pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Hitchcock Alfred Nowe Przygody Trzech Detektywow 06 Nieczysta gra
- Krentz Jayne Ann Prywatny detektyw (Pensjonat Maggie)
- Goldberg Lee Detektyw Monk jedzie na Hawaje
- Capote_Breakfast_at_Tiffanys
- Sandemo Margit Irlandzki romans
- Grzegorczyk Tylman 2011
- Elizabeth Ann Scarborough The Goldcamp Vampire
- Kurtz, Katherine & MacMillan, Scott Knights of the Blood 1 Knights of the Blood
- Baldacci Dav
- Anne McCaffrey Planet Pirates 1 Sasslnak
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- policzgwiazdy.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A kiedy pan nie patrzył na drzwi, czy był pan również w pobliżu?
Czy nie mogła opuścić sali tak, żeby pan tego nie zauważył?
Uśmiech zgasi na twarzy Blissa.
·ð ð OczywiÅ›cie, że nie. ZresztÄ… nie byÅ‚o mnie najwyżej pięć minut.
·ð ð DziÄ™kujÄ™ powiedziaÅ‚ Spade i wyszedÅ‚ za Dundym do salonu, zamykajÄ…c za sobÄ… drzwi.
Dundy zmierzył go z ukosa.
Dowiedziałeś się czegoś?
Spade wzruszył ramionami.
Ciało Maksa Blissa zostało już usunięte. Oprócz mężczyzny przy sekreterze ora,?, mizernego, w
salonie było jeszcze dwóch młodych Filipińczyków w liberiach koloru śliwkowego. Siedzieli jeden
obok drugiego na kanapie.
Mack powiedział Dundy musicie znalezć zielony krawat. Przetrząśnijcie cały dom, całą
ulicę, całe sąsiedztwo, ale musicie go znalezć. Zciągnij tylu ludzi, ilu będzie potrzeba.
Mężczyzna przy sekreterze wstał, nasunął kapelusz na oczy i wyszedł. Dundy zlustrował
Filipińczyków.
Który z was woził tego pana w brązowym ubraniu?
Wstał niższy.
- Ja, proszÄ™ pana.
Dundy otworzył drzwi do sypialni i zawołał Blissa. Na jego widok twarz Filipińczyka się rozjaśniła.
Tak, to ten pan.
Dundy zatrzasnÄ…Å‚ Blissowi drzwi przed nosem.
Siadaj.
Chłopak usiadł spiesznie. Dundy mierzył groznie chłopców, aż zaczęli się kręcić na kanapie. W
końcu burknął:
·ð ð Kogo jeszcze woziliÅ›cie po poÅ‚udniu do tego mieszkania? PotrzÄ…snÄ™li zgodnie gÅ‚owami.
·ð ð Nikogo, proszÄ™ pana powiedziaÅ‚ niższy.
Rozpaczliwie przymilny uśmiech rozciągnął mu twarz od ucha do ucha. Dundy zrobił krok w ich
stronÄ™.
Ażecie! warknął. A panna Bliss?
Wyższy z chłopców pokiwał gorliwie głową.
Tak, proszę pana. To ja ich wiozłem na górę. Myślałem, że panu się rozchodzi o kogo innego.
Spróbował się uśmiechnąć. Dundy zmroził go wzrokiem.
·ð ð Mniejsza o to, co myÅ›laÅ‚eÅ›. Odpowiadaj na pytania. Co to znaczy L c h?
·ð ð No, panienkÄ™ z tym panem.
·ð ð Z jakim panem? Tamtym?
Wskazał głową drzwi, zza których pokazał się Bliss.
·ð ð E, nie. Z innym. Nie-Amerykanern. PodniósÅ‚ gÅ‚owÄ™ i twarz mu siÄ™ znowu rozjaÅ›niÅ‚a. Ja to
myślę, że on jest Ormian.
·ð ð A to czemu?
·ð ð Bo on jest jakiÅ› inny, nie mówi jak my, Amerykany.
Spade parsknął śmiechem.
·ð ð A widziaÅ‚eÅ› kiedyÅ› Ormianina? zapytaÅ‚.
·ð ð Nie, proszÄ™ pana. I dlatego myÅ›lÄ™...
Urwał z mlaśnięciem na niecierpliwy pomruk Dundy'ego.
Jak wyglądał? spytał Dundy.
Chłopak uniósł ramiona, rozpostarł dłonie.
