pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Christina Dodd Wybrańcy Ciemności 2 Dotyk Ciemności
- Christian Jacq [Ramses 03] The Battle of Kadesh (pdf)
- Christenberry_Judy_ _WyjdĹş_za_mnie,_Kate
- Christine Price Soul Bond (pdf)
- William Lilly Christian Astrology Volume 1
- Christopher Moore Najgłupszy Anioł (2)
- Heggan_Christiane_ _Zdradzeni
- HT173. Ross JoAnn Fala przypływu
- Agatha Christie Śmierć w chmurach
- Christie Agatha Morderstwo na plebanii
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- elau66wr.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ponieważ na pewno nic nie wiem. Jenkins, lekarz policyjny, nie wyraził
wątpliwości, a przecież jego zdanie najbardziej się liczy. Ale mamy tu
nieodparcie narzucającą się sugestię: narzędzie zbrodni znalezione obok ofiary.
Czy taką bronią można zadać takie rany? Oczywiście można. Ale gdyby ktoś
pokazał panu tylko rany i zapytał, czym je zadano& Mój Boże! Nie wiem, co pan by
odpowiedział. Może to nie ma sensu, lecz chodzi mi po głowie& Jak gdyby było dwu
napastników: jeden ze szczypcami, drugi z cegłą& Lionel Cload urwał, zasępił
się na moment i zapytał małego Belga: To nie ma sensu, prawda?
Czy Underhay mógł upaść na jakiś twardy przedmiot?
Leżał twarzą do podłogi, na grubym dywanie; taki gruby staroświecki
Axminster&
Urwał, bo jego żona weszła do pokoju.
Oto Kate niesie lurę powiedział.
Pani domu balansowała tacą, na której niosła zastawę do herbaty, pół bochenka
chleba i dwufuntowy słoik z resztką mało apetycznego dżemu.
Zdawało mi się, że woda była gotująca odezwała się tonem powątpiewania i
uniósłszy pokrywkę zajrzała do imbryka.
Doktor Cload burknął coś gniewnie i rzuciwszy jedno słowo: lura , wyszedł z
salonu.
Biedny Lionel westchnęła ciotka Kate. Wojna kompletnie zszarpała mu
nerwy. Pracował zbyt ciężko, bo tylu lekarzy poszło do wojska. Wychodził rano, w
południe i wieczorem. Dziwne, że nie załamał się zupełnie. Oczywiście liczył, że
wycofa się z praktyki, jak tylko nastanie pokój. Omówił nawet całą sprawę z
Gordonem. Jego konik, widzi pan, to botanika, a mówiąc ściślej, stosowanie ziół
leczniczych w średniowieczu. Lionel pisze książkę na ten temat. Miał nadzieję,
że będzie żył spokojnie i prowadził swoje badania. Ale cóż? Zmierć Gordona
pokrzyżowała wszystko. Wie pan, panie Poirot, jakie dziś czasy. Lionel nie może
rzucić praktyki i dlatego jest taki zgorzkniały. To nie w porządku, proszę pana!
Dlaczego Gordon zginął w taki sposób i nie zostawił ostatniej woli? Czuję, że to
burzy podstawy mojej wiary. W takim obrocie sprawy nie potrafię dopatrzeć się
celu. Mam dziwne wrażenie& Jakby tu rzec?& Omyłki&
Ciotka Kate westchnęła i rozpogodziła się trochę.
Na szczęście odbierałam kojące posłannictwa nie z tego świata. Odwagi,
cierpliwości. Odnajdzie się droga . I ten sympatyczny major Porter stanął przed
sądem i tak śmiało, po męsku oświadczył, że poznaje Roberta Underhaya! Doprawdy,
panie Poirot, pomyślałam wtedy: Oto odnalazła się droga! Jak cudownie nurt
życia potrafi zmienić kierunek od złego ku najlepszemu!
71
Choćby dzięki morderstwu powiedział słynny detektyw.
ROZDZIAA SIÓDMY
Poirot wrócił Pod Jelenia w minorowym nastroju i przemarznięty, bo dał
chłodny wschodni wiatr. Hall był jak zwykle pusty. Mały Belg pchnął drzwi
salonu, po prawej stronie. Cuchnęło tam zastarzałym dymem tytoniowym, a na
kominku dogasał skąpy ogień. Mały Belg przeszedł na palcach w głąb hallu, do
drzwi opatrzonych napisem: Wstęp wyłącznie dla gości hotelowych . W pokoju
płonął suty ogień, ale monumentalna sędziwa dama siedziała w wygodnym fotelu i
nad płomieniem przysmażała grzanki. Na intruza spojrzała tak srogo, że wycofał
się, bąknąwszy nieśmiało: przepraszam .
Przez moment stał w hallu, spoglądając na oszklony kojec recepcji i na
drzwi salki nazywanej uporczywie kawiarnią . Znał angielskie prowincjonalne
hotele, wiedział więc, że kawę podaje się w takich salkach niechętnie i tylko do
pierwszego śniadania; nawet wówczas składa się ona przeważnie z wodnistego
mleka. Małe filiżaneczki rzadkiej i mętnej cieczy imitującej czarną kawę można
było czasami zauważyć w salonie, nigdy w kawiarni . Zupę, siekany kotlet i
budyń, ten mamy obiad, otrzymywało się w kawiarni około siódmej wieczorem. Do
tej godziny niczym nie zmącony spokój miał panować w całym hotelu Pod
Jeleniem , z wyjÄ…tkiem baru.
Słynny detektyw powoli wszedł na schody. Nie skręcił w prawo do swojego
pokoju nr 11, lecz w lewo i przystanÄ…Å‚ na moment przed drzwiami piÄ…tki .
Rozejrzał się dokoła. Cisza, pustka! Nacisnął klamkę i wkroczył do pokoju.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]