pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Kroniki brata Cadfaela 11 Doskonała tajemnica Peters Ellis
- 27 Tomasz Olszakowski Pan Samochodzik i Tajemnice Warszawskich FortĂłw
- Boge Anne Lise Grzech pierworodny 02 Tajemnica
- Alfred Szklarski Tajemnicza Wyprawa Tomka
- Charlaine Harris Grobowa tajemnica
- Margit Sandemo Cykl Saga o Ludziach Lodu (19) Zęby smoka
- Sandhammaren A vegzetes part Margit Sandemo
- Sandemo_Margit_42_Wymarzony_przyjaciel
- Sandemo _Margitt_08_Uprowadzenie
- Sandemo Margit Irlandzki romans
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- policzgwiazdy.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Juliana czuła, że łzy zakręciły jej się w oczach.
Och, nie, nie zniknę obiecała. Będę tutaj.
Uśmiechnął się do niej ciepło i odszedł, jakby rozpływając się we mgle.
Tylko mi nie zniknij... Jakie piękne słowa!
Juliana pospieszyła przez łąkę do domu. Po cichu wemknęła się do izby i zrzuciwszy
przemoczone ubranie, wślizgnęła się do łóżka. Ostrożnie ułożyła się pod przykryciem,
pochłonięta rozpamiętywaniem wrażeń, jakich dostarczył jej wieczór. Tak, będzie na niego
czekać. Oczywiście, będzie czekać!
Mijało lato, a na daszku nad drzwiami obory nie pojawiła się żadna gałązka jałowca.
Jorulv chodził zdenerwowany i niepewny. Coraz częściej można go było dostrzec
wpatrzonego w ścieżkę biegnącą wzdłuż jeziora. Jego niepokój zarazliwie działał i na innych.
Ulga, jaką odczuli z początku, zaraz po odejściu ojca, przerodziła się w głęboki lęk.
Co się stało z ojcem? Dlaczego nie wracał?
Jorulv powoli zaczął oswajać się z myślą, że być może będą musieli sami dawać sobie
radę przez zimę. Dlatego też rozdzielił obowiązki między wszystkie dzieci, zatrudnił nawet
Mattiego i małą Linneę. Matti miał już sześć lat, a Linnea cztery, i mogli pomóc na wiele
sposobów.
47
Ole i Jorulv skosili każdy spłachetek łąki, jaki tylko udało im się znalezć w okolicy, by
zgromadzić jak najwięcej paszy dla zwierząt. Skrzętnie zebrali zboże z maleńkiego poletka i
wszystkie warzywa z przydomowego ogródka. Dziewczęta każdą wolną chwilę spędzały przy
krosnach, bo dzieci rosły, wydawało się, z dnia na dzień, darły i wyrastały ze wszystkiego co
miały. Każda za mała część ubrania była natychmiast przerabiana na odzienie dla któregoś z
młodszych, tak aby nic się nie zmarnowało.
Dokładnie załatali wszystkie dziury w zabudowaniach gospodarczych, naprawili, co
trzeba. Z doświadczenia wiedzieli, że jeśli przyjdą ostre mrozy, będą musieli zabrać
najmniejsze zwierzęta do domu, by nie zamarzły na śmierć. Pracy mieli tak dużo, że Jorulv
wieczorami siadywał z Juliana i wspólnie planowali rozkład zajęć na następny dzień. Nie
mogli opanować lęku, że o czymś zapomną, wiedzieli, że skutki niedopatrzenia mogą być po
prostu katastrofalne.
Liście na drzewach zaczęły żółknąć. Niedługo już miały opaść, a wówczas każdego dnia
należało spodziewać się śniegu.
Być może nie poradzimy sobie ze wszystkim stwierdził Jorulv pewnego wieczoru,
kiedy siedzieli przy stole. Izbę oświetlała łojowa świeca. Właśnie odkryli, że zapomnieli o
odlaniu większej liczby świec. Co się stanie, jeśli ich nie starczy? Może jednak najlepiej
będzie, jeśli opuścimy gospodarstwo i spróbujemy odnalezć ścieżkę, którą powędrował
ojciec? Chyba powinniśmy przedostać się do ludzi?
Och, nie! przerażona Juliana zaprotestowała tak gwałtownie, że Jorulv nie posiadał
się ze zdumienia. Nie, ja... my nie możemy opuścić zagrody. A jeśli ojciec wróci i nie
zastanie nas tutaj?
Nie chodziło jej wcale o ojca, ale przecież nie mogła się do tego przyznać. Nikomu nie
zdradziła swojej tajemnicy.
Nagły wybuch Juliany obudził Rebeckę. Młodsza siostra wstała z łóżka i wraz z nimi
usiadła przy stole.
Ale musimy jak najprędzej podjąć decyzję stanowczo rzekł Jorulv. Jeśli mamy się
stąd wynieść, trzeba to zrobić, zanim spadnie śnieg. Inaczej nie zdołamy zabrać zwierząt.
Juliana z rozpaczą potrząsnęła głowa, ale nie mogła wydusić z siebie tego, co tak bardzo
chciała powiedzieć: że ona m u s i tu zostać. Tylko mi nie zniknij , tak przecież powiedział...
Zniecierpliwiona Rebecka westchnęła.
Och, mój Boże, jak bardzo bym chciała się stąd wydostać! Kocham to miejsce tak
samo jak i wy, ale czuję, że jeśli tu zostanę, to coś we mnie pęknie.
Pęknie? Nie rozumiem powiedział Jorulv.
48
Rebecka wzruszyła ramionami.
To takie trudne, Jorulvie. Sam wiesz, że staram się wywiązać z obowiązków, które
mnie przypadajÄ…, ale tak naprawdÄ™ marne sÄ… tego efekty. Wszystko, czego siÄ™ tknÄ™, jest zle
zrobione, nie tak porzÄ…dnie i Å‚adnie jak to, co robi Juliana.
Juliana patrzyła na siostrę zdumiona.
Ale przecież nikt z nas nie umie robić tak pięknych rzeczy, jak ty, Rebecko! To
właśnie ty potrafisz tak zestawić kolory, że aż się serce raduje, to ty...
Tak, tak, tak. Umiem robić to, co nikomu niepotrzebne. Potrafię ułożyć kwiaty w
wazonie, wycinać z drewna figurki, z których nie ma żadnego pożytku. Wiem, jak
chciałabym, by wyglądały moje ubrania, ale nigdy mi takie nie wyszły. I to wcale nie dlatego,
że nie mam odpowiedniego materiału, ale ponieważ nigdy nie udało mi się jeszcze uszyć
choćby jednego prostego szwu. Nienawidzę wykonywania tych samych czynności dzień w
dzień. Chcę robić coś nowego, tworzyć coś, co będzie piękne, co sprawi radość oczom!
Powszednie zajęcia są takie nudne!
Brat i siostra wpatrywali siÄ™ w niÄ… wielkimi, szeroko otwartymi ze zdumienia oczami.
%7ładne z nich nie wiedziało nic o zdolnościach twórczych czy o duszy artysty. Owszem, mieli
świadomość, że Rebecka nie lubi swych codziennych obowiązków i prawdę powiedziawszy,
nie umie ich właściwie wykonać. Natomiast ozdobić ciasto czy pięknie nakryć do stołu o,
tak, nikt nie umiał zrobić tego lepiej niż ona.
Rebecka znów westchnęła.
A, zapomnijcie o tym, to nie jest takie istotne. Bardziej przejmujÄ™ siÄ™ tobÄ…, Juliano,
zastanawiam się, co się z tobą dzieje. Raz jesteś rozradowana, wprost bije od ciebie szczęście,
to znów płaczesz przez cały dzień. Co ci jest?
Juliana uśmiechnęła się niepewnie.
Bardzo trudno mi to wyjaśnić. Wiem jedynie, że ja muszę tu zostać bez względu na to,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]