pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Herbert Frank Tom 4 God Emporer of Dune
- Herbert Frank Tom 6 Chapterhouse Dune
- Herbert Frank Zielony mĂłzg
- (08)_Nienacki_Zbigniew_ _Pan_Samochodzik_i_..._Zagadki_Fromborka
- 08 Zbigniew Nienacki Pan Samochodzik i Kapitan Nemo
- Brockway_Connie W labiryncie uczuć
- Anne McCaffrey Pern 03 Dragon Song
- Harrison Harry Stalowy Szczur 4 Stalowy Szczur i pić…ta kolumna
- 120. Danton Shelia Udany tandem
- Greg Keyes Chosen of the Changeling 2 Blackgod
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- botus.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nazywaliśmy Rózią. Natomiast matematyk i łacinnik budzili świętą grozę.
Nie wiem, dlaczego ten ostatni nosił u nas przydomek Grzesio, chociaż cały był
zaprzeczeniem wiejskiej dobrodusznej gamoniowatości. Myślę, że przejawiała się w tym piękna
ludzka dążność do oswojenia spraw i zjawisk niepojętych i budzących przerażenie. Z tej samej,
zapewne, przyczyny cyklony noszą dzwięczne kobiece imiona.
Pamiętam dobrze ten dzień, kiedy po raz pierwszy wszedł, a właściwie wkroczył do naszej
klasy. Staliśmy przed ławkami, a on przechadzał się między rzędami, patrzył na nas badawczo,
lustrował jak dowódca swój oddział przed defiladą. Trwało to długo. Potem kazał nam siadać i
111
Powtarzanie jest matkÄ… nauki (Å‚ac.).
podał listę lektur obowiązujących i nadobowiązkowych. Powiedział, że nie będzie nas zachęcał
do nauki, liczy tylko na nasz rozsądek i poczucie odpowiedzialności, bo w końcu młodzieńcy
rzymscy w naszym wieku przywdziewali togę męską i gotowali się do rządzenia największym
imperium świata.
Potem, ni stąd, ni zowąd, tak nam się przynajmniej zdawało, zaczął rysować na tablicy plan
Forum Romanum, począwszy od Auku Septymiusza Sewera aż do Bazyliki Konstantyna i
Portyku Nerona. Padały tajemnicze nazwy: Curia, Lapis Niger, Rostra, Basilica Iulia, Via Sacra,
zródło Juturny, Portyk Pereł. W naszych zeszytach kopiowaliśmy posłusznie plan Forum,
niewiele z tego rozumiejąc. Objaśnienia miały nastąpić pózniej. Na razie nasz profesor zadowolił
się uwagą: Być może przyjedziecie kiedyś do Rzymu w orszaku prokonsula. Powinniście zatem
poznać główne budowle Wiecznego Miasta. Nie chcę, żebyście się pętali po stolicy cezarów jak
nieokrzesani barbarzyńcy .
Do Rzymu przyjechałem dwadzieścia lat pózniej, nie w orszaku, ale sam. Ziemie, na których
urodziłem się, nie należały już wówczas do Cesarstwa Rzymskiego. Zciśle mówiąc, nie należały
nigdy w sensie politycznym. Jeśli należały, to w zupełnie innym znaczeniu tego słowa.
Pierwsze swoje kroki skierowałem na Forum. Była noc, więc Forum było zamknięte.
Patrzyłem tedy z Kapitolu na łuki, resztki portyków, kamienie zjadane przez czas. Obraz był
widmowy. W zimnym świetle reflektorów to centrum starożytnego świata było wielką szacowną
rupieciarnią, dnem, eschatologią cywilizacji, ostatecznym kształtem wszelkiej dumy i potęgi.
Odcięte od nocy było jak fotografia, a więc nierzeczywiste; otoczone lawą asfaltu, po której
toczyły się ze zgiełkiem i hukiem świetliste pojazdy. Nie było wątpliwości, kto wygra ten
pojedynek.
Na drugi dzień poszedłem zwiedzać Forum metodycznie w pełnym świetle słońca. To, że nie
czułem się zagubiony wśród kamieni, jest zasługą mego profesora łaciny. Wspominam o tym z
wdzięcznością. Ale jednocześnie prześladowała mnie myśl, że nie należy szukać Rzymu w
Rzymie, że nie tutaj przemówi do mnie wielkość tej cywilizacji.
Niechaj nie będzie to poczytane za polowanie na paradoksy, jeśli powiem, że odczucie owej
wielkości zaskoczyło mnie niespodziewanie w kilka lat pózniej w miejscowości New Castel w
drodze do Szkocji. Przebywałem wówczas w Anglii w zupełnie innych zamiarach niż
studiowanie śladów Rzymian. W tym czasie znałem już niezle południe Francji, czyli Gallia
Narbonensis112, ale Pont du Gard, Maison Carrée, arena w Arles czy teatr w Orange, przy caÅ‚ej
świetności tych zabytków, nie zrobiły na mnie tak wielkiego wrażenia i nie skierowały myśli na
nowe tory, jak to, co spotkałem na granicy Brytanii i Szkocji. Prowansja podobnie jak
112
Gallia Narbonensis Prowansja i Langwedocja
Hiszpania czy Dalmacja należała do Rzymu w sposób niejako naturalny dzięki temu samemu
niebu i przyrodzie, więc umysł włączał do imperium te podbite prowincje bez zdziwienia i
sprzeciwu. Przeciwnie, tam pod nawisłymi, niskimi chmurami, z których padał przejmująco
zimny deszcz, przesłanie Rzymian było czymś niezwykłym i jakby graniczyło z zuchwałym
szaleństwem.
W New Castel, w miejscu mego nawiedzenia Rzymem, nie było ani marmurowej świątyni,
ani nawet łuku tryumfalnego, nic, dosłownie nic, co mogłoby wywołać jakąkolwiek estetyczną
ekscytację. Był tam natomiast dobrze zachowany wał ziemny, ciągnący się przez pagórkowaty
teren w linii niemal prostej od ujścia rzeki Tyne na zachodzie aż do zatoki Solway na wschodzie,
przecinający całą wyspę najdalej na północ wysunięty szaniec cywilizacji, która usiłowała się
bronić przeciw nie podbitym, dzikim plemionom barbarzyńców.
Jak doszło do podboju Brytanii? Wyspa leżała daleko, poza basenem Morza Zródziemnego i
jak się może wydawać, poza kręgiem żywotnych interesów imperium. Wiadomości o jej
kształcie, zasobach i zamieszkujących ją ludach były mętne, pochodziły od żeglarzy i kupców, a
pełne były fantastycznych informacji. Najbardziej znana była prawdopodobnie relacja Pytheasa,
greckiego podróżnika z miejscowości Massilia113 w Galii, żyjącego w czasach Aleksandra
Macedońskiego. Dla przeciętnego Rzymianina Brytania leżała na granicy, jeśli nie poza
granicami geograficznej rzeczywistości, w pobliżu wyspy Thule, a więc na krańcach ówczesnego
świata.
Po raz pierwszy wojska rzymskie pod wodzą Juliusza Cezara stanęły na wyspie pod koniec
sierpnia roku 55 przed Chr. Ta śmiała operacja wojenna nastąpiła nagle, była niedostatecznie
przygotowana i omal nie skończyła się klęską armii inwazyjnej, składającej się z dwu legionów.
Wyspiarze czekali na najezdzców, już od momentu lądowania zadawali im poważne straty.
Juliusz Cezar nie stoczył z nimi żadnej decydującej bitwy, a wojska jego płytko zagłębiły się w
niegościnny kraj. Trudności aprowizacyjne, pogarszająca się pogoda, a nade wszystko zniszczone
przez fale przypływu części floty zmusiły wodza do zawarcia pokoju zaproponowanego przez
Brytów i wycofania się do Galii. Nie była to co prawda klęska, ale dość wątpliwy i drogo
okupiony połowiczny sukces.
Druga kampania w rok pózniej była zakrojona na daleko szerszą skalę niż pierwsza. Brało w
niej udział 5 legionów i 2 tysiące jazdy. Ogromna flota, licząca 800 okrętów, tak przeraziła
Brytów, że stawili opór najezdzcom dopiero w okolicy dzisiejszej Canterbury. Ale Cezar znów
popełnił fatalny błąd, lekceważąc prawa morza i część jego okrętów pochłonął żywioł. Gdyby
Brytom udało się zniszczyć flotę rzymską, legiony byłyby wydane na łaskę i niełaskę tubylców.
Najlepszym sprzymierzeńcem Cezara był brak zmysłu politycznego jego przeciwników. Na
113