pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Josie Metcalfe Nie przestanę cię kochać
- Traffic Stop Tara Wentz
- Barker Clive Ksiega Krwi 3
- Iacopone Laude
- Fred Saberhagen Vlad Tepes 09 A Sharpness on the Neck
- 056. Williams Cathy Pokochac cien
- Diana Palmer Denim and Lace as Diana Blayne
- Pilch_Jerzy_Inne_rozkosze
- 139. Roberts Alison DzieśÂ„ matki
- Donald_Robyn_ _Miniatura_02_ _Talizman_szczescia
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- policzgwiazdy.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sprawdzić jej tożsamość. Nie jest przecież żadną Laurel Wainwright, a już
na pewno nie córką Roberta Wainwrighta. Jej ojciec zmarł dawno temu.
Tym razem, gdy winda się zatrzymała, Marc wziął ją pod rękę i ruszył w
kierunku swego gabinetu. Lauren zaprotestowała:
- Marc, nie! Muszę już wracać do siebie. Zbliża się pora odwiedzin,
krewni chorych mogą mieć jakieś pytania.
- Nie przejmuj się, masz jeszcze piętnaście minut. Zadzwonię zresztą i
powiem, że załatwiasz sprawy administracyjne.
- To nie w porządku wobec moich koleżanek - sprzeciwiła się. - Poza
krewnymi trzeba jeszcze porozmawiać z kilkoma pacjentami. Wszyscy
RS
73
chcieliby wrócić do domu na święta. Zdajesz sobie sprawę, że to już tylko
sześć tygodni?
- Nawet nie chcę teraz o tym myśleć. Personel jest zdziesiątkowany z
powodu urlopów, a do tego zbliża się sezon grypy.
Lauren uśmiechnęła się, gdyż mimo zręcznego manewru Marcowi nie
udało się ominąć sekretarki. Czekała na niego ze stosem karteczek z
zanotowanymi wiadomościami.
- Proszę spojrzeć przynajmniej na tę na górze - rzekła z naciskiem.
Zrobił to i najwidoczniej się ucieszył.
- Dobra robota, Elaine, zaraz do niego zadzwonię. Zaprosił Lauren do
gabinetu i od razu sięgnął po słuchawkę.
- Usiądz. - Ta prośba zabrzmiała jak rozkaz.
- Tak jest! - odpowiedziała cicho, choć musiał ją usłyszeć.
Gdy czekał, aż ktoś odbierze telefon, zastanawiała się, na jakim
stanowisku służył w wojsku. Nie mogła go sobie wyobrazić biegającego z
karabinem, z zielono-brązowym kamuflażem na twarzy. Ale też nie
wyglądał jej na człowieka, który spędził całe życie za biurkiem. Tak silne
mięśnie nie powstają dzięki kilkunastu minutom porannej gimnastyki.
Im lepiej go poznawała, tym silniejsze stawało się w niej przekonanie,
że Marc ma za sobą jakąś trudną przeszłość i inne niż przejawiane na co
dzień cechy charakteru. Z pewnością miał osobowość bogatszą niż ta, którą
pozwalał ludziom poznać.
Spotkało ją szczęście, naprawdę. Nigdy nie marzyła o niczym
nieosiągalnym, już dawno przyzwyczaiła się do myśli, że musi jej
wystarczyć normalny tryb życia, czerpanie radości z codziennego
wykonywania zwykłych obowiązków.
Potem przeprowadziła się do Edenthwaite i poznała Marca. Mimo nie
najlepszego początku znajomości było oczywiste, że wszystko się
zmieniło, że Marc jest idealnym kandydatem na towarzysza jej życia.
Popuściła wodze wyobrazni. Jak by się zachowywali, gdyby stanowili
parę? Czy przysiadłaby teraz na krawędzi biurka, żeby się znalezć bliżej
niego? Wymienialiby porozumiewawcze spojrzenia? Po zakończeniu
rozmowy pocałowaliby się?
Pomyślała o ustach Marca. Nie miała dużych doświadczeń; przedtem nie
zdawała sobie nawet sprawy, jak silnie może zareagować na coś tak
zwykłego jak pocałunek. A może całując Marka, doświadczyła takich
RS
74
uczuć tylko dlatego, że znalazła się w nowej dla niej sytuacji? Gdyby
pocałował ją teraz, czy zareagowałaby podobnie? Nie miała pojęcia.
Spojrzała na niego. Mimo że rozmawiał przez telefon, wyraz jego
twarzy sugerował, że zna tok jej myśli.
- Bardzo dziękuję - rzucił do słuchawki, gdy tymczasem Lauren starała
się powrócić do rzeczywistości. - Proszę dać mi znać, gdy tylko dowie się
pan czegoś więcej. - Przez chwilę słuchał w milczeniu słów rozmówcy.
Potem zaśmiał się krótko. - Tak, na pewno Laur
; ren ucieszy wiadomość, że nie ma pan zamiaru jej aresztować.
Dziękuję, że zadzwonił pan tak szybko. Lauren otworzyła szeroko oczy.
Gdy Marc odkładał , słuchawkę, zapomniała już o swoim niepokoju.
- Aresztować mnie? - obruszyła się, zdając sobie sprawę, że Marc
rozmawiał z policjantem. - Za co? Nie popełniłam żadnego przestępstwa,
przecież sprawdziłeś moje dokumenty.
- On również to wie, dlatego właśnie potwierdził, że nie ma podstaw,
żeby cię zatrzymać - odparł, usiłując ukryć zniecierpliwienie.
Lauren zdała sobie sprawę, że Marc jest przez cały czas po jej stronie.
Wiedziała to, mimo że nie znała przebiegu rozmowy telefonicznej, którą
właśnie odbył.
- Powiesz mi wreszcie, o co chodzi, czy mam to z ciebie wydobyć siłą? -
zagroziła żartobliwie.
Mimo powagi sytuacji nie czuła napięcia.
- Nie, tylko nie to, już ci wszystko wyjaśniam. -Udał przerażenie, potem
jednak spoważniał. - Chyba się domyśliłaś, że rozmawiałem z policjantem,
z tym samym co wczoraj. Prowadzi dochodzenie w sprawie kradzieży
jaguara, o której ci już wspomniałem.
- Jaguara? - Roześmiała się. - Nawet w takim samochodzie nie
siedziałam, co dopiero mówić o kradzieży. Rozumiem, że Laurel
Wainwright, jeśli ktoś taki w ogóle istnieje, pochodzi z zamożnej rodziny?
- Taka osoba istnieje - potwierdził. - Według jej ojca, już od dziecka
miała problemy emocjonalne. Gdy dorosła, problemy te bardzo się nasiliły.
Najwidoczniej cierpi teraz na paranoję i manię prześladowczą, mimo że po-
dobno ojciec i matka zrobili dla niej wszystko, co leżało w ich mocy.
- Rozumiem, ale dlaczego mnie z nią mylą? Nie znają własnej córki?
- Wynajęli prywatnego detektywa. Miał ją odnalezć, a odnalazł ciebie.
RS
75
- Przecież, Marc, ja jej nie mogę w niczym przypominać. Mam tylko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]