pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Eden Cynthia 02 Związani w ciemności
- Komentarz praktyczny do Nowego Testamentu APOKALIPSA ŚWIʘTEGO JANA
- Christina Dodd Wybrańcy Ciemności 2 Dotyk Ciemności
- Anne Rice 012 Wampir Vittorio
- Andrew Sylvia Nie przyniosć™ ci pecha
- Howard Robert E Conan ryzykant
- just married ebook
- 659. Weston Sophie Narzeczona dla dśźentelmena
- Animorphs 42 The Journey
- Breeds 11 Jacob's Faith
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- elau66wr.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ale to są Frederik i Sebastian... - oznajmiła mi. Drgnęłam i poruszona podniosłam
siÄ™. Frederik jest tutaj!
Sądziłam, \e zeszłej nocy dzwonił z Berlina.
Nie mo\e mnie zobaczyć! W \adnym wypadku!
- Mamo, nie! - powiedziałam łamiącym się głosem. - Proszę, nie chcę , by Frederik
mnie...
Usłyszałam, ze ktoś otwiera drzwi.
- Nie, nie... - szepnęłam spanikowana, ukrywając twarz w dłoniach.
- Leoniu, to tylko ja - uspokoiła mnie mama i przysiadła na brzegu mego łó\ka. Objęła
mnie ramieniem.
- Gdzie on jest? Czy jest z tobÄ…?
- Siedzi na dole z Sebastianem, w pokoju gościnnym. Są z nimi Siemen i Grischa.
- Dlaczego przyjechał?
- Bo dzisiaj są twoje urodziny, Leoniu. Myślę, \e chce wreszcie z tobą porozmawiać.
Przecie\ od wypadku jeszcze cię nie widział.
- I tak powinno pozostać. Mamo, proszę.
Mój głosik brzmiał cienko i dopiero teraz poczułam, \e policzki mam całe mokre od
Å‚ez.
- Leoniu, nie rozumiem, przecie\ go lubisz - powiedziała po chwili ciszy mama,
ocierajÄ…c mi Å‚zy.
Pokręciłam przecząco głową, potem skinęłam przytakująco, by znów zaprzeczyć.
- Mamo, proszę cię, nie pozwól mu tu wejść - szepnęłam błagalnie.
Usłyszałam, jak wzdycha. - Dobrze - powiedziała ze smutkiem w głosie.
- Obiecaj mi to - błagałam.
- Tak, obiecuję - odparła tylko. Usłyszałam, \e wstaje i idzie przez pokój. Przy
drzwiach zatrzymała się na chwilę, ale zaraz zatrzasnęła je za sobą bez słowa.
Le\ałam skamieniała. W głowie miałam pustkę.
Frederik tutaj był. Przyjechał specjalnie z Berlina, \eby się ze mną spotkać. Nagle
poczułam przejmujący ból od stóp do głów. Ból rozpaczy. Nie chciałam być niewidoma!
Chciałam być zdrowa, by móc wyskoczyć z łó\ka, zbiec na dół, do Frederika, rzucić mu się
na szyję i pocałować go.
Poczułam, jak łzy spływają mi po policzkach. I w tym momencie usłyszałam czyjeś
kroki pod drzwiami mojego pokoju. Wstrzymałam oddech. Czy to był Frederik? Czy to
mo\liwe, \eby mama nie dotrzymała obietnicy i mimo mego sprzeciwu wysłała go do mnie,
na górę?
Rozległo się ciche pukanie do drzwi.
- Nie! - krzyknęłam przerazliwie. - Nie!
- To ja, Leoniu - usłyszałam głos Sebastiana. - Czy mogę wejść?
A więc to nie Frederik stał pod drzwiami, tylko jego drobny brat blizniak, który nosił
okulary o grubych szkłach jak Woody Allen. Ten sam Sebastian tracący wzrok, który w
kwietniu próbował odebrać sobie \ycie.
- Tak, wejdz - odparłam ku swemu zdumieniu.
- Cześć, Leoniu! - powiedział Sebastian, wchodząc wolnymi, ostro\nymi krokami.
- Cześć!
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.
- Dzięki.
Na chwilę zapadło milczenie.
- Czy mogę cię o coś zapytać? - przerwałam tę dziwną ciszę.
- Jasne - odparł.
- Dlaczego chciałeś... odebrać sobie \ycie? Usłyszałam jego niespokojny oddech i
sprawiło mi niemal ból to, \e tak go napadłam z tym pytaniem.
- Bo wiosną poczułem się potwornie samotny - odparł dr\ącym głosem. - Wtedy
właśnie zrozumiałem, \e wszystkie te operacje nie pomogą mi i \e stracę całkowicie wzrok.
