pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Ulicka Ludmila Medea i jej dzieci
- I, Q Peter Dav
- Antologia Gra półsłówek (pdf)
- śąeromski S. Zamieć‡
- Królowie Kalifornii 06. Child Maureen W wirze emocji (2010) Jericho&Daisy
- Herbert Zbigniew Labirynt nad morzem
- Van Vogt, AE More Than Superhuman
- Chmielewska_Joanna_ _Babski_motyw
- Janusz GśÂ‚owacki Paradis
- America’s Great Depression Murray N.Rothbard
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- policzgwiazdy.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nas. Prawie ju\ z nami nie rozmawiał na ten temat, nic ju\ nie opowiadał, coraz bardziej
zamykał się w sobie.
Pewnego dnia podczas kolacji, gdy Horst i ja próbowaliśmy go zagadnąć, pytaliśmy, co teraz
robią, podniósł nagle wzrok znad talerza, popatrzył mi w oczy i powiedział tonem dość
agresywnym: Co właściwie dziadek robił podczas wojny?"
Pomyślałam sobie, w porządku, interesuje się i ma prawo wiedzieć, co jego dziadek wtedy
robił. A ja powinnam mu opowiedzieć to, co wiem. Mój ojciec mieszkał ju\ wtedy w domu
opieki, około 80 kilometrów od nas, odwiedzaliśmy go mniej więcej raz lub dwa razy w
miesiącu, ale rzadko kiedy zabieraliśmy ze sobą Dietera. A więc opowiedziałam mu to, co
wiedziałam o tamtych czasach, o czasach, które znałam tylko z relacji ojca. Starałam się
wyjaśnić, przedstawić, opisać, wyjaśniałam i opowiadałam o urojonym jak się okazało
świecie, który nie miał nic wspólnego z rzeczywistością. Dieter przez chwilę słuchał, nie
patrząc na mnie. Potem nagle się zerwał, rzucił widelec i nó\, którymi cały czas stukał w stół,
popatrzył na mnie nieprzytomnym wzrokiem i krzyknął: Kłamiesz, on jest mordercą!
Kłamiesz, kłamiesz! Dziadek był i jest mordercą". Krzyczał, krzyczał, a\ wreszcie Horst
wstał i wymierzył mu policzek. Potem ją zaczęłam krzyczeć na obu, to było straszne.
77
Dieter wybiegł, zamknął się w swoim pokoju i nie pokazał się ju\ przez cały wieczór.
Coś w nim pękło. Ile\ to razy próbowałam potem z nim rozmawiać, wyjaśnić mu, co się
wtedy to cholerne wtedy! działo. Mówiłam jak do ściany. Siedział naprzeciw mnie,
wpatrywał się we własne kolana, zaciskał kurczowo dłonie i nie odzywał się. Wszystko było
bezcelowe. Nie chciał wcale mnie słuchać, Horsta te\ nie.
W parę tygodni pózniej wrócił do domu z jakimiś papierami, które rozło\ył na stole w kuchni.
Były to stare dokumenty.
Czy znasz rodzinę Kollegów?" zapytał. Nie, nigdy o niej nie słyszałam"
odpowiedziałam. Popatrz wskazał le\ące na stole papiery mieszkali kiedyś w tym
domu". Masz na myśli nasz dom?" starałam się odcyfrować jeden z dokumentów. Tak,
ten, w którym teraz mieszkamy" on na to. Nie wiedziałam, do czego zmierza. No dobrze,
ale o co ci chodzi?" zapytałam. Nic wa\nego" odrzekł i zaczął mówić, zupełnie
spokojnie. Kollegów w 1941 roku zabrano stąd, z tego domu, zmarli w 1944 w Oświęcimiu.
Twój kochany tatuś z twoją kochaną mamusią wprowadzili się tu następnego dnia".
Wyrwał mi kartkę z ręki i zaczął krzyczeć: Mam ci to przeczytać? Mam ci przeczytać? Tu,
tu jest to napisane. «Tutaj mieszkali Martha Kolleg, lat 2, Anna Kolleg, lat 6, Fredi Kolleg, lat
12, Harry Kolleg, lat 42, i Susanne Kolleg, lat 38. Eksmitowani 10 listopada 1941.
Deportowani 12 listopada 1941. Oficjalna data śmierci dzieci i matki 14.01.1944. Ojciec
uchodzi za zaginionego. Miejsce Å›mierci: OÅ›wiÄ™cim. Rodzaj Å›mierci: » Chcesz znać
szczegóły? Mamo? I ty o tym wszystkim rzekomo nie wiedziałaś? Twój ojciec nigdy ci o tym
nie mówił?"
