pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- 435. Milburne Melanie Narzeczona neurochirurga
- henryk sienkiewicz szkiceweglem
- Holy Book Women's Mysteries
- śÂšw. Tomasz z Akwinu 14. Suma Teologiczna Tom XIV
- Nok konyve Osho
- Andrew Sylvia Nie przyniosć™ ci pecha
- 28 Wielka Czworka
- 0109. Wilson Patricia śÂšpiew deszczowego ptaka
- D228. Browning Dixie ZśÂ‚amane skrzydśÂ‚a
- Anne Perry [Pitt 24] Long Spoon Lane (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- policzgwiazdy.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie stało. Wezmie jajko i wyjdzie jak gdyby nigdy nic.
- Dobra nasza, chłopcy. - Spróbowała być na luzie. - Hej, Coco. Moje
gratulacje. Nawet nie wiedziałam, że się spodziewasz. Powinnaś była coś o tym
napomknąć.
Patrzyły na nią, mrugając swoimi wielkimi, wyrazistymi oczami i długimi
rzęsami. Odechciało się jej podbierać jajko. Chciała jedynie jak najszybciej
znalezć się poza zagrodą, a przez ogrodzenie z kolczastego drutu nie potrafiłaby
przeskoczyć.
- Coś ci powiem - zagadała do Coco. - Cieszcie się póki co swoim jajkiem, a
potem niech je podkrada Seth. Może zresztą pozwoli wam je wysiedzieć, skoro to
wasze pierwsze.
S
R
Chociaż zwracała się do Coco, prychnęła na nią Febe. Zupełnie
wyprowadzona z równowagi Claire skrzywiła się i cofnęła.
- Czego chcesz? Do ciebie przyszłam, czy co? Zabrałam ci kiedyś twoje jajko?
No?!
Dwa ptaki zasyczały. Nie była tylko pewna, które dwa. Wspaniale!
- OK! - Podniosła do góry ręce. - Idę sobie.
Obróciła się i zaczęła iść coraz szybciej, słysząc za sobą
strusie. I nagle poczuła szarpnięcie - któryś z nich dziobnął ją w pośladek.
Pisnęła i zamachała rękami. Coco cofnęła się. ale Christian ponownie pociągnął ją
za spodnie. Tym razem Claire zdusiła strach.
- Co ty wyrabiasz?! - krzyknęła na wielkiego ptaka. - I to w obecności własnej
żony! Powinieneś się wstydzić.
W odpowiedzi kujnął ją jeszcze raz. Z krzykiem rzuciła się do przodu.
Najwyrazniej wabiła sobą te bestie. Znudzone suchą karmą, próbowały uzupełnić
swojÄ… dietÄ™ soczystym kÄ…skiem.
Skończę jak ten grubas w Parku Jurajskim", przeleciało jej przez głowę.
Nawet pantofle po mnie nie zostanÄ….
- Claire! - Usłyszała wołanie Setha i zobaczyła, że macha do niej. Po chwili
wbiegł do zagrody. - Coś ci zrobiły?
Wpadła mu w ramiona i w tej samej sekundzie struś dziobnął ją tak mocno, że
aż krzyknęła. Seth osłonił ją sobą jak tarczą.
- Wychodz!
- Ale...
- Zmykaj!
Kiedy dołączył do niej, oparta o drewniany słupek wciąż jeszcze z trudem
łapała powietrze.
- Co się stało? Co robiłaś u strusi?
- Próbowałam podebrać jajko, które zniosła Coco.
S
R
- Coco? - Ucieszył się. - To wspaniale! Jej matka zaczęła się nieść wcześnie i
wciąż daje ponad dziewięćdziesiąt jaj w ciągu sezonu.
Claire starała się nie okazać irytacji. Rozwodził się nad tymi ptaszyskami
zamiast ją pocieszać. Skrzywiona potarła kark.
- Dlaczego ten typ mnie podziobał?
- Zwabiły go ćwieki przy twoich dżinsach. Pamiętasz, mówiłem ci, że strusie
gotowe są zjeść wszystko, co się świeci. Popatrz na mnie. - Wskazał na swoje
spodnie, pozbawione jakichkolwiek błyskotek.
126 NIEBO NAD TEKSASEM
- Ciebie też oskubały?
- Tak. Te starsze. Dlatego wiem, jak się ubrać, kiedy mam się nimi zajmować.
- Dobrze chociaż, że pamiętałam o zdjęciu kolczyków.
- Na przyszłość nie zapomnij, że przynętą mogą się stać również guziki.
