pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- 322[01].O1.05 Przestrzeganie przepisĂłw prawa i zasad ekonomi
- Delinsky Barbara Dziedzictwo 02 Marzeä ciĄg dalszy
- Metcalfe_Josie_Wedrowcy
- Kuttner Henry Mokra magia
- 100. Matthews Jessica Miasto nadziei
- Dick_Philip_K_ _Trzy_stygmaty_Palmera_Eldritcha
- Diana Palmer Long Tall Texans 06 Connal
- Breeds 11 Jacob's Faith
- Jack Williamson Eldren 02 Mazeway
- Dla siebie stworzeni Johanna Lindsey
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- elau66wr.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że od razu cię nie zrozumiałem.
Oparła się o framugę i głęboko westchnęła.
- No więc co robimy? - spytała? - Dziecko urodzi się za
dwa miesiące i nie możemy udawać, że go nie ma.
- Ale mogę się postarać, żebyś miała dosyć miejsca i czuła
siÄ™ wygodnie.
- Jak? - spytała i jej oczy powędrowały wymownie
w stronę łóżka. - Czy nie można by poprosić o drugi pokój
albo... pokój z dwoma łóżkami?
Spojrzał na nią pustym wzrokiem.
- Nie sądziłem, że aż tak mi nie wierzysz - rzucił chłodno
i uświadomiła sobie, że głęboko go zraniła. - Ale skoro
chcesz...
Był już przy drzwiach, gdy podbiegła i chwyciła go za
ramiÄ™.
- Przepraszam... Chyba jestem głupia albo to jakaś huś
tawka nastrojów, jakie miewają kobiety w moim stanie. To
łóżko... nie jest takie małe. Przecież oboje nie jesteśmy wiel
koludami. Jeszcze...
Zapadła długa chwila ciszy. Leo patrzył jej uważnie
w oczy, ona zaś starała się, by przybrały błagalny wyraz, by
odczytał w nich przeprosiny za zranienie jego dumy.
- Dobrze - powiedział w końcu. - Pozwól tylko, że wejdę
na chwilÄ™ do Å‚azienki, a potem poczekam na ciebie w holu.
Nie spiesz się; wiedz, że masz tyle czasu, ile ci potrzeba.
108 NIE PRZESTAN CI KOCHA
Z bólem w sercu zauważyła, że gdy ją mijał, starał się jej
nie dotknąć.
- A niech to! - mruknęła zła na siebie, gdy usłyszała, że
drzwi Å‚azienki siÄ™ zamykajÄ….
Była tak bardzo zaabsorbowana swoim niepokojem zwią
zanym z dzieleniem z nim sypialni, że nie przyszło jej do
głowy, jak obrazliwe mogą być jej słowa. Naprawdę nie chcia
ła sprawić mu bólu, zwłaszcza teraz, kiedy uświadomiła sobie,
jak bardzo jej na nim zależy.
Podeszła do swej małej, podróżnej walizeczki, która leża
ła na lśniącej, drewnianej skrzyni stojącej w nogach łóż
ka, i otworzyła ją. Co się dzieje? - pomyślała zdumiona.
Przecież to nie moje! Drżącą ręką dotknęła jedwabnej tkaniny.
Gdy ją wyjęła, coś upadło na podłogę. Maria schyliła się,
podniosła bilecik i przeczytała: Szczęśliwego miesiąca mio
dowego!"
- Och, Peg, ty wariatko! - szepnęła trochę wesoło, a tro
chę smutno, uzmysławiając sobie, że nawet jej najbliższa
przyjaciółka nie zna szczegółów tej historii, która doprowa
dziła do dzisiejszego bajkowego ślubu.
Nagle usłyszała, że Leo wychodzi z łazienki i w ostatniej
chwili wcisnęła tę kompromitującą rzecz pod poduszkę.
- Do zobaczenia - powiedział, kierując się w stronę drzwi
i właściwie na nią nie patrząc. - Nie spiesz się.
- Mam się nie spieszyć? - mruknęła, gdy zniknął na ko
rytarzu. - Przecież umieram z głodu!
Po niespełna pięciu minutach była już na dole. Poprawiła
lekko makijaż oraz rozpuściła i wyszczotkowała włosy, które
przykrywały teraz ramiona jej ślubnego kostiumu. Dostrzegła
NIE PRZESTAN CI KOCHA 109
Lea siedzącego samotnie w kącie i zauważyła na jego twarzy
przyjemne zdumienie. Dodało to jej otuchy i pomyślała, że
może wszystko będzie dobrze.
- Chyba się jednak spieszyłaś - powiedział, gdy do niego
podeszła. Powstrzymała głośne westchnienie, gdy ciągnął
uprzejmym tonem człowieka spotykającego swą koleżankę:
- Czy przynieść ci coś do picia, czy pójdziemy od razu do
restauracji?
- Od razu - odparła spokojnie. - Jeśli nie dostanę zaraz
czegoś do jedzenia, zacznę ogryzać nogę tego stolika.
- Coś podobnego! - powiedział ze śmiechem. - Jeszcze
do niedawna jadłaś tyle co wróbelek.
- Przecież wiesz, że człowiek traci apetyt, kiedy ciągle
robi mu się niedobrze - wyjaśniła, gdy w restauracji podsunął
jej krzesło.
Mimo że panowała między nimi dziwna atmosfera, Leo
zachowywał nienaganne maniery. Kolacja i obsługa były na
prawdę dobre, a im nie brakowało tematów - pod warunkiem,
że rozmawiali o medycynie. Napięcie jednak narastało.
Kiedy w końcu Maria nie była w stanie powstrzymać
ziewnięcia, Leo wstał.
- Pora iść do łóżka - oznajmił i pomógł jej wstać.
Usłyszawszy te słowa, poczuła, że serce zabiło jej żywiej,
natychmiast jednak uprzytomniła sobie, że za tymi słowami
nie kryje się żaden erotyczny podtekst. Szkoda, powtarzała
w myślach, gdy szli do windy, a potem do pokoju.
Gdyby to naprawdę był ich miesiąc miodowy, to czy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]