pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Drelich i diamenty Wilkins Gina
- GR857. Rose Emilie Powrót po latach
- Frank Kmietowicz Bogomilcy w Polsce
- Ann Hinnenkamp Dyad Dreams [EC Blush] (pdf)
- Josie Metcalfe Nie przestanć cić kochaćÂ
- Kroniki Drugiego Kregu 2 Piolun i Miod
- Jack McKinney Robotech Sentientals 4 World Killers
- Langan Ruth Korsarska rapsodia
- Fran Detela Spominska plośĄćÂa
- Antologia Wielka ksiega science fiction. Tom 1
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- policzgwiazdy.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Z niezadowoleniem spostrzegła Bernarda, czekającego na nadbrzeżu
razem z Danielem. Czyżby miała być zmuszona do spędzenia czasu w jego
towarzystwie? Jeśli tak, to może poczuć nagły atak migreny, który pozwoli
jej skrócić pobyt na wyspie. Z drugiej strony na samą myśl o obecności
Bernarda zwątpiła, czy musiałaby udawać ból głowy.
Bernard był ubrany tak jak zawsze. W dżinsy, niebieski podkoszulek
i luzną płócienną marynarkę. Choć był to styl sprzed dwudziestu lat,
marynarka zręcznie ukrywała broń, jaką niechybnie miał przy sobie.
96
RS
Rękawy podwinął ze względu na panujący upał, ale B. J. podejrzewała, że
przy gościach na pewno nie zdjąłby marynarki.
Daniel miał na sobie luzną białą koszulę, luzne spodnie w kolorze
khaki, a na nogach espadryle. Wyszedł jej naprzeciw.
- Jak zawsze punktualna. - Uśmiechnął się i musnął ustami jej
policzek.
Popatrzyła na niego w milczeniu. Może oh zapomniał już incydent
nad basenem, ale ona nie. I chciała mu to okazać.
- Dobry wieczór, pani Andreas - odezwał się Bernard.
- Dobry wieczór. - Skinęła głową.
- Pan Drake zadbał o to, żeby mieli państwo udany piknik.
Przygotował wyjątkowe dania - powiedział.
- To miło z jego strony. - B. J. pozwoliła, by Daniel pomógł jej wejść
do motorówki. Ulokowała się na wyściełanym siedzeniu, a on usiadł obok.
Płynęli pół godziny i musiała przyznać, że spędziła ten czas bardzo
przyjemnie. Włożyła okulary przeciwsłoneczne i wystawiła twarz do
wiatru. Daniel rozsiadł się wygodnie, wyciągnął nogi, objął ją ramieniem.
Wyspa, na którą przypłynęli, była śliczna jak z obrazka. Bernard
zacumował łódz w małej zatoczce przy podeście, na którym widniała
tablica z napisem: Teren prywatny. Osobom postronnym wstęp
wzbroniony".
Za szeroką czystą plażą wznosił się pawilon piknikowy, gdzie
znajdowało się wszystko, co mogło być potrzebne do przygotowania
posiłku, a także łazienki i toalety.
97
RS
Dwa długie drewniane stoły i kilkanaście krzeseł zapewniało
wygodne biesiadowanie kilkunastu osobom. Lampki umieszczono pod
sufitem z myślą o wieczornych imprezach.
- To tu jest elektryczność? - zdziwiła się B. J.
- Ze specjalnego generatora - wyjaśnił Bernard. - Na razie nie
pracuje, bo państwo nie będziecie potrzebowali prądu. W toaletach są
świetliki, przez które za dnia wpada dostatecznie dużo światła.
Bernard postawił na jednym ze stołów ogromny kosz i wręczył
Danielowi klucz.
- Otwiera wszystkie drzwi - powiedział. - Zamykamy je, bo czasami
jacyś intruzi zakradają się tu mimo zakazu, ale nie zdarza się to często.
Prawie cały czas wysyłamy patrole. W szafach znajdziecie poduszki na
krzesła i wszystko, czego możecie potrzebować. Czujcie się jak u siebie w
domu.
Daniel postawił obok kosza plastikowy pojemnik.
- Nie zjesz z nami? - spytał.
B. J. z ulgą odnotowała, że Bernard potrząsnął głową.
- Przypłynę po was za jakiś czas. Pan Drake chce, żebyście się
zrelaksowali tylko we dwoje.
