pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Christenberry_Judy_ _WyjdĹş_za_mnie,_Kate
- 01 Wieczny kawaler 3 (Hoffmann Kate )
- Kate Brian Księżniczka i żebraczka
- Hewitt Kate Spotkanie w ParyĹźu
- Wilhelm, Kate Winter Beach
- Hardy Kristin Gwiazdkowe niespodzianki
- 467.Grey India Dziedzictwo FitzroyĂłw 01 Rola Ĺźycia
- Komentarz praktyczny do Nowego Testamentu APOKALIPSA ŚWIʘTEGO JANA
- Hardy Kate Lekarz z Katalonii(1)
- Loius L'Amour High_Lonesome_v1.0_(BD)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- elau66wr.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- A to dlaczego?
- Bardzo bym chciał, żeby w końcu przestali mnie swatać.
- Powiedz im, że już jesteś duży i sam potrafisz się tym zająć. - Szkoda,
że to nie będzie ona.
- Nie masz pojęcia, jak zachowuje się grecka rodzina. - Zerwał się z
kanapy i zaczął nerwowo krążyć po pokoju. - Darzymy rodziców większym
szacunkiem niż Anglicy, ale też żyjemy pod ciągłą presją zakładania rodziny.
Jak byłem w Grecji, rodzice ciągle organizowali przyjęcia, żeby przedstawiać
mnie odpowiednim kandydatkom na żonę. - Potrząsnął głową. - Myślałem, że
dadzą mi spokój, jak wyjadę. Ale nie. Córka ich znajomych przyjeżdża do
Londynu, więc dzwonią z pytaniem, czy mógłbym się nią zaopiekować.
- A może chcieli tylko, żeby nie czuła się tu osamotniona? - podsunęła.
- Podejrzewam, że to kolejna kandydatka na synową. Od lat robią
wszystko, żeby mnie ożenić. - Dalej chodził po pokoju. - Odmówiłem,
tłumacząc się obowiązkami zawodowymi. Nie mogę zawieść pacjentów.
Kocham moją rodzinę - przyznał - ale oni wszyscy doprowadzają mnie do
szaleństwa. - Zawahał się. - Powinienem być wdzięczny, że nie wciągnęli mnie
do rodzinnej firmy, bo pierworodny zazwyczaj idzie w ślady ojca.
- Czym ojciec się zajmuje? - zapytała ostrożnie.
- Turystyką - mruknął. - Ale ja od dziecka wiedziałem, kim zostanę, a oni
mi nie przeszkadzali.
- Więc może też wcale im nie zależy, żebyś się ustatkował.
- Niestety. Stąd ten łańcuszek kandydatek na żonę. Skoro nie wszedłem
do rodzinnego biznesu, to przynajmniej powinienem ożenić się z kobietą, która
mnie w tym zastÄ…pi.
46
S
R
Zciągnęła brwi.
- Ale twoje siostry i brat w nim nie sÄ….
- Siostry są - sprostował. - A i brat dołączy do firmy, jak skończy studia.
Pamiętała, że jedna z sióstr pracuje w public relations, druga jest
projektantką wnętrz, a trzecia prowadzi restaurację. Jak się to ma do turystyki?
Nie warto pytać. On na pewno uważa, że i tak powiedział za dużo.
Miotając się po pokoju, spojrzał na Madison. Po co jej to opowiada? Tu,
w Londynie, jego rodzina nikogo nie interesuje. Madison zna go jako lekarza, a
nie dziedzica sieci hoteli. Ona nie jest winna temu, że rodzina doprowadza go
do szału. Westchnął i przysiadł obok niej.
- Maddie, przepraszam. Należy ci się wyjaśnienie. Moja rodzina
prowadzi sieć hoteli, małych romantycznych hotelików. Baaardzo drogich.
- Chcesz przez to powiedzieć, że jesteś bogaty?
- Moja rodzina jest bogata. - Zawahał się. - Ale powiedziałem ojcu, że
skoro nie przystąpiłem do tego interesu, nie oczekuję żadnego spadku. Moja
część należy się tym, którzy w nim pracują. A jeżeli i tak coś mi zapisze,
rozdzielę to między nich.
Jej pełne aprobaty spojrzenie dodało mu otuchy.
- Mimo to ciągle mnie z kimś swatają. Z córkami właścicieli innych sieci
hotel. - Skrzywił się. - Między innymi dlatego wyjechałem z Grecji. Nie chcę
być założycielem dynastii hotelarzy.
- Nigdy cię to nie pociągało?
- Maddie, jestem lekarzem. I o tym marzyłem.
- Jeśli cię kochają, to to zaakceptują.
- Myślę, że już zaakceptowali, ale mam wrażenie, że mimo to ciągle się
łudzą, że zmienię zdanie i wrócę do Grecji. Tęsknią za mną - uśmiechnął się - a
ja za nimi.
47
S
R
- Wróć do Grecji i się z nimi pogódz.
- Nie musimy się godzić. Nie gniewamy się. Rozumieli, że chcę pojechać
do Anglii, żeby poznać drugą część rodziny.
- Twoich angielskich dziadków. Zapamiętała to?
- Tak. Ale to... bardzo skomplikowane.
- