pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Myers Helen R[1]. W blasku ksiĂâ˘ÄšÄ˝yca
- Jackie Collins Dziwka
- 15 Pan Samochodzik i nieuchwytny kolekcjoner Z.Nienacki
- Arabian Nights Anonymous Vol3
- Lilley R.K. Pod samym niebem
- Diana Palmer Powrot Do Arizony
- Fred Saberhagen Dancing Bears
- Roberts Nora Karuzela szczćÂśÂcia
- 12. Saer, Juan JosÄĹ 1982 El entenado
- Soup Recipes 1
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- botus.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-To była zabawna, słodka i zadziwiająca kobieta, która mo-
gła mieć wspaniałe życie.
Powiedziała to w czasie przeszłym, pomyślał Colin. Kim-
kolwiek była Ellen, już nie żyła. Mimo to chciał wiedzieć.
Jak ją poznałaś?
To nieważne.
Proszę.
Miała nieoperacyjny guz mózgu i chciała zobaczyć Paryż
przed...
S
R
Zmiercią - dokończył.
Tak. Jej przyjaciółka napisała do hotelu Herriman, prosząc o
zniżkę ze względu na sytuację dziewczyny. Dowiedziałam
się o tym i zaangażowałam.
Colin był pewien, że to nie wszystko.
To ładnie z twojej strony.
Wiele dostałam w zamian - odparła ze smutnym uśmie-
chem. - Cudownie się bawiłyśmy na zakupach.
Nagle kolejny element układanki znalazł się na właściwym
miejscu.
Buty z szafirami - powiedział w olśnieniu.
Strasznie się jej spodobały. Kupiłam jej też do nich torebkę.
Zabrałaś umierającą dziewczynę do Paryża, poświęciłaś dla
niej swój czas, a nawet sprezentowałaś jej coś, czego pra-
gnęła. A brukowce i tak określiły to jako kolejną szaloną
eskapadę Tempest. A potem ja powiedziałem ci przed biu-
rem Staną... - szepnął i zamknął oczy, żałując każdego
ostrego, słowa. - Czemu nie powiedziałaś mi prawdy?-
Miałam krzyczeć na całe gardło, jaką jestem wspaniałą fi-
lantropką?- Ty byś tak zrobił?
Nie. Oczywiście, że nie. Przepraszam.
Mam dużo pieniędzy - oznajmiła, podkreślając swoje słowa
machnięciami butelką wody. - Pieniędzy, których nie zaro-
biłam w pocie czoła. Ludzie na tej podstawie wydają sądy o
mnie i moim charakterze. Wystarczy, że sama wiem, że nie
jestem tak
S
R
próżna i zapatrzona w siebie, jak mówią - powiedziała. -
Wiem, że kiedyś byłam taka, ale teraz... Sam był jednym z
tych ludzi.
Przykro mi, że tak zle o tobie myślałem, Tempest.
Sama to ułatwiałam - odparła, patrząc gdzieś w bok. - Zrobi-
łam wiele głupich rzeczy, żeby zasłużyć sobie na tę opinię.
Mimo to miała dobre serce. Wyczuł to i dlatego, kiedy ze-
rwali, wciąż bolało go ich rozstanie.
Kocham cię. Miał te słowa na końcu języka. Jednak nie zde-
cydował się ich wypowiedzieć. Skrzywienie zawodowe,
pomyślał niewesoło. Jako reżyser wyobrażał sobie zupełnie
inną scenerię do takiego wyznania. Oczywiście, nic nie stało
na przeszkodzie, żeby pokazał jej, co czuje.
Wracasz do łóżka ?
Nie jestem aż tak zmęczona.
Ja też nie - powiedział znacząco i podszedł bliżej.
Och - szepnęła i jedna jej brew powędrowała w górę.
Mogłabyś założyć te seksowne okulary i... - nachylił się i
wyszeptał jej do ucha propozycję, na którą zareagowała
lekkim rumieńcem.
S
R
ROZDZIAA SMY
Po wspólnie spędzonej nocy Colin, chociaż bardzo niechęt-
nie, postanowił wrócić do swojego hotelu. Miał spotkać się
z zagranicznym potencjalnym dystrybutorem jego filmu i
umówił się również na kilka wywiadów dla mediów.
Przede wszystkim zamierzał rozmówić się z Wil-lem. Za-
prosił go do hotelu Carlton na dziesiątą. Wziął prysznic i
zrezygnował ze śniadania. Miał zbyt ściśnięty żołądek, żeby
teraz jeść. Zamiast posiłku, zamówił sobie kawę. Był już
przy trzeciej filiżance, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
Colin nie był pewien, jak będzie wyglądała ich rozmowa.
Will był jego przyjacielem od ponad dwunastu lat. Jego
zdrada głęboko go zabolała i nie chodziło jedynie o Tem-
pest. Colin zachodził w głowę, jakie jeszcze inne decyzje
mógł podjąć Will w jego imieniu dla wyimaginowanego
dobra kariery politycznej.
Westchnął i otworzył drzwi, gotów na konfron-
S
R
tację. Jednak Will nie przyszedł sam. Zza jego pleców dra-
pieżnie szczerzył się Benton Landry.
- Cześć, McKinnon.
Colin tylko zacisnął szczęki i ze złością popatrzył na przyja-
ciela.
Nie zaprosiłem cię na rozmowę o polityce. Powiedziałem
przez telefon, że chodzi o sprawę osobistą.
Tempest Herriman - rzucił od niechcenia Landry, żując ko-
niuszek nie zapalonego cygara.
To nie pańska sprawa - burknął Colin, mitygując się w tej
samej chwili.
Obawiam się, że wprost przeciwnie - wtrącił Will ze smut-
kiem.
Mam dla pana krótki filmik do obejrzenia oznajmił, podając
mu kasetę wideo. - Niezła gra dodał z uśmieszkiem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]