pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- 10. Denison Janelle Na goracej fali
- DeSoto Lewis Malarz nadziei
- Sandemo_Margit_42_Wymarzony_przyjaciel
- 12 Wrzosy (Ksi晜źna)
- Bagley Desmond Huragan
- A. MacLean Ostatnia granica
- Blackmailed Into Swapping
- Clancy Thomas Leo (Tom) 5 Zwiadowcy 4 Walkiria
- Davis Justine Prawo do miśÂ‚ośÂ›ci
- berengaria brown three_for_the_road
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btsbydgoszcz.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Callum?
Odchylił zasłonkę i wszedł do kabiny. Rozbawienie przemknęło po jego twarzy, gdy
spojrzał na moje palce wciąż zaciśnięte na koszulce.
Szybko ją opuściłam i wygładziłam materiał na brzuchu. Callum po prostu stał. Co mam
zrobić? Czyżby przyszedł z myślą, że chcę uprawiać seks? Ręce mi się zatrzęsły. Po chwili
odczułam ulgę, że nie zaczął się do mnie dobierać.
A może byłam trochę rozczarowana?
O czym rozmawiałaś z Lebem? zapytał.
Skrzyżowałam ręce na piersi i stłumiłam uczucie zawodu, że nie chciał mnie pocałować.
O planach odparłam.
To znaczy?
Chciałam powiedzieć, że zamierzam go wydostać. Chciałam powiedzieć, żeby wytrzymał
jeszcze trochę, starał się przez jakiś czas, dopóki wszystkiego nie zaplanuję. Wiedziałam, że
obdarzyłby mnie spojrzeniem pełnym szczęścia, nadziei i podniecenia. Ale martwiłam się, że
będzie załamany, jeśli nic z tego nie wyjdzie.
Pomoże nam się stąd wydostać? zapytał.
Nie wiem.
Jego oczy już wyrażały nadzieję. Niepotrzebnie łamałam sobie głowę, jak się zachować.
Będziesz wykonywać rozkazy, dopóki się nie dowiem? zapytałam. Wahał się,
wprawdzie tylko przez chwilę, ale w oczywisty sposób.
Tak.
Czekałam. Naprawdę tak nie myślał. Skłamał.
W granicach rozsądku dokończył. Teraz usłyszałam prawdę.
Lada dzień wyślą nas na misję śmierci powiedziałam cicho. Jeśli do tego dojdzie,
będziesz musiał zabić.
Nie.
Callumie...
Uśmiechnął się.
Miło, że zwracasz się do mnie po imieniu.
Musisz to zrobić.
Nie, nie muszę. Złapał mnie za rękę, próbując oderwać ją od piersi. Odtrąciłam go.
Leb nam nie pomoże, gdy będziesz martwy.
Nie mogą mnie zmusić, żebym kogoś zabił.
To dorosły restart. Już nawet nie jest osobą.
Spojrzał na mnie, cień przemknął po jego twarzy.
Czy ludzie nie mówią tego samego o nas?
Tak, ale to prawda, że dorośli...
Nie możesz tego wiedzieć. Po prostu tak mówi KORP. Ja z natury jestem podejrzliwy.
Widziałeś Gregora zeszłej nocy. Był obłąkany. Właśnie taki jest każdy dorosły po
restarcie, innych nie widziałam. Już nawet nie umieją mówić, Callumie.
Mieliśmy go pochwycić, żeby KORP mógł przeprowadzić na nim eksperymenty. Ja też
bym walczył. Poza tym sam histeryzowałem po zmartwychwstaniu. Ty nie?
Też.
Więc może...
To nie ma znaczenia przerwałam mu z rozdrażnieniem. Albo zabijesz następnego,
albo ciÄ™ zlikwidujÄ….
Naprawdę zabiłaś wielu restartów? zapytał.
Tak odparłam, spuszczając wzrok. Zrobiłam to bez jednej myśli. Odmowa nigdy nie
przyszła mi do głowy.
Ludzi też?
Tak.
Kazali ci to robić?
Czasami sama proponowałam. Spojrzałam na niego, gdy ze świstem wciągnął
powietrze.
Dlaczego? zapytał rwącym się głosem.
Kiedy cel zabił moich kolegów, proponowałam.
Dlatego że byłaś szalona.
Mocniej przycisnęłam ręce do piersi.
Chyba tak.
Jego twarz wyrażała zakłopotanie, przerażenie i może nawet odrobinę pogardy. Poczułam
ciężar na sercu i zamknęłam oczy, próbując się go pozbyć.
Miałam tylko dwanaście lat, kiedy zmarłam; jestem tu od dawna i myślałam, że muszę
robić wszystko, co... wszystko, co mi każą. Byli zli, ci, których zabiłam, i nie...
Wcale cię nie osądzam przerwał mi Callum. Jego mina złagodniała, gdy przysunął się
do mnie. Cóż, osądzałem, ale nie powinienem tego robić. Jestem tu tylko kilka tygodni, a ty...
Nie wyobrażam sobie, że spędzam tu pięć lat. Uśmiechnął się. Może nie będę musiał. Ty i
Leb wyglądaliście dzisiaj bardzo poważnie.
A może nie spędzisz tu pięciu lat, bo znów nie wykonasz rozkazu i jutro cię zabiją.
Możliwe zgodził się, z cichym śmiechem klepiąc mnie po głowie. Najwyrazniej myśl o
własnej śmierci niewiele go trapiła.
To ja, Callumie. Jeśli nie wykonasz zadania, ja mam cię zlikwidować.
Och. Spojrzał na mnie pytająco.
Nie zrobię tego powiedziałam z rozdrażnieniem.
Ale wtedy...
Wtedy prawdopodobnie mnie też zlikwidują.
Cholera, Wren... Ze świstem wypuścił powietrze, założył ręce za głowę. To
nieuczciwe.
Taka jest prawda.
Nie. Nie zrobią tego. Jesteś ich bezcenną Stosiedemdziesiątkąósemką. Komendant Mayer
tylko na ciebie nawrzeszczy i każe komuś innemu mnie zabić.
Jestem restartem jak wszyscy inni. Zabiją mnie, jeśli się zbuntuję.
Więc albo zabiję wskazaną osobę, albo będę odpowiedzialny za twoją śmierć. Super.
Dajesz mi cudowny wybór.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]