·ð ð O, wysoki, taki jak ten pan. WskazaÅ‚ Spade'a. Ciemny wÅ‚os, ciemny wÄ…sik. Bardzo
zmarszczył się z powagą bardzo przystojny pan. I taki aligancki. Laseczka, rękawiczki, nawet
gietry...
·ð ð MÅ‚ody? zapytaÅ‚ Dundy.
Głowa Filipińczyka podskoczyła w górę i opadła.
·ð ð A jakże! Pewnie, że mÅ‚ody.
·ð ð Kiedy wyszedÅ‚?
·ð ð Po jakichÅ› piÄ™ciu minutach odparÅ‚ chÅ‚opak. Dundy poruszyÅ‚ szczÄ™kÄ…,
jakby coś przeżuwał.
·ð ð O której przyszli? zapytaÅ‚.
Chłopak ponownie rozpostarł dłonie, uniósł ramiona.
Może o czwartej, może dziesięć po czwartej.
I nie przywoziliście nikogo więcej, do naszego przyjścia?
Filipińczycy po raz drugi potrząsnęli zgodnie głowami. Dundy mruk
nÄ…Å‚ kÄ…cikiem ust do Spade'a:
Sprowadz jÄ….
Spade uchylił drzwi do sypialni, skłonił się lekko i powiedział:
·ð ð Może pani pozwoli na chwilkÄ™, panno Miriam.
·ð ð O co chodzi? zapytaÅ‚a nieufnie.
·ð ð Na jednÄ… chwilkÄ™ powtórzyÅ‚ otwierajÄ…c szerzej drzwi. Po czym rzuciÅ‚ nagle do Blissa:
Może i pan pozwoli.
Do salonu weszła z ociąganiem Miriam, za nią Bliss, po czym Spade zamknął z powrotem drzwi.
Na widok windziarzy dziewczyna zagryzła lekko dolną wargę. Popatrzyła trwożnie na Dundy'ego.
Co to za ciuciubabka z tym młodym człowiekiem, którego pani tu sprowadziła? zapytał
Dundy.
Dolna warga zadrgała jej ponownie.
C-co?
Starała się przybrać wyraz zaskoczenia. Teodor Bliss przeszedł szybko przez pokój, zatrzymał się na
chwilę przed nią, jakby chciał coś powiedzieć, po czym zmienił widać zamiar, bo wrócił i ustawił się
za nią, z dłońmi opartymi na poręczy fotela.
Co za faceta pani tu sprowadziła? powtórzył Dundy szybko, ostro. Co to za jeden? Gdzie
jest? Czemu uciekł? Dlaczego nam pani o nim nie powiedziała?
Dziewczyna zakryła twarz dłońmi i zaczęła płakać.
·ð ð On nie ma z tym nic wspólnego wymamrotaÅ‚a przez palce. Nie ma z tym nic wspólnego.
Narobiłabym mu tylko kłopotu.
·ð ð Nie ma co, miÅ‚y chÅ‚optaÅ›! zauważyÅ‚ Dundy. %7Å‚eby siÄ™ nie dos-
tać przypadkiem do gazet, bierze nogi za pas i zostawia panią samą z zamordowanym tatusiem. Odjęła
ręce od twarzy.
Ależ on musiał! krzyknęła. Ma taką zazdrosną żonę! Gdyby się dowiedziała, że znowu się
ze mną spotyka, na pewno by go rzuciła i zostałby bez centa przy duszy.
Dundy spojrzał na Spade'a. Spade spostrzegł wybałuszone oczy Filipińczyków i pokazał im palcem
drzwi.
·ð ð Zmiatajcie! rozkazaÅ‚. Wycofali siÄ™ spiesznie.
·ð ð I któż to jest ten pani pieszczoch? spytaÅ‚ Dundy dziewczynÄ™.
·ð ð Ależ on nie miaÅ‚ z tym nic...
·ð ð Kto to jest?
Ramiona jej opadły, spuściła oczy.
·ð ð Nazywa siÄ™ Borys SmiekaÅ‚ow odrzekÅ‚a znużonym gÅ‚osem.
·ð ð Jak to siÄ™ pisze? PowiedziaÅ‚a.
·ð ð Gdzie mieszka?
·ð ð W Hotelu ZwiÄ™tego Marka.
·ð ð Zajmuje siÄ™ czymÅ› oprócz wyÅ‚udzania pieniÄ™dzy od kobiet? PodniosÅ‚a twarz wykrzywionÄ…
gniewem, ale szybko się opanowała.
·ð ð Niczym siÄ™ nie zajmuje odrzekÅ‚a.
Dundy obrócił się szybkim ruchem od mizernego.
Sprowadz go.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]