pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Ferrarella Marie Nieoszlifowany diament
- 125. Wilkins Gina Scenariusz dla dwojga
- Foster, Alan Dean Humanx 05 Sentenced To Prism
- 28 Wielka Czworka
- Glen Cook Black Company 07 Bleak Season
- UcześÂ„.Jedi.05.Jude.Watson ObrośÂ„cy.umarśÂ‚ych
- Civil Brown Sue UwodzÄ‌c pana W
- Jo Clayton Diadem 08 The Snares of Ibex (v1.1)
- Diana Palmer Powrot Do Arizony
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- elau66wr.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
go drażnić - tak jakby z góry zaszeregował wszystkich jako snobów,
którzy lekceważyli sobie ludzi jego pokroju. Próbowała wybić mu to
z głowy, chociaż wiedziała, że w pewnym sensie miał rację,
zwłaszcza jeśli chodziło o kilka osób, z którymi pracowała. Ale to nie
byli jej najlepsi przyjaciele.
Strona 46 z 75
eau dziwił się sam sobie, kiedy w poniedziałkowe popo-
łudnie stał chwilę nerwowo przed drzwiami Alison, zanim
W czwartek, prawie dwa tygodnie po ich pierwszej randce, Beau
musiał pójść na przyjęcie wydawane przez kilku znajomych dla
uczczenia trzydziestych urodzin jednego z kolegów.
- To nie jest mój najbliższy przyjaciel - tłumaczył Alison. - Ale
naprawdę nie mogę się wykręcić od tego spotkania. - Poprosił, by
mu towarzyszyła. Zgodziła się, chociaż zaniepokoiło ją nieco
wahanie w glosie Beau. W co może być zamieszana?
Przyjęcie odbywało się w jakimś klubie country. W przeci-
wieństwie do ,J.T.'s Place" klub okazał się leciwą już, hałaśliwą i
zadymioną knajpą położoną w dzielnicy, której Alison nie
odważyłaby się odwiedzić nawet samochodem. Od razu się
zorientowała, że jej szare spodnie i różowo-szary sweter są tu
zdecydowanie nie na miejscu. Beau ubrał się w codzienne dżinsy i
buty i tylko biały golf pod swetrem w geometryczne wzory
świadczył, że przyszedł na przyjęcie urodzinowe.
- Hej, Beau! - zawołał chrapliwy głos, kiedy weszli do baru i
rozglądali się, próbując odnaleźć jego przyjaciół w zadymionym i
słabo oświetlonym wnętrzu. Po tym pozdrowieniu odezwał się
ochrypły śmiech. Alison skrzywiła się, wyobrażając sobie
towarzystwo, które pewnie już na dobre zaczęło świętować.
- Beau! - kobieta o miedzianych włosach, dżinsach
ufarbowanych na czarno i rozchełstanej bluzce rzuciła się mu na
szyję, zupełnie ignorując obecność Alison. - Kochanie, co się z tobą
działo?
- Byłem wypłukany z gotówki, jak zwykle - odpowiedział,
odsuwając od siebie bezceremonialnie jej wielkie piersi i trzymając
ją na odległość wyciągniętego ramienia. - Char-maine, to jest Alison
Tindall.
Charmaine odęła wargi z kwaśną miną, ale bąknęła jakieś
pozdrowienie, spoglądając z wyraźną drwiną na strój Alison.
Z głośników odezwała się muzyka. Była to piosenka, która
zdobyła rozgłos dzięki filmowi „Urban Cowboy", wyświetlanemu
kilka lat temu.
Strona 47 z 75
- Chodź, skarbie, zatańczymy - wrzasnął jakiś brodacz w
czerwono-czarnej flanelowej koszuli, chwytając Alison za rękę. -
Odbijam ci ją, Harmon - dodał, ciągnąc dziewczynę w kierunku
mikroskopijnego parkietu.
- Ja nie umiem tego tańczyć - usiłowała zaprotestować, już
porwana w wir tańca przez silnie umięśnione ramiona.
- W porządku, słodziutka. Ja też nie jestem w tym najlepszy -
zapewnił ją wesoło i zaraz to udowodnił, miażdżąc połowę jej
palców olbrzymim butem. Krzywiąc się z bólu, Alison rozglądała się,
poszukując rozpaczliwie Beau, ale on posłał jej tylko przepraszające
spojrzenie, po czym odwrócił się znów do Charmaine, która wciąż
ściskała kurczowo jego ramię.
Alison z trudem wytrzymała do końca piosenki. Była cała
posiniaczona, rozczochrana i bez tchu, kiedy olbrzym zwrócił ją
Beau, szczerząc zęby w uśmiechu.
- Musimy to powtórzyć! - krzyknął, po czym chwycił równie
niechętną Charmaine.
- Chodź no, dziecko, zatańczymy walca - ryknął, porywając
rudzielca. Alison poczuła coś na kształt współczucia dla tej kobiety.
- Powtórzymy to po moim trupie - mruknęła. Beau stłumił
śmiech i objął ją ramieniem.
- Dobrze się bawisz, moje dziecko?
- Wiesz doskonale, moje dziecko - odpowiedziała zgryźliwie,
patrząc na niego piorunującym wzrokiem. Nigdy w życiu nie zgodzi
się więcej na coś podobnego.
- Nie zostaniemy tu długo - obiecał. - Chcesz zatańczyć?
Zgodziła się z westchnieniem, zadowolona, że następna melodia
była w wolniejszym tempie. W końcu wieczór nie może być taki
zupełnie do niczego, jeśli można go częściowo spędzić w ramionach
Beau...
Ale następne półtorej godziny upłynęło na piciu i opowiadaniu
sprośnych dowcipów. Alison nigdy nie uważała się za świętoszkę,
ale język i żarty tego towarzystwa posuwały się zdecydowanie za
Strona 48 z 75
daleko. Marzyła, żeby być już w domu - w ramionach Beau. Czy to
dlatego, że przyzwyczaili się spędzać czas tylko we dwoję? Czy
wiedzieli, że nigdy nie będą się dobrze czuli w towarzystwie, w
którym obracał się zwykle partner?
W czasie tego wieczoru obserwowała Beau. Czy rzeczywiście
dobrze mu z nimi, czy tylko robi dobrą minę do złej gry? Zauważyła,
że tylko w towarzystwie jednego człowieka wydawał się być
rzeczywiście sobą. Był to wysoki, chudy facet w typie kowboja,
którego Beau przedstawił po prostu: „Tommy, mój najlepszy
przyjaciel". .
Alison czuła, że w miarę jak ten nie kończący się wieczór wlókł się
coraz bardziej, ten człowiek zaczyna się jej podobać. Nie był chyba
wcale pijany i ciągle zadawał sobie trud, żeby prowadzić z nią
rozmowę, ilekroć spostrzegał, że czuje się opuszczona.
Tymczasem jakaś blondyna, powodowana desperacką potrzebą
improwizowanego tańca na stole, przewróciła czyjś rum i kolę. Płyn
polał się na nogę Alison, uśmiechającej się z przymusem. W
dodatku nie ogolony pijak z drugiego końca sali postanowił, że musi
z nią zatańczyć - bez względu na to, czy się to jej podoba, czy nie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]