B. J. odetchnęła, gdy Bernard ich opuścił, ale wizja pozostania sam
na sam z Danielem sprawiała, że czuła pewien dyskomfort. Zwłaszcza po
tych pocałunkach, które wymienili podczas samotnego spaceru plażą.
Odprowadziwszy wzrokiem oddalającą się łódz, odwróciła się do
Daniela z wymuszonym uśmiechem.
- Jak myślisz, po co Drake'owi ta wyspa?
98
RS
- Czy ja wiem? - Wzruszył ramionami. - Mówi, że często podejmuje
tu sławne osobistości, które chcą umknąć przed obiektywem paparazzich.
Innym razem, jak dziś, jego goście wypoczywają tutaj z dala od
komputerów i telefonów komórkowych. W czasie sezonu wyspa jest
podobno zarezerwowana prawie na każdy dzień. Odbywają się tu nawet
wesela.
Rozejrzawszy się wokół - po plaży, drzewach, kwiatach i ptakach -
B. J. nie miała najmniejszych wątpliwości, że to miejsce musi się cieszyć
ogromnym powodzeniem wśród tych wszystkich, którzy tęsknią za
spokojem i oderwaniem się choć na chwilę od interesów.
A że ten temat rozmowy najwyrazniej się wyczerpał, zwróciła
spojrzenie na kosz.
- Zobaczmy, co tam jest. Umieram wprost z głodu -powiedziała.
Daniel zaśmiał się.
- Wciąż jesteś głodna.
- Często - przyznała. - Na szczęście przemianę materii
odziedziczyłam po Walkerach. Rodzina Samplesów ma lekkie skłonności
do tycia. Mój brat się w nich wdał. Tylko dlatego jest szczupły, że uprawia
sport i jogging, ale jest bardziej barczysty i ma potężniejszą posturę niż
Walkerowie. - Oczywiście Daniela nic to wszystko nie obchodzi. Paplała
nerwowo, żeby ukryć skrępowanie sytuacją, w jakiej się znalezli.
Okazało się jednak, że słuchał tego, co mówiła.
- A jak twoja siostra? - spytał. - O ile pamiętam, była szczupła.
- Jane ma figurę, za jaką mężczyzni szaleją - stwierdziła B. J. -
Odziedziczyła wszystko, co najlepsze po Walkerach i Samplesach.
- Tak jak ty - zauważył.
99
RS
Nie złapała się na ten komplement. Otworzyła kosz i zaczęła
przeglądać jego zawartość.
- Ho, ho! Ależ to zapakowane - zmieniła temat.
Daniel stał bez ruchu, patrząc w kierunku, w którym odpłynął
Bernard. Najwyrazniej jego myśli były zaprzątnięte czymś innym niż
piknik. Po chwili potrząsnął głową i zwrócił się do B. J.
- Zaczekaj. Przyniosę poduszki.
Obserwowała, jak rozkłada je na ławkach i krzesłach wokół stołów.
- Daniel, co się dzieje? - spytała po chwili. - Dziwnie się
zachowujesz od czasu, gdy Bernard nas zostawił.
- Przepraszam. Chyba jestem trochę rozkojarzony.
- Chyba nie jesteś jeszcze zły o moją rozmowę z Kurtem, co? -
Gdyby był, wyjaśniłaby mu...
Ale Daniel potrząsnął głową.
- Nigdy nie byłem z tego powodu zły. Chcę tylko, żebyś uważała z
kim rozmawiasz, to wszystko. Nigdy nie możesz wiedzieć, kto pracuje dla
Drake'a. Niechcący mogłabyś popełnić jakiś błąd, który drogo by nas
kosztował.
Było jednak w głosie Daniela coś, co ją zaniepokoiło. Przyjrzała mu
się bacznie.
- Jak przebiegły dzisiejsze spotkania? - spytała.
- Nie najlepiej.
To tłumaczyło jego zachowanie. B. J. sięgnęła do kosza i zaczęła
wyjmować poszczególne dania. Może w czasie posiłku, myślała, będzie
bardziej skory do rozmowy. Może teraz, kiedy są sami, powie jej, w co się
wplątał.
100
RS
- Piknik to mało powiedziane - stwierdziła po chwili. -Chyba nigdy
nie miałam w koszu piknikowym takiego wykwintnego jedzenia.
Pamiętając prawdopodobnie o jej upodobaniu do owoców morza,
Drake przygotował istną ucztę. Była tu sałatka z krabów, ogromne
krewetki w zalewie cytrynowo-korzennej, a oprócz tego sałatka nicejska,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]