pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Carole Matthews Z tobą lub bez ciebie
- Fielding_Liz_ _Serce_ze_zlota
- Carroll Jonathan Durne serce
- 100. Matthews Jessica Miasto nadziei
- Crimson Shadow 1 The Sword Of Bedwyr
- Jennifer R. 01 Alt. (tśÂ‚um. nieoficjalne)
- James Fenimore Cooper Autobiography Of A Pocket Handkerchief (PG) (v1.0) [txt]
- Margit Sandemo Tajemnica WśÂ‚adcy Lasu
- Ancient Greek Metaphysics Aristotle
- test3
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- elau66wr.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
granatowo-czerwoną bluzę i sportowe buty. Wyglądał oszałamiająco.
- Przyda nam się trochę męskiej siły - zauważyła Amy, ciągnąc na
korytarz worek ze śmieciami. - Tu jest już nie najgorzej, zajmę się innymi
pokojami.
- Staraj się unikać Irenę - poradził jej Jake. - Powiedziałem jej dzień
dobry, lecz tylko zamachała rękami i krzyknęła coś po hiszpańsku. Chyba
nie było to nic miłego.
- Postaram siÄ™.
Amy zniknęła w jednym z gabinetów.
Jake od razu odchylił opatrunek na czole Kirsten.
- Sprawdzasz swoją robotę? - spytała.
- Pewnie. Jak głowa?
- Trochę boli, ale to chyba nic groznego. Nie masz dziś żadnych
pacjentów?
- Roy i Scott zgodzili się mnie zastąpić, kiedy wyjaśniłem im całą
sytuację. Niepokoiłem się o moją najnowszą pacjentkę.
- No wiesz!
- Podejrzewałem, że nie zechce przestrzegać moich zaleceń, więc
chciałem ją przypilnować. I chyba dobrze zrobiłem - dodał, rozglądając się
po pokoju.
- Nie pracowałam sama. Właściwie to głównie Amy sprzątała.
- Tak czy owak, od tej pory pozwalam ci tylko nadzorować nasze prace.
Zabraniam ci podnosić cokolwiek cięższego od tego. - Wskazał na
przyniesione pudło.
- Co to? - spytała, odchylając wieko.
- Parę rzeczy, które mogą się przydać: strzykawki, spirytus. Moja
sekretarka wydzwania teraz po mieście i stara się zdobyć więcej. Wkrótce
będziesz już mogła jako tako funkcjonować.
Wzruszyła ją jego hojność. Jak mogła kiedykolwiek podejrzewać go o
egoizm i chciwość?
- Nawet nie wiesz, co to dla mnie znaczy.
- Wiem - odparł z uśmiechem. - Carlton już był? Nie zdążyła
odpowiedzieć, bo do pokoju zajrzała Amy.
RS
77
- Właśnie przyszedł. Gdzie chcesz go przyjąć?
- Chyba nie muszę ci odpowiadać, co? - skrzywiła się Kirsten. - No to
idę. %7łycz mi powodzenia - zwróciła się do Jake'a.
Zmarszczył brwi.
- Po co? Nie musisz w ogóle się przed nim tłumaczyć.
- Wiem, ale jestem pewna, że za wszystko będzie winił mnie.
Wyprostowała się i poszła na spotkanie najbardziej koszmarnego
mężczyzny swego życia.
- Panie Robercie, jak to miło, że pan wpadł.
Nawet jeśli zauważył jej chłodny ton, nie dał tego po sobie poznać. Nie
skomentował też jej widocznych obrażeń.
- Widziałem drzwi - zaczął bez zbędnych wstępów. -Czy wie pani, ile
mnie będą kosztowały nowe?
- Nie, ale przypuszczam, że sporo. Carlton pomachał jej palcem przed
nosem.
- Właśnie. Będę też musiał ściągnąć stolarza, a ten na pewno puści mnie
z torbami.
Ominął Kirsten i ruszył korytarzem, zaglądając po drodze do wszystkich
pokoi. Kirsten spojrzała na Jake'a i wzruszyła ramionami. Podążyła za
Carltonem, trzymając się jednak na tyle daleko, by nie wąchać duszącego
zapachu jego wody kolońskiej.
- To pani jest odpowiedzialna za te zniszczenia - oświadczył
niespodziewanie.
- Nie wiem dlaczego - odparła najspokojniej, jak umiała. - Przecież nie
miałam z tym włamaniem nic wspólnego.
Carlton zmrużył oczy.
- Policja powiedziała mi, czego ci faceci szukali. Gdyby nie trzymała tu
pani narkotyków, włamywacze nie zainteresowaliby się tym ośrodkiem.
Bądzmy szczerzy, takie miejsce aż się o to prosi.
Zdumiała ją jego dziwna logika. Jak można stawiać ośrodek zdrowia na
równi z nie ogrodzonymi basenami, opuszczonymi budynkami i innymi
miejscami, z natury rzeczy przyciągającymi uwagę nieproszonych gości?
- Moim zdaniem pani za to odpowiada.
- Nie zgadzam się - odparła spokojnie. - Takie rzeczy się zdarzają.
Ponieważ wszelkie naprawy są pańskim obowiązkiem...
- Tylko te wynikające z normalnego użytkowania - przerwał jej. -
WynajmujÄ…cy jest odpowiedzialny za wszystkie spowodowane przez siebie
zniszczenia.
Kirsten tak mocno zaciskała zęby, że aż rozbolała ją szczęka.
RS
78
- Ale przecież to nie ja to zrobiłam.
Carlton poprawił swój czarny krawat, który zdobiły musztardowożółte
słoneczniki.
- Nie będę na ten temat dyskutował. Wiem tylko, że ja też tego nie
zrobiłem. Te zniszczenia na pewno nie powstały w wyniku zwyczajnego
użytkowania czy też wypadku losowego.
- Więc pańskim zdaniem gabinet lekarski oznacza kłopoty? - wtrącił się
w końcu Jake.
Carlton zdecydowanie kiwnął głową.
- A więc skoro zależało panu na bezpieczeństwie swojej własności, to
czemu nie założył pan zewnętrznego oświetlenia lub systemu alarmowego?
- Diana Morrison nie domagała się takich luksusów -wycedził Carlton.
Kirsten dobrze wiedziała dlaczego. Diany nie było na to stać, a Carlton
miał przecież węża w kieszeni.
- Kiedy ona tu była, nie miałem żadnych problemów.
- Ciekawe dlaczego - mruknęła pod nosem Kirsten.
- No... w każdym razie mam tu takie wstępne obliczenia. - Carlton
[ Pobierz całość w formacie PDF ]