pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Kroniki brata Cadfaela 11 Doskonała tajemnica Peters Ellis
- James White SG 11 Mind Changer
- Loius L'Amour Sacketts 11 The Sky Liners
- Breeds 11 Jacob's Faith
- Alcott, Louisa May Hombrecitost
- Smith Guy N. Trzesawisko 2 Wedrujaca Smierc
- 17. May Karol Zmierzch Cesarza
- May Karol Piram
- Henry Kuttner The best of Henry Kuttner 1
- Wil McCarthy The Queendom of Sol 03 Lost in Transmission (Bantam)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btsbydgoszcz.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zrozumiałem, czemu opuściła go squaw.
Wątpię, czy dostaniesz te skalpy, odpowiedziała jego władczyni.
Czemu?
Nie jesteś sam. Skoro tylko przybędziemy do Jasnej Skały i skoro opowiem seniorowi
Meltonowi i Mogollonom, \e szubrawcy uciekli i jadÄ… do nich, natychmiast rozpocznie siÄ™
wielka obława na owe psy. A wówczas skalpy zedrą z nich Mogollonowie.
Zadowolę się tym, \e zobaczę właścicieli skalpów przy palu męczeńskim. Pragnę, aby&
Nie mógł dokończyć zdania, poniewa\:
Uff, uff, uff. rozległo się przy ognisku.
Yuma skoczyli na równe nogi i wrazili z początku zdumione, a następnie uradowane
spojrzenia skierowali na człowieka, który wystąpił z zarośli. Widzieliśmy go tak\e. Był to
Melton.
Jonatan! zawołała Judyta, zrywając się z ziemi.
Judyta! odpowiedział.
Padli sobie w objęcia. Odpowiedzi krzy\owały się z pytaniami:
Skąd przychodzisz? zapytał.
Z pueblo. A ty?
Z Jasnej Skały. Dokąd dą\ysz?
Do Mogollonów. A ty?
Do pueblo, do ciebie, jak łatwo mo\esz sobie wyobrazić.
Czemu to? Czemu chcesz wracać, skoro tak szczęśliwie się wymknąłeś?
Poniewa\ chcę mieć tych, przed którymi uciekłem.
Nie ma ich ju\ tam. Podą\yli do Jasnej Skały.
Do piorunów! Czy wyprzedzili was, czy te\ są za wami?
Wyprzedzili.
A zatem wcześniej wyruszyli z pueblo?
Tak.
Jak dawno?
Wyjechaliśmy natychmiast po nich. Lękałam się o ciebie.
A zatem nie dotarli jeszcze do Jasnej Skały.
Owszem, ubiegli nas znacznie. Schwytali mnie po drodze i zawlekli na pustkowie, gdzie
rzucili na łaskę losu. Nie znałam okolicy. Błąkałam się przez cały dzień. Potem całą noc
przele\ałam pod gołym niebem sama jedna, to było straszne, a\ nareszcie znalezli mnie nasi
Yuma. To pozwoliło wrogom ubiec nas o przeszło dzień drogi.
A zatem mogli ju\ dziś rano przybyć do Jasnej Skały! Kto by to pomyślał! Nie
spotkaliśmy \adnych śladów. Musisz mi wszystko dokładnie opowiedzieć. Ale powiedz przede
wszystkim: Vogel wciÄ…\ tkwi jeszcze w korytarzu pueblo?
Nie; znalezli go i uwolnili.
Tupnął nogą o ziemię i zawołał wściekle:
Diabeł musiał im chyba drogę wskazać albo ty!
Nie mogę zarzucić sobie braku przezorności! Nie uwierzysz, jak ja, dama, byłam przez
nich traktowana! Odkryli drogę, która prowadziła z mojej kuchni, a nawet drogę podwodną.
A zatem muszę ich schwytać. Muszę, muszę! Niech zejdą z tą tajemnicą do grobu,
inaczej bowiem w \adnym zakątku ziemi nie będę bezpieczny! Ale dlaczego nie ma przy tobie
mego ojca?
Ojciec twój jest z nimi. Zaskoczyli go w mieszkaniu, związali, zakneblowali i zawlekli ze
sobÄ….
To jest& jest& niestety& nieszczęście& na które& nie byłem przygotowany!
wykrztusił. Dobrze przynajmniej, \e ojciec schował pieniądze pomiędzy cholewy!
Dobrali się i do cholew wyznała Judyta.
W takim razie są te łotry w sojuszu ze wszystką złą mocą piekieł! Ja& ja muszę usiąść!
Bardziej go frapowało, \e pieniądze zostały odkryte ni\ to, \e ojciec został schwytany.
Judyta zaprowadziła go do szałasu. Usiadł przed nią, ona zaś obok niego. Nie zwracał na nią
uwagi. Wparł łokcie w kolana i ukrył twarz w dłoniach. Namawiała go, aby się uspokoił; nie
odpowiadał, nie poruszył się nawet.
Przesunąłem głowę do Apacza i szepnąłem:
Czy go schwytamy? To Å‚atwa rzecz. Wyskoczymy z ukrycia, uchwycimy go za koÅ