pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- 094. Matthews Jessica Zlote serce
- Carroll Jonathan Durne serce
- Roberts Nora AniośÂ‚ śÂšmierci
- D193. Major Ann SzaleśÂ„stwo Lacy
- Nora Roberts MrośĹźny grudzieśÂ„
- 0755. Winters Rebecca Portret milionera
- 0098.Tinsley Nina One dwie
- Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Wilhelm Gustloff
- platon_uczta_pdf
- Bagley Desmond Huragan
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btsbydgoszcz.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie będzie miał problemów z uzyskaniem zgody na zmianę
warunków zabudowy. A szczególnie jeśli wykaże, że osoba
protestująca nie jest obiektywna, ponieważ ma własne plany
zwiÄ…zane z tym obiektem.
- Nie zrobiłbyś tego własnej matce!
- Może nie, ale jestem pewien, że ty tak. - Potem spytał:
- Jak twój ojciec?
- Całkiem niezle. Nie mam czasu na pogawędkę. Muszę
pojechać do domu i przywiezć mu rzeczy. - Zaczęła wybie-
rać numer na klawiaturze, ale nim skończyła, chwycił ją za
nadgarstek, wyjął jej z ręki aparat, wyłączył i włożył do swo-
jej kieszeni.
- Co ty wyprawiasz?
- Mój samochód czeka. - Wziął ją pod ramię.
- To mnie nie obchodzi. - Zaparła się na piętach. - Popro-
szę o mój telefon.
- Nie kłóć się. Charlie Fletcher jest daleko, a ja jestem go-
tów zabrać cię do domu.
- Nadal mówisz mi, co mam robić?
- Wiesz, że to ma sens.
Gdy podniosła na niego wzrok, zobaczył w jej oczach
leciutki błysk, który mógłby być preludium do uśmiechu.
Prawdziwego uśmiechu. Nie do jednego z tych wymuszo-
nych, trochę rozpaczliwych, których używała, aby go prze-
konać, że nie podda się bez walki. Przypomniał sobie dziew-
czynę, w której zakochał się od pierwszego wejrzenia, od
pierwszego dotyku, przypomniał sobie zapach jej włosów,
gdy położyła mu głowę na ramieniu, a potem, jak zatracił
S
R
się w pierwszym słodkim pocałunku. Na chwilę przestał od-
dychać.
Pomyślał, że łatwo znów by się w niej zakochał. Gdyby
nie to, że naprawdę nigdy jej kochać nie przestał.
Zrobił, co w jego mocy, aby wymazać z serca to uczucie,
pogrzebać je pod stosem dumy i gniewu, gdy jego życio-
we plany zostały zniweczone przez dwoje dorosłych, któ-
rych nie obchodziło, że ktoś inny ucierpi z powodu ich
nienawiści.
Pomyślał o własnym egoizmie, o pielęgnowaniu swoich
drobnych żalów i uraz. Wmawiał sobie, że to on był odważny,
odchodząc i zaczynając życie na nowo, ona zaś była żałosna,
słaba i przestraszona.
Mylił się. Mylił się w wielu sprawach.
Ona, nie skarżąc się, tyle lat wypełniała swoje obowiązki.
Powinien zostać i jej pomóc. Podtrzymywać na duchu
własną matkę, gdy przechodziła ciężkie chwile.
Obwiniał Fleur o to, że stracił pięć lat z życia swego sy-
na, ale przecież to nie ona zawiniła. Dostał to, na co zasłużył.
Zrozumiał, że miała rację, mówiąc, że musi zasłużyć sobie
na miejsce w ich życiu - nie wielkimi gestami, ale samą co-
dzienną obecnością.
- Gwoli ścisłości, nie miałam zamiaru dzwonić do Char-
liego - powiedziała. - Chciałam zadzwonić do Sarah Carter.
Mogłaby podwójnie nam się przysłużyć, prawda?
- Ja też potrafię zrobić dwie rzeczy na raz.
- Nie bardzo cię widzę, jak robiąc zakupy, jednocześnie -
dyskretnie rozpuszczasz plotki. Wszyscy widzieli ambulans;
i chcą się dowiedzieć szczegółów.
- Możesz zadzwonić do Sarah i szczegółowo jej o wszyst-
S
R
kim opowiedzieć - poradził. - W ten sposób wiadomość
jeszcze szybciej siÄ™ rozejdzie.
W końcu zgodziła się z nim przynajmniej w jednej spra-
wie. Potem już bez oporu pozwoliła wziąć się pod ramię
i poprowadzić do samochodu.
- A poza tym - przekonywał - gdy ty będziesz pakować
rzeczy dla ojca, ja, równie dobrze jak Sarah Carter, potrafię
zaparzyć ci herbatę z dużą ilością cukru. - Pochylił się, aby
otworzyć dla niej drzwi. - Dla złagodzenia szoku.
Parsknęła. Podejrzewał, a właściwie miał nadzieję, że ze
śmiechu.
- Mimo wszystko nie jesteś Sarah - rzekła, wsuwając się
na siedzenie. Wyciągnęła rękę. - Mój telefon?
Bez komentarza oddał jej aparat i zanim zdążył wyjechać
z parkingu, już rozmawiała.
Zadzwoniła nie tylko do Sarah, ale również do niektórych
swoich pracowników, aby przyszli i ją zastąpili.
Pomyślał, że będzie jej potrzebna o wiele większa pomoc.
Po wyjściu ze szpitala Seth Gilbert będzie potrzebował opie-
ki. Kto wie, ile czasu upłynie, zanim stanie na nogi?
A nawet gdyby w jakiś cudowny sposób szybko powrócił
do zdrowia, w żadnym razie nie będzie w stanie należycie
przygotować się do prestiżowej wystawy w Chelsea.
Zastanawiał się, czy nie wspomnieć o tym Fleur, ale
w końcu zdecydował, że chwilowo miała dość zmartwień.
Prócz tego zaczynał pojmować, że czyny przemawiają moc-
niej niż słowa.
S
R
ROZDZIAA ÓSMY
Fleur poszła na górę po rzeczy ojca, Matt zaś zaparzył
herbatę i zrobił kanapki. Gdy pojawiła się w drzwiach, pod-
sunął jej krzesło i zmusił, aby coś zjadła.
- Nie mam czasu... - Westchnęła nieco zbita z tropu, uno-
sząc się z krzesła. - Włożę do lodówki i zjem po powrocie
- powiedziała.
- To nie jest dobry pomysł.
-Matt...
- Wykończysz się i nie będzie z ciebie żadnego pożytku.
A jesteś potrzebna ojcu i Tomowi. - Odrzucił przewrotną
myśl, że gdyby zemdlała, musiałaby przyznać, że nie pora-
dzi sobie bez niego.
Nie, to nieprawda. Przedtem dawała sobie radę sama.
Przez długich sześć lat.
Uciekł, a powinien z nią zostać. Teraz musiał być cierp-
liwy, pokazać, że jest niezbędny, zanim sama to zrozumie.
Kiedyś uznał jej miłość za coś oczywistego, za swoje niezby-
walne wręcz prawo. Odrzucił ją, a więc teraz, jeśli chciał, aby
byli rodziną, musiał sobie zasłużyć na miejsce w jej życiu.
Zdał sobie sprawę, że pragnie tego bardziej niż czegokolwiek
na świecie. Nie chciał, aby życie Toma było rozdarte pomię-
dzy ich dwoje, chciał, aby byli razem. Na zawsze.
S
R
Fleur postawiła torbę, którą trzymała w ręku, i opadła na
krzesło.
- Kto odbierze Toma ze szkoły? - spytał, nalewając jej her-
batÄ™ i wsypujÄ…c cukier.
- Nie słodzę.
- Nawet nie zauważysz - zapewnił. - Co z Tomem? - spy-
tał ponownie.
- Sarah zabierze go do siebie i da mu podwieczorek - po-
wiedziała pospiesznie, chcąc go uprzedzić, aby nie zdążył za-
oferować swojej pomocy.
Mimo że niczego nie pragnął bardziej, wiedział, że jesz-
cze nie nawiązał z synem bliskiego kontaktu. Teraz, gdy jego
dziadek był w szpitalu, chłopiec powinien przebywać z kimś,
kogo zna i z kim czuje siÄ™ bezpiecznie.
Wszystko w swoim czasie.
- W czym ci mogę pomóc? - spytał. - Chyba coś jednak
mogę zrobić? Dasz radę wrócić sama ze szpitala?
- Dziękuję, Matt. Już zrobiłeś dla mnie bardzo dużo.
Nawet jeszcze nie zaczął. Ale tego nie powiedział.
- W takim razie jeśli obiecasz, że zjesz kanapkę, usunę ci
siÄ™ z drogi.
Zanim skinęła głową, zauważył w jej oczach przelotny
wyraz zaskoczenia - ale może tylko mu się zdawało...
- Oczywiście. Musisz mieć mnóstwo spraw do załatwienia.
- Nic, co nie mogłoby poczekać, jeśli będziesz mnie po-
trzebować - zapewnił.
- Dziękuję, naprawdę. - Była bardzo stanowcza. Zdeter-
minowana. Spróbowała się uśmiechnąć. - Przepraszam, że
nie okazałam ci wdzięczności. Naprawdę ogromnie mi po-
mogłeś.
S
R
Zanim odpowiedział, pozwolił sobie lekko dotknąć jej ra-
mienia.
- Masz numer mojej komórki. Zadzwoń, jeśli będziesz
czegoś potrzebować. Nawet w nocy. I nie zapomnij zadzwo-
nić do Dereka Martina. Daj mu znać, że jesteś zainteresowa-
na poważnymi ofertami w sprawie sprzedaży stodoły.
- Nie zważasz na plany swojej matki? - spytała.
- Jeśli ona tak pragnie ją kupić, zapłaci cenę rynkową.
Fleur nie spieszyła się z jedzeniem kanapki. Powoli po-
pijała herbatę. Powinna teraz zająć się ustalaniem planów
przygotowywaniem grafiku zajęć oraz tysiącem innych rze-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]