pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Donita K Paul [DragonKeeper Chronicles 03] DragonKnight (pdf)
- Michele Bardsley Diary of a Demon Hunter 03 Death Unsung CAĹ OĹšÄ_
- Lyn Hamilton [Archeological Mystery 03] Moche Warrior (v1.0) [lit]
- Angelia Whiting [The Trigon Rituals 03] Dominance Fury (pdf)
- Wil McCarthy The Queendom of Sol 03 Lost in Transmission (Bantam)
- Backup of Alastair J Archibald Grimm Dragonblaster 03 Questor (v5.0)
- Arthur Conan Doyle Sherlock Holmes 03 Pies Baskerville'Ä‚Å‚w
- Christian Jacq [Ramses 03] The Battle of Kadesh (pdf)
- White James Szpital Kosmiczny 03 Trudna Operacja
- Anne Rice Wyzwolenie śÂšpić…cej Królewny
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lolanoir.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Riverton albo zatrzymaniu jej powozu.
- W porządku. %7ładnej zabawy w zbójców, choć muszę przyznać, że to świetny
pomysł. Przyznaj, że w Santa Lucia chociaż trochę ci pomogłam.
Marco przyciągnął do siebie Talię i cmoknął ją w czoło.
- Dobrze zrobiłaś. Nawet bardzo.
- Zatem nie jestem kompletnie bezużyteczną istotą.
- Droga Talio, bezużyteczna" to ostatnie określenie, jakiego użyłbym w stosunku
do ciebie. Podobnie jak przezorna", niestety. Od dziś musisz zachować szczególną
ostrożność. Obiecaj!
- Dobrze, będę ostrożna. Przysięgam, że nie popsuję ci szyków.
- Ależ nie o to mi chodzi.
- A o co, wobec tego? Jeżeli Klio mogła ci pomagać, to ja też mogę.
- Już ci mówiłem, że nie przeżyłbym tego, gdyby coś ci się stało.
Talia nagle poczuła, że ogarnia ją wzruszenie. Czyżby Marcowi na niej zależało?
R
L
T
- Nic mi się nie stanie. I tobie też nie. Proszę cię, pozwól mi sobie pomóc. Dlacze-
go te ukradzione srebra są takie ważne?
Marco rozejrzał się wokół. Nie tutaj.
- To gdzie? Nigdy nie możemy być sami.
- Pózniej, cara, obiecuję - powiedział, ściszając głos. - Tyle przynajmniej jestem ci
winien.
Skąd to ciągłe uczucie, że jeden krok do przodu kosztuje mnie trzy kroki do tyłu? -
zadała sobie w duchu pytanie Talia.
- Nie jesteÅ› mi nic winny.
- Przeciwnie. Zapraszam ciÄ™ na lody do Mollanda, a potem zapoznam ciÄ™ z pew-
nymi informacjami.
Cofnął się i podał jej ramię, wzięła go więc pod rękę i razem ruszyli przez park.
Może to w sumie drobiazg, ale Marco przyznał, że mu się do czegoś przydała. Niestety,
to wszystko, na co mogę liczyć... przynajmniej na razie, pomyślała Talia.
Spowite gęstą mgłą Bath tonęło w ciemnościach i tylko w nielicznych oknach pa-
liły się jeszcze światła. Zdrojowe kasyno już dawno zamknęło podwoje i nawet w salo-
nach gier było pusto. Mieszkańcy i kuracjusze udali się na spoczynek. Wyjątek stanowił
Marco, świadomy, że nikt przy zdrowych zmysłach nie krążyłby po ulicach w taką pie-
skÄ… pogodÄ™.
Przemykał pod ścianami domów w naciągniętym na czoło kapturze. Był bardzo
zadowolony ze spotkania z informatorem. Talia miała rację co do lady Riverton i jej
kompana. Człowiek ten, znany w kręgach przestępczych pod mało oryginalnym przezwi-
skiem Jack z Blizną, próbował zorganizować kryjówkę dla najnowszego skarbu wicehra-
biny w jednej z wapiennych grot na wzgórzach, skąd miała go odebrać. Dokąd go póz-
niej przewiozą, pozostawało kwestią otwartą. Najpewniej przepadnie bez śladu, jak tyle
innych starożytnych zabytków.