Zerknęła na swoją bluzkę.
- Dobrze, że mi tych nie wydziobały. - Guziczki wykonane były z ręcznie
malowanej glinki. Szyła kiedyś koszule, do których guziki dorabiał plastyk.
Bluzka była pamiątką z tamtego, krótkiego zresztą, okresu współpracy.
- Właśnie. - Seth wyciągnął rękę, jakby zamierzał dotknąć jednego z nich, ale
jakaś myśl musiała go powstrzymać, gdyż wsunął obie ręce do tylnych kieszonek
dżinsów i odchrząknął. - No dobrze. Idę po to jajko. Gdzie leży?
- Pod drzewem.
- Trzeba będzie ciągle sprzątać ten teren, jak tylko zaczną spadać żołędzie.
Strusie nie mogą się nimi za bardzo opychać.
Kiwnęła głową, myśląc o niezliczonych pułapkach, jakie niosła ze sobą ich
hodowla. Seth tymczasem włożył ostrożnie nowe jajko do inkubatora, przeciągnął
siÄ™ i westchnÄ…Å‚.
- Wiesz, Claire, wydaje mi się, że ten biznes naprawdę rusza z miejsca.
- Zawsze twierdziłeś, że się uda.
S
R
- Tak, - Uśmiechnął się szeroko. - Ale teraz zaczynam w to wierzyć. -
Przeszedł do wylęgarni. - Jak sobie pomyślę, ile spraw może się pokręcić, to... -
Potarł czoło. Zauważyła, że robi tak często, kiedy walczy ze zmęczeniem. - Kiedy
wylęgną się pisklęta, staniemy przed nowymi problemami. I trzeba będzie znalezć
kupców. - Westchnął znowu. - Czasami ciężko pchać ten wózek.
- Ale pchasz.
Uśmiechnął się.
- Głównie dzięki tobie. W gorszych chwilach przypominam sobie, że
przeprowadziłaś się tutaj tylko dlatego, że zapewniłem cię, że to się uda.
Uwierzyłaś we mnie.
To prawda, ale nie zasługiwała na aż takie zaufanie.
- Dziadek nie pozostawił mi wielkiego wyboru.
- A jednak... Mogłaś się nie zdecydować na przeprowadzkę. Wybrałaś. -
Pogładził ją zgiętymi palcami po policzku. Poczuła zapach środka
dezynfekującego. - Jesteś moją siłą. Claire - szepnął, zanim spotkały się ich usta.
Mimo magii pocałunku poczuła się nieswojo. Była jego siłą? Jak to? Myślała,
że raczej brzemieniem. Pozbawiona jakichkolwiek umiejętności przydatnych na
farmie, naprawdę nie była stworzona do tego rodzaju życia... Zacisnęła mocniej
oczy i wspięła się na palce, próbując zatracić się w pocałunku i zapomnieć o
niepokoju. Seth ogarnął ją ramionami i przyciągnął do siebie, pocałował w szyję i
skroń, a potem po prostu przytrzymał w objęciu.
- Czasami nie wiem, jak sobie ze wszystkim radziłem, zanim poznałem ciebie.
Claire znieruchomiała. Uczucie Setha wobec niej wydawało się znacznie
głębsze, niż to sobie wyobrażała. Nie okazywał go demonstracyjnie, ale mogła się
domyślać tego, co nadchodzi. Przez cały czas wiedziała, że nie marnowałby czasu
i energii na próżny gest. Nie szukał miłości, ale kiedy już ją znalazł, chciał, żeby
była trwała. %7łeby osoba, którą pokochał, wspierała jego cele i marzenia.
S
R
Tymczasem ona nie mogła zostać w Bellingham i być dla niego oparciem i
siłą. Miała, własne życiowe plany - plany, które mu ją odbierały.
Seth rozluznił uścisk.
- Co się stało?
- Ja... - Jak miała go przestrzec przed tą miłością?
Nagle coś poruszyło się cicho. Claire przywarła do Setha, rozglądając się
wokół. Co to było? Szczur? Jakiś robak? Może jeszcze coś innego?
Zachichotał, ale w jego głosie usłyszała uwielbienie.
128 NIEBO NAD TEKSASEM
- Nie jesteś osobą zżytą ze zwierzętami.
- Nie jestem i nigdy nie będę... O, zobacz - wskazała nagle wylęgarkę - tamto
jajko się poruszyło! Samo!
Odwrócił się, nie wypuszczając jej z objęć, uśmiechnął się i na koniec
uszczypnÄ…Å‚ jÄ… lekko.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]