÄ…d ty... Hej, to...
Przełknęłam kęs.
- Tak. Ja te\ wolę bokserki. Ale co mo\na zrobić? Niektórzy faceci są
niereformowalni.
Hannah zsunęła się z łó\ka - wszędzie siejąc kawałki hamburgera - i rzuciła się w
stronę odtwarzacza. Trzasnęła w klawisz eject . Kiedy kaseta wysunęła się z odtwarzacza,
obróciła ją i spojrzała na jej bok, na widok schludnie drukowanej naklejki Hannah jeszcze
bardziej wybałuszyła oczy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]