pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Andrews Amy Jedna noc
- Zane Carolyn Noc Juliet
- Banks Maya Gorąca Noc
- McKenzie Cooper Jillians Master
- ICAO ANNEX 10 — AERONAUTICAL TELECOMMUNICATIONS
- Wen Spencer Brothers Price
- Carole Matthews Z tobć… lub bez ciebie
- 08. Erica Spindler Ukarać‡ zbrodnić™
- FM Busby Long View 1 Star Rebel
- Jerome Bigge Warlady 1 2565AD
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lolanoir.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
milczeniu pod podwórzową szopą na węgiel. Mrok zalegał ciężki, tłusty, stężały i wciąż
tężejący od rosnącego zimna; chwilami Trudny posuwał się naprzód niemal po omacku.
Grążel opisał był mu całą drogę z dokładnością aż przesadną. On znał Izaaka
Goldsteina; znał wszystkich złotników, jubilerów, właścicieli lombardów i paserów w
mieście. Bandyci, bandyci - myślał o Grążlu i Paniebudzie Trudny; a przecież sam był nikim
innym, jak paserem właśnie, i prowadził swój nielegalny interes na nieporównanie większą
skalę. Skąd wziął chociażby te wanny dla Generalmajora? - wszak nie wyprodukował ich we
własnej manufakturze. Nocą nie tylko wszystkie koty są czarne.
Rozpoznał cegielne rumowisko. To ta brama. Wszedł, zastukał do drzwi. Nic.
Zastukał głośniej. Obudziło się niemowlę, dzieci zaczęły krzyczeć:
- Mamełe! Tatełe!
Skrzywił się wbrew woli. Od pewnego czasu jidysz przyprawiał go o zimny dreszcz
strachu. Sięgnął do kieszeni, gdzie miał kartkę z nabazgraną pospiesznie wiadomością od
Grążla. Tymczasem wewnątrz szczęknęło jakieś żelastwo i drzwi, okrutnie skrzypiąc, uchyliły
siÄ™ na dwa palce.
- Ja do Mużryka - rzekł Trudny. Kobieta spojrzała nań krzywo.
- E?
- Do Mużryka.
- Pomyłka.
- %7ładna pomyłka, droga pani. Woła pani Mużryka, bo ja stąd nie odejdę.
- Zbój, kto tak po nocy...
- Mużryk! - syknął jej Jan Herman w pomarszczoną twarz i kobieta zamilkła.
Mużryk pojawił się po jakichś pięciu minutach; jeszcze dociągał na sobie nazbyt
obszerną kurtę, jeszcze poprawiał na głowie szarą uszatkę - był niesamowicie chudy i
wszystko na nim dosłownie wisiało.
- Ktoś pan, do ciężkiej cholery?! Trudny podał mu kartkę.
- Co to jest?
- Wiadomość.
- I co ja niby mam z nią zrobić w tych egipskich ciemnościach, zeżreć? Moment. - Na
powrót zniknął we wnętrzu mieszkania, skąd dochodziły przytłumione odgłosy coraz
liczniejszych rozmów; Trudny zastanowił się przelotnie, ile w nim właściwie mieszka rodzin.
Mużryk ponownie wyskoczył z mroku w mrok, niczym diabeł z pudełka. Potarł nie
ogolony policzek, łypnął na Jana Hermana; Trudny nie widział twarzy mężczyny, spowijała ją
gładka czerń bezświatła.
- Można spytać, na kija panu ten Goldstein?
- A tak sobie, dla hecy - warknÄ…Å‚ Jan Herman. - No, co jest? Idziemy? Nie idziemy?
Jaja mi zamarzajÄ….
- Bo i kto to widział, taką nocą przeklętą...
- Chryste Panie, nie smęćże, człowieku, mnie tam zegar tyka!
- Tfu, krześcijanin zatracony - Mużryk uśmiechnął się szeroko i mrugnął do Trudnego.
Trudny, zdjęty podstępnie sympatią do tego pozornie ponurego kościelca, odburknął coś,
wpadając w ten sam, na poły żartobliwy nastrój, nijak się mający do czasu i miejsca.
Przeszli przez ulicę, a potem przez coś, co wyglądało na świadomie zalodzony
śmietnik. Mużryk zgrabnie przeskoczył krzywy płot i Jan Herman poszedł w jego ślady,
pomimo nieporęcznego ciężaru pod pachą. Znowu ulica i znowu podwórze. %7łyd podszedł do
ciemnego okna, zapukał w szybę. Po chwili ponownie. Okno się uchyliło. Poszeptali coś w
jidysz. Okno się zamknęło.
- Tam - wskazał ręką Mużryk. Trudny obejrzał się i zauważył majaczący w mroku
zarys wysokiego gruzowiska po budynku zniszczonym podczas bombardowania. Zmarszczył
brwi.
- Mieszka tam?
- Nie, nie. Chodz pan.
Zaczęli się wspinać po ruinach. Dotarłszy na ocalałą platformę półpiętra, Mużryk
ruchem brody kazał Janowi Hermanowi spojrzeć wzwyż, ku szczytowi schodów urwanych w
połowie, wycelowanych szczerbatą krawędzią w przestwór czarnego nieba, zaciągniętego
wężowymi w swych kształtach i ruchach chmurami. Trudny wytężył wzrok. Na krańcu owych
schodów, na samym krańcu, ponad gruzowym zapadliskiem, siedział samotny człowiek.
- On?
- On.
- Co niby tam robi?
- Czeka na wnuczkÄ™.
- %7Å‚e co?
- No przecież widzisz pan, że szalony.
- O żeż kurwa.
- Idz pan, jak chcesz. Może coś panu powie. Licho go wie. - Mużryk zeskoczył z
półpiętra, cudem sobie przy tym nie łamiąc nóg, i szybko zniknął w nocy; noc go pochłonęła
w całości, razem z dzwiękami.
Trudny zaczął się wspinać po schodach do nieba. Szedł środkiem, bo nie ostały się im
żadne balustrady ani ściany boczne, a to jednak była znaczna wysokość; wiatr szarpał połami
starego płaszcza. Nie były ciche te jego kroki, nawet się nie starał, żeby były, ale Izaak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]