Ka\dego dnia widziałem coraz mniej. Doprowadzało mnie to do szaleństwa.
Skinęłam głową, ale pózniej przypomniałam sobie słowa Mette.
- Tak, rozumiem - odezwałam się szybko.
- Z Frederikiem nie mogłem o tym porozmawiać - kontynuował Sebastian. - Byłem na
niego tak wściekły, \e najchętniej bym go zabił. Aamałem sobie głowę, dlaczego on ma za-
wsze szczęście, a ja ciągle pecha. Znów zapadła cisza.
- Czy mogę cię o coś jeszcze spytać? - przerwałam w końcu milczenie.
- Leoniu, mo\esz mnie pytać, o co tylko zechcesz - odparł.
- Ile jeszcze widzisz? Na przykład teraz widzisz mnie? Sebastian westchnął cię\ko. -
Jedynie jako rozpływający się cień. Odró\niam jasność od ciemności i zauwa\am niewy-
raznie obrysy ludzkich postaci, ale tylko z dość bliskiej odległości. To wszystko.
- Ja w ogóle nic nie widzę - powiedziałam cicho.
- Wiem - odparł Sebastian. - Najpózniej za rok będę w twojej sytuacji.
- Zawsze tylko ciemność - szepnęłam.
Nagle wstałam i po omacku podeszłam do Sebastiana. Tak po prostu przytuliłam się
do niego na chwilę. Pachniał miło, zupełnie jak Frederik.
- Hej, Leoniu - powiedział w pewnej chwili, odpychając mnie delikatnie od siebie.
- Przepraszam - odparłam i wróciłam po omacku do łó\ka.
15
Mijał dzień za dniem. Chodziłam z Lailą do parku i do miasta, poznałam te\
Henry'ego i zaczęłam nienawidzić swojego komputera z powodu niewidzialnej,
wprowadzającej w błąd klawiatury i jeszcze bardziej kłopotliwego w obsłudze programu
Braille'a. Wcią\ najchętniej zaszywałam się w moim pokoju, ale na posiłki musiałam
schodzić ju\ na dół.
Nie wiadomo kiedy Siemen wyjechał z kilkoma przyjaciółmi do Londynu, Grischa ze
swoją orkiestrą na dwa tygodnie do Austrii, a tato był w delegacji w Szwajcarii. To była jego
pierwsza podró\ od czasu mojego wypadku.
Janne, tak jak obiecała, przysłała mi mnóstwo pocztówek: z Arnhem, Utrechtu,
Alkmar, Amsterdamu, Rotterdamu, Hagi i z innych miast, o których nigdy wcześniej nie
słyszałam. Lara z Anną bazgrały na ka\dej kartce swoje imiona, ale nic poza tym. Mama
czytała mi ka\dą pocztówkę przy śniadaniu, jednak prawie jej nie słuchałam. Sebastian z
Frederikiem tak\e przysłali mi widokówki. Razem z rodzicami byli w Nowym Jorku.
Frederik spędzał tam wakacje, a Sebastian miał badania w specjalistycznej klinice
okulistycznej.
...wszystko jednak na darmo - dopisał. - Wczoraj wyrzuciłem moje okulary do rzeki
Hudson. Niech spoczywają w spokoju. I tak ju\ od dawna były bezu\yteczne...
Siedziałam przed swoim niewidzialnym komputerem, kiedy mama odczytała mi
kartkÄ™ od Sebastiana.
- Czy mam przeczytać teraz pocztówkę od Frederika? - spytała.
Pokręciłam przecząco głową. Nie chciałam o nim myśleć.
- Dobra, to idziemy dalej - powiedział Henry, który siedział obok mnie i przyciskał
moje palce do klawiatury komputera.
- Ale ju\ mi się odechciało.
- Nigdy nie masz ochoty - mruknął pod nosem. Tak to między nami było.
Lekcje z nim zawsze kończyły się za\artą kłótnią.
- Dość tego! Nienawidzę tego komputera! - zdarzało się, \e krzyczałam. Częściej
jednak wybuchałam po prostu płaczem. Raz nawet walnęłam zaciśniętymi pięściami w
klawiaturę. - Gdybym mogła choć raz zobaczyć, jak poustawiane są literki! - krzyczałam
zrozpaczona. - Tylko jeden, jedyny rzut oka. Czy tak wiele \Ä…dam?!
Nagle przyszedł koniec wakacji. Wraz z nimi kończyło się lato. Ostatniego dnia
wakacji zaczęło lać, tak jakby oberwała się chmura. Zamyślona wsłuchiwałam się w głośne
uderzenia kropli o szyby okna w moim pokoju. Przywiodło mi to na myśl dzień wypadku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]