Nic nie odpowiedziałam. Zaczęłam nerwowo krzątać się po kuchni. Nie wiedziałam zresztą,
co mogłabym na
78
to odpowiedzieć. Ojciec nigdy nie wspominał, \e mieszkamy w zarekwirowanym domu.
Zawsze sądziłam, \e to stara posiadłość rodzinna. Ale co, u licha, miałabym tak naprawdę
powiedzieć memu synowi? Związać się z nim, a potępić własnego ojca?
Spróbowałam porozmawiać o tym z mę\em, i Horst obiecał mi, \e spokojnie pomówi z
Dieterem. Ale i ta rozmowa niewiele dała. Wręcz przeciwnie: mój syn zwrócił się teraz tak\e
przeciw memu mÄ™\owi.
Zresztą Horst niezbyt zręcznie poprowadził tę rozmowę. Jest zdeklarowanym zwolennikiem
Zielonych i określa siebie jako lewicowca. Jego zdaniem, mamy dziś zupełnie inne problemy,
jak choćby ekologiczne czy nuklearne. I w tym.duchu starał się ukierunkować Dietera.
Powtarzał bez przerwy, \e faszyzm to nie temat dla młodego Niemca dzisiaj i \e przeszłość to
przeszłość, i nale\y wreszcie o niej zapomnieć. Krytyka faszyzmu to sprawa filozofów, a nie
młodych w wieku dojrzewania. Młodzi ludzie powinni dziś demonstrować przeciw siłowniom
atomowym, przeciw zanieczyszczeniu środowiska. Wszystko inne jest uwarunkowane
społecznie i musi ulec zmianie w toku przemian społecznych, a potem nie będzie ju\ tak\e
\adnego faszyzmu i tak dalej, i tak dalej; takie tam teoretyczne ględzenie. Dieter siedział
naprzeciw niego, potrząsał tylko głową i próbował z nim polemizować, ale Horst nie
dopuszczał go do głosu.
Kiedy wreszcie Dieter zupełnie zamilkł, a Horst mówił i mówił na okrągło, spróbowałam im
przerwać pytając Dietera, co on na to. Popatrzył na mnie, popatrzył na Horsta i rzucił tylko
jedno zdanie: A co to wszystko ma wspólnego z tym, \e mój dziadek jest mordercą?" Wstał i
poszedł do swego pokoju.
Następne tygodnie były straszne. Co wieczór dyskusje, krzyki, łzy, oskar\enia. Dieter i ja
atakowaliśmy się wzajemnie niczym wyznawcy dwóch ró\nych re-
79
ligii zgoła odmiennymi prawdami. Horst chronił się przed telewizorem i' w ogóle przestał
do czegokolwiek mieszać. Od czasu do czasu wyskakiwał z jakąś bezsensowną radą, jak na
przykład, byśmy ju\ przestali i nie brali wszystkiego tak powa\nie. Ale to nic nie dawało,
wręcz przeciwnie. Dieter wszystko brał powa\nie.
Z czasem zaczęłam się bać, \e stracę własnego syna. Do zerwania z ojcem nigdy nie doszło,
mimo tego wszystkiego, czego się od niego dowiedziałam. A teraz musiałam się bać, \e takie
zerwanie mo\e nastąpić między mną a moim synem. Znalazłam się w rozpaczliwej sytuacji,
musiałam wybierać między synem a ojcem.
Najpierw oczywiście chciałam spróbować porozumieć się z synem. Nie rozmawialiśmy ze
sobą ju\ chyba ze dwa tygodnie, kiedy pewnego wieczoru poprosiłam go, by raz jeszcze mnie
wysłuchał. Starałam się opowiedzieć mu, czego dowiedziałam się od ojca, mówiłam o
zwiedzaniu Oświęcimia i innych prze\yciach z mojej młodości. Miałam szczery zamiar
wyjaśnić mu, jak przekazano mi dzieje mego ojca i historię narodowego socjalizmu, jak na to
zareagowałam i na ile w ogóle mnie to zaprzątało. Starałam się tak\e uświadomić mu ró\nicę
między dwoma pokoleniami. Nam, w jego wieku, nigdy nie przyszłoby do głowy, by w
kółkach zainteresowań zgłębiać historię miasta w okresie nazizmu. Jak głupi i naiwni,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]