Kolejne świadectwo chwalebnej historii jego kraju nie może zniknąć! Marco gotów
był zrobić wszystko, byle do tego nie dopuścić. Szedł aleją prowadzącą do Royal Cre-
scent, miażdżąc obcasami drobne kamyki. Był to jedyny odgłos, jaki słyszał, nawet gdy
dotarł do eleganckich domów otaczających skwer.
R
L
T
Talia wraz z rodziną zajmowała dom stojący niemal na samym końcu półkola.
Marco przechodził przed nim wiele razy, a teraz, przed powrotem do hotelu, chciał się
upewnić, że Talia jest bezpieczna.
Kiedy przystanął przed frontem budynku, przekonał się, że nie tylko on nie śpi w
Bath. W jednym z okien paliło się światło. Pojedynczy kwadrat rozświetlony ciepłym
blaskiem świec był niby latarnia morska pośród ciemnej nocy. Marco nie wiedział, który
pokój zajmuje Talia, ale niewyrazny zarys kobiecej sylwetki pochylonej nad blatem nie
pozostawiał wątpliwości. Widok dziewczyny, bezpiecznej w swoim domu, od razu go
uspokoił.
Przypomniał sobie błysk podniecenia w jej błękitnych oczach, kiedy mu przeka-
zywała informacje na temat lady Riverton. Ten jej żarliwy entuzjazm znajdujący od-
dzwięk w jego duszy... I chęć wspomożenia jego wysiłków w odnalezieniu cennych dzieł
sztuki... Będzie musiał powstrzymać Talię, choć uczyni to wbrew sobie. Zbyt dobrze
pamiętał, co stało się z biedną Marią. Byłby na wieki potępiony, gdyby podobny los
spotkał Talię!
Nagle ukazała się Talia. Miała na sobie biały szlafrok, a włosy opadały jej na ra-
miona kaskadą jasnych loków. Gdy tak stała oświetlona od tyłu blaskiem świecy, wy-
glądała jak pozłacany posąg starożytnej bogini. Oparła się o parapet i wyjrzała na ulicę.
Marco odniósł wrażenie, że nie zauważyła go w panującej mgle. O czym myślała? Co
czuła? Chciałby wiedzieć o niej wszystko. Jedyne, czego teraz pragnął, to wspiąć się do
pokoju i wziąć ją w ramiona.
Niestety, nie było to ani możliwe, ani wskazane. Marco okrążył placyk i skręcił w
stronÄ™ miasta.
Talia patrzyła na rozciągający się przed oknami skwer zatopiony w srebrzystej
mgle. Odniosła wrażenie, że nie znajduje się w Bath, lecz w jakiejś baśniowej krainie,
gdzie nic nie jest takie, jak się wydaje. Po dłuższej chwili zadumy przeniosła wzrok na
biurko i rozsypane kartki rękopisu. Czuła się trochę jak bohaterka jej sztuki, biedna Isa-
bella, uwięziona w ponurym zamczysku.
Kiedy zamierzała zaciągnąć na powrót kotary, jej uwagę przykuł jakiś ruch na uli-
cy. Wytężyła wzrok i ujrzała oddalającą się wysoką postać w czerni. W pewnym mo-
R
L
T
mencie ten ktoś się odwrócił się i wtedy rozpoznała Marca. Zaskoczona, uniosła rękę i
otworzyła usta, aby go zawołać, ale on zdążył zniknąć.
A może jej się tylko zdawało, że to Marco? Może stęskniona jego obecności i bli-
skości, puściła wodze wyobrazni? Tak bardzo chciała z nim być, że stanął jej przed
[ Pobierz całość w formacie PDF ]