pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Cabot Meg Pamiętnik Księżniczki 01 Pamiętnik Księżniczki
- Glen Cook Black Company 01 Black Company
- Beverley Jo Malżeństwo z rozsądku 01 Malżeństwo z rozsądku
- Macomber Debbie Blossom Street 01 Sklep na Blossom Street
- 06. Roberts Nora Druga miłość 01 Druga miłość Nataszy
- Alexa Young Frenemies 01 Frenemies (pdf)
- Bova, Ben Orion 01 Orion Phoenix
- James M. Ward The Pool 01 Pool of Radiance
- Janet Dailey Calder 01 This Calder Range
- Dalton Tymber Triple Trouble 01 Trouble comes in threes
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nea111.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zanim zdołał wyłuszczyć, co ma na myśli, otworzyły
się drzwi gabinetu i do pokoju wszedł McCallum
lustrujÄ…c
wÄ…skimi, szarymi oczami Abby i Daltona.
- Cześć, Robert - rzucił sucho, wyciągając dłoń.
- Miło cię widzieć.
- Ciebie również, Grey - odparł tamten kordialnie,
spoglądając ciepło na Abby. -Właśnie odnowiłem znajo-
mość z twoją czarującą sekretarką. Znaliśmy się w Char-
lestonie.
- Naprawdę? - spytał McCallum.
Oczy Daltona i Abby spotkały się.
- Właśnie mówiłem jej o mojej separacji z Lii
Myślałem, że może uda mi sieją namówić, żeby zjadła a
mnÄ… obiad dziÅ› wieczorem.
Twarz McCalluma pociemniała groznie. Szybko
przysunął się do Abby i objął ją ramieniem gestem pełnym
i władczym.
- Nie sądzę - powiedział. Jego głos był głęboki
i opanowany, jak w sÄ…dzie.
Wydawało się, że Dalton zadrżał.
- Ooo?
64
Błyszczące oczy McCalluma spoczęły na twarzy Abby
z jakimś specyficznym rodzajem głodu.
Tym niemniej byłoby nam miło gościć cię dziś
wieczorem w naszym mieszkaniu na obiedzie - rzekł
otwarcie. - Prawda, Abby?
Oczywiście - przytaknęła z niekłamanym entuzjaz-
mem, głównie dlatego, że myśl o kolejnym wieczorze
sam
sam z McCallumem była dla niej nie do zniesienia.
Bała się go.
Ramię wciąż obejmujące ją ciasno budziło w niej
coraz większą złość, ale nie próbowała się uwolnić.
Bardzo chętnie - powiedział Dalton. - O której?
-Koło siódmej - McCallum obrzucił Abby długim
spojrzeniem i ruszył w kierunku swego biura. - Wejdz,
proszÄ™. Zanim przedyskutujemy warunki transakcji, po-
wiem ci, jak do nas trafić - gdy weszli, zamknął drzwi.
Abby nie bez satysfakcji stwierdziła, że Dalton wciąż nie
odzyskał zimnej krwi. Z uśmiechem wróciła do biurka.
W mieszkaniu McCalluma panowałaby głucha cisza,
gdyby nie miłe pogawędki pani McDougal, która
przygo-
wywała wspaniały stek, sałatkę ze szpinakiem, piekła
kruche bułeczki i placek jabłkowy z kremem na deser.
Wąskie oczy McCalluma przesuwały się po Abby jak
pędzel artysty na płótnie. Ubrana była w lekko szelesz-
czącą, długą suknię z tafty na cieniutkich ramiączkach.
Założyła ją, żeby mu pokazać, że wie jak się ubrać, żeby
zatrzymać na sobie męskie oko. Nie liczyła jednak, że
zrobi aż takie wrażenie. Poprawiła nerwowo palcami
wysoko upięte włosy i migoczące złote kolczyki w
uszach.
McCallum miał na sobie ciemny, wieczorowy gar-
nitur. Przebrali siÄ™ do obiadu po raz pierwszy i Greyson
65
z rozbawieniem pomyślał o minie Daltona, gdyby ten
pokazał się w sportowym płaszczu.
- Martini, Abby? - spytał ją po chwili, wstając z sofy
i podchodzÄ…c do baru.
Potrząsnęła głową przecząco.
- Jeśli masz wino, chętnie napiłabym się szklaneczkę
- siadła na krześle obok sofy, starannie wygładząjąc
eleganckÄ… sukniÄ™.
- Pewnie słodkie? - wyciągnął się lekko i spojrzał na
niÄ…. - Niestety, mam tylko bardzo wytrawne sherry.
A może brandy?
- Chętnie, dziękuję.
- Zdenerwowana? - spytał. Nalał do kieliszka bur-
sztynowy płyn i podał go jej, sobie zaś nalał whisky.
- Troszeczkę - przyznała z nieśmiałym uśmiechem.
Ale to z twojego powodu, a nie Roberta" - pomyślała, ]
Usiadł naprzeciwko niej, zakładając nogę na nogę.
- Boisz się usiąść koło mnie? - spytał z ironią.
- Ja... ja tylko muszę uważać na suknię skłamała,
prostując spódnicę. - Tafta się łatwo gniecie.
PociÄ…gnÄ…Å‚ Å‚yk whisky.
- Było tak, jak myślałaś, gdy go zobaczyłaś?
Podniosła głowę.
- Prawie - wolno popijała brandy. - Nie zmienił się
- Jest od ciebie dużo starszy - zauważył.
- Dwadzieścia lat.
Rozparł się wygodnie na sofie i przechyliwszy głowę
w jedną stronę, przyglądał się jej.
- Pociągał cię jego wiek? - spytał burkliwie.
Podniosła oczy.
- SÅ‚ucham?
- Sądziłaś, że nie będzie zbyt wymagający w łóżku?
66
Gdy tylko dotarło do niej jego pytanie, poczuła, że
krew uderza jej do głowy. Postawiła kieliszek na stole
i zerwała się na nogi.
-Ty wstrętny!...
O co chodzi, kochanie? Czyżbym uderzył w czuły
punkt? - stanął obok niej, jego oczy były wąskie i zimne.
-Chodz, Abby, porozmawiajmy. Szukałaś mężczyz-
, który nie zagrażałby ci pod tym względem? Boisz się
seksu?
Wzdrygnęła się odruchowo, postanawiając, że zo-
nie w swoim pokoju aż do przybycia Daltona.
Dzięki Bogu pani McDougal tego nie słyszała...
Ale McCallum był szybszy. Zanim zdążyła się ruszyć,
był już w drzwiach, zagradzając jej przejście.
-Teraz nie wyjdziesz - rzekł stanowczo. - Koniec
z ucieczką. Chcę wiedzieć - i ty mi powiesz.
-O, nie, nie powiem! Nie muszę ci odpowiadać na
takie pytania!
Ale ja chcę znać odpowiedz! - powiedział tonem,
którego używał w sądzie. Rzucił się naprzód, chwycił
jÄ…
mocno w talii i trzymał przed sobą.
-Co cię w nim pociągało, Abby? - uścisk silnych
dłoni sprawiał jej ból. -W mężczyznie, który mógłby być
twoim ojcem...
Ty też prawie mógłbyś! - machnęła ręką, chcąc go
uderzyć
-No, no, no, kochanie - zaśmiał się krótko. - Chyba
ci się nie udało. Czy jesteś oziębła, Abby?
Więc dobrze! - krzyknęła, drżąc z gniewu i bólu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]