pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Mortimer Carole Bracia St Claire 01 Szkocka rezydencja
- Mortimer Carole 04 W atmosferze skandalu
- Mortimer Carole Sycylijski hrabia
- 122. Maguire Margo Dla Ciebie wszystko
- 100. Matthews Jessica Miasto nadziei
- Sanderson Gill Pragne tylko Ciebie
- 094. Matthews Jessica Zlote serce
- Kleypas Lisa Bow Street 3 Worth Any Price
- Le roman de Tristan et Yseut
- Fotografia_cyfrowa_Nieoficjalny_podrecznik_fotcnp
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lolanoir.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyszykowane i olśniewające. Jedna czy dwie obrzuciły pełnymi
podziwu spojrzeniami Pipa, który na szczęście był nieświadomy ich
zainteresowania.
Kelnerka wróciła z drinkami i lodami dla Archiego, podała je,
zachowując bezpieczną odległość, a potem umknęła z ich
zamówieniem na jedzenie. Edie i Pip przyglądali się, jak chłopczyk
energicznie ujmuje łyżkę i zabiera się do pakowania lodów do buzi.
- W jakim wieku są twoje dzieci? Edie uniosła rękę.
- Wolałabym dzisiaj zapomnieć o moim potomstwie.
Nie miała zamiaru przyznać się, że jest matką szybko dorastającej
potwornej nastolatki. Archie wpadł na świetny pomysł, by wypełnić
ciszę, waląc wielką czerwoną ciężarówką w górną drewnianą część
krzesełka i śpiewając Be be, czarna owieczka, ile sił w płucach.
Zagłuszył w ten sposób umiarkowanie nasilone starania nieziden-
tyfikowanej chanteuse, machając lepką łyżką. Edie go zignorowała. Jej
towarzyszowi najwyrazniej przychodziło to z trudem.
- Rzadko udaje mi się wyrwać bez nich. Bo przecież jeden dzieciak
właściwie się nie liczy, prawda?
- Nie - potwierdził Pip. - Rozumiem, że to niemożliwe.
- No cóż... - Edie postawiła na kokieterię. Nie zamierzała
zaprezentować się jako osoba całkowicie niedostępna. - Nie do końca
niemożliwe.
- No więc... - Pip jakby otrząsnął się z chwilowego paraliżu,
wywołanego nieustannym hałasem zaimprowizowanej perkusji
Archiego. - Chciałaś pomówić o Lissie i Jake'u?
- A tak. Jake i Lyssa.
Spojrzeli na siebie. Pip wyczekujÄ…co. Jest bardzo przystojny, kiedy
ściąga brwi, pomyślała Edie.
- Miałaś jakieś wiadomości od Lyssy?
- Nie. - O to samo pytał ją wczoraj.
- Nie zaczynasz się trochę martwić?
- Nie. Jestem pewna, że z Lyssą wszystko w porządku. -A potem
przypomniała sobie o pretekście tego spotkania. - Oczywiście trochę
się niepokoję. Kiedy wyjeżdżała, była w okropnym stanie. Mam
nadzieję, że nie zrobiła niczego głupiego.
- Lyssa nie należy do osób, które popełniają głupstwa.
- Nie - zgodziła się Edie. - Nie należy. - Spuściła wzrok. - Ale miłość
może dziwnie wpłynąć na kobietę.
Archie zaczął lizać ciężarówkę. Pip przyglądał mu się jak za-
hipnotyzowany.
- Tak słyszałem.
Nagle Archie wystrzelił z łyżki porcję lodów, która w zwolnionym
tempie poszybowała w stronę Pipa.
Edie jęknęła. Lody z pluskiem wylądowały na jego spodniach. Zerwał
się na równe nogi i zaczął wycierać je serwetką.
- O rany! - wykrzyknęła Edie. - Przepraszam! Przepraszam!
- Nic nie szkodzi. - Pip zdał sobie sprawę, że zwraca powszechną
uwagę, więc usiadł.
- To aksamit, prawda?
- Tak.
- Prawdziwy aksamit...
- Tak - powtórzył. - Słuchaj, to bez znaczenia. Oddam je do pralni
chemicznej. Pewnie się spierze. Niepotrzebnie je włożyłem.
Zapadła cisza, przerywana tylko śpiewem Archiego. Niektórzy goście
zaczęli posykiwać zniecierpliwieni. Chłopczyk oczywiście zupełnie
się nie przejął wywołanym przez siebie zamieszaniem.
- No więc - w końcu odezwała się Edie - co u Jake'a?
- Wciąż zachowuje się jak cipa. - Pip wyglądał na zaszokowanego
wyborem słów. - Przepraszam - zwrócił się do Archiego. -
Przepraszam.
- Cipa! - Archie natychmiast wykorzystał okazję do użycia
zakazanego słowa. - Cipa, cipa, cipa - zwrócił się do pary siedzącej
przy sąsiednim stoliku, pokazując w uśmiechu ząbki. - Cipa!
Goście zbledli.
- Archie, cicho bądz - syknęła Edie. Próbowała wzbudzić zainte-
resowanie synka czerwoną ciężarówką. - Bądz grzecznym chłopcem.
- Przepraszam - kajał się Pip.
- Zwykle jest bardzo grzeczny - zapewniła Edie. - Chyba jest
podekscytowany. - Zupełnie jak jego mama.
Pojawiło się jedzenie. Rozpaczliwie małe porcje, ułożone na gładkiej
białej porcelanie. Całe lata nie widziała dań w takiej formie. Sama
serwowała porcje przemysłowych rozmiarów, stosowne
dla dzieci o wilczych apetytach. Frytki i spaghetti bolognese zbyt mocno
wryły się w jej życie. Edie poczuła, że gaśnie w niej duch. Cóż ona tu robi,
do licha? Kogo chce oszukać? Nie mają z Pipem nic wspólnego. Jest
pewnie aufait ze wszystkim, co francuskie. Sprawiał wrażenie człowieka,
który czuje się swobodnie na wszystkich pięciu kontynentach. Popchnęła
końcem widelca maleńką główkę szparaga.
- Czy widzisz we mnie kobietÄ™, Pip?
Widelec jej towarzysza zatrzymał się w połowie drogi do ust. -Eee...
- To nie jest podchwytliwe pytanie. - Widelec opadł. - Czy widzisz we
mnie kobietÄ™?
Nerwowo przełknął ślinę w reakcji na ten niespodziewany zwrot w
rozmowie.
- Tak.
- AtrakcyjnÄ… kobietÄ™?
Pip ostrożnie zerknął na Archiego. -Tak.
- Masz na myśli, że tak, o ile nie byłabym obarczona szóstką dzieci?
- Prawdopodobnie należy wziąć to pod uwagę - wymijająco odparł Pip.
Opadła na oparcie krzesła.
- Edie, czy to do czegoś prowadzi? - odważył się zapytać.
- Owszem - przyznała, zbierając się na odwagę. - Myślałam, że byłbyś
zainteresowany... Widywaniem... Mnie.
- Widywaniem ciebie? Wzruszyła ramionami.
- Od czasu do czasu.
Pip był wyraznie zaskoczony. Edie ściszyła głos:
- Myślałam, że między nami zaiskrzyło. Na pożegnalnej imprezie u
Lyssy. Myślałam, że to była iskra zainteresowania.
Pip nawet nie drgnÄ…Å‚.
Edie nie czuła się zbyt pewnie, a teraz zupełnie straciła grunt pod
nogami.
- yle to odebrałam, prawda?
- Eee... Tak. PrzyznajÄ™, owszem.
- Och. - Edie bawiła się serwetką. - Nikogo wcześniej nie uwodziłam
- przyznała się. - Byłam zbyt zajęta. Nie miałam czasu poćwiczyć. Nie
wiem, co powiedzieć.
- Nie sądzę, że powinnaś cokolwiek mówić.
- O... - Uszło z niej całe powietrze. - Więc nie chcesz się nad tym
zastanowić?
Wyglądało na to, że Pip częściowo odzyskał równowagę.
- Edie, jesteÅ› bardzo atrakcyjnÄ… kobietÄ…. Bardzo atrakcyjnÄ…. Bez
cienia wątpliwości. Ale mężatką. Mężatką mającą dzieci.
- Mogę się wyrwać. - Oboje spojrzeli na Archiego. -Czasami.
- Słuchaj - Pip pokręcił głową - przykro mi, że uznałaś mnie za
uwodziciela, ale taki nie jestem. W zwiÄ…zkach wypadam bezna-
dziejnie, ale raczej popieram monogamię. Jesteście obie z siostrą
bardzo piękne...
Moja siostra. Lyssa. Edie usłyszała trybiki obracające się w głowie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]