pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Herodoto_de_Halicarnaso Los_Nueve_Libros_De_La_Historia_VIII
- Dayle Campbell Gaetz Mystery From History (retail) (pdf)
- historia wychowania(1)
- Historia Języka Polskiego
- Boris Akunin Ahilova smrt [croatian] (pdf)
- Henry Kuttner The best of Henry Kuttner 1
- James Patterson Alex Cross 03 Jack And Jill
- ZwoliśÂ„ski Andrzej WokóśÂ‚ Masonerii.compressed(3)
- B1_Wortschatz
- Agata KośÂ‚akowska Zaciszny Zakć…tek
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nea111.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Oczywiście gdzieś u kresu drogi w służbie sztuce mamił i przyciągał firmament praw-
dziwych gwiazd . Jednak nawet osiągnięcie pozycji gwiazdy nie zdejmowało z aktorki
odium dwuznaczności; jej pozycja jeśli nie społeczna, to na pewno moralna była przesą-
dzona i zdeterminowana już w momencie wstąpienia na scenę , a często (jako iż był to za-
wód dziedziczny, rodzinny) jeszcze przed urodzeniem. Doświadczyła tego nawet największa
gwiazda polskiego teatru Helena Modrzejewska, o której pisał Zbigniew Raszewski:
75
Własne nieślubne pochodzenie i nieślubne dzieci, dwuznaczna pozycja społeczna, banicja
towarzyska trudno o lepszy przykład sytuacji, w której można było dostąpić sławy i powo-
dzenia, ale razem z utratą godności osobistej.
***
Choć w dojrzałych dramatach Czechowa tematyka teatralna pojawia się właściwie tylko
raz właśnie w Mewie wszystko, o czym mówi przy okazji Niny Zariecznej, jest już za-
warte wcześniej w opowiadaniach. Ich realizm, mimo całej swej skrótowości, jest jakby lite-
racką ilustracją wywodów historyków teatru. I na odwrót... Kiedy czytamy wstrząsającą
Zmierć aktora Czechowa, przypomina się kolejny fragment eseju Dąbrowskiego:
%7łycie tułacze wędrownych aktorów szarpiące nerwy niepokojem, egzystencja z dnia na dzień,
w niepewności, postarzała wcześnie tak mężczyzn, jak i kobiety. Aktorów prowincjonalnych
czekała przeważnie przykra starość; sterane zdrowie i praca w ciężkich warunkach załamy-
wała często i wykańczała młodych stosunkowo ludzi. Osoby pochodzące z większych miast
dostawały się przez starania do tamtejszych towarzystw opiekujących się starcami i kończyły
żywot w przytułkach. Zmierć oczekiwała często aktorów po szpitalach, a potem pogrzeb we
wspólnym dole dla ubogich.
Nędza, najdotkliwsza materialna nędza była ich najwierniejszą towarzyszką życia. A drugą
wódka, wszechobecna, lejąca się obficie przy lada okazji, lub bez, pita po to, by uczcić suk-
ces albo zagłuszyć ból wszystko jedno. Baron podbiera urzędowy spirytus i spija resztki
szampana po bankietach, Krytyk nie potrafi się oprzeć zniżce dla aktorów, przepija się cały
dochód z benefisu, okolicznościowe amposze , a nawet album otrzymany z okazji jubile-
uszu. Mijają miesiące i lata rauszu w atmosferze wiecznej beztroski i zabawy, a refleksja, że
przepiło się i rozmieniło na drobne całe życie (Kalchas, Zmierć aktora) przychodzi jak zwykle
za pózno.
Bo przez te wszystkie lata zastępowała ją niezbędna w tym zawodzie nadzieja: na sukces,
powodzenie u publiczności, sowite amposze po benefisie, wreszcie na niezależność finan-
sową, która pozwoliłaby założyć własną antrepryzę gdyż, oczywiście prawie każdy aktor (jak
bohaterowie opowiadań Krytyk, Po benefisie, Portfel) uważał, iż to właśnie on najlepiej po-
prowadziłby przedsiębiorstwo, wymyślając oryginalny repertuar i znajdując nowe miasta god-
ne odwiedzenia. Rzeczywistość wyglądała niestety zgoła inaczej. Dąbrowski:
Prawie wszędzie jednak zawodziła frekwencja. Dyrektor zrozpaczony wywieszał wtedy w mie-
ście półtorałokciowy afisz o porywającym tytule i dziesięciu podtytułach poszczególnych ob-
razów atrakcyjnej i sensacyjnej bomby lub dawał na scenie najnowsze, głośne dzieło,
ostatnią premierę warszawską, w nędznej obsadzie i lichej oprawie dekoracyjnej. Publiczność
albo pozwalała się nabierać, albo broniła się przed naciąganiem.
Niebotyczne plany na przyszłość i szmira codzienności to dwa bieguny artystycznego
życia, którego nędza, miałkość, a przede wszystkim konkurencyjność, nie sprzyjały przyjaz-
ni, lojalności, zawodowej solidarności. Trzydzieści sześć miast! I cóż? powiada bohater Ju-
bileuszu tragik Tigrow Nie było dnia w mym życiu, abym nie padał ofiarą podłej intrygi. I
zapewne nie było też w życiu prowincjonalnej trupy dnia bez jakiegoś spisku, a przynajmniej
76
podstÄ™pu jak w ZemÅ›cie, gdzie komik zrywa benefis swej koleżanki ingénue, gdyż ta nie
chciała mu pożyczyć... szlafroka.
Cały zespół szczególnie uważnie pilnował antreprenera (gdyż zdarzało mu się uciec z ka-
są), a antreprener grabił swoją trupę, jak tylko mógł (opowiadanie Impresario pod kanapą). A
przecież i tak dochodziło często do nieuniknionej ostateczności bankructwa. Raz jeszcze
Stanisław Dąbrowski:
W razie bankructwa i ustąpienia dyrektora, aktorzy organizowali towarzystwo działowe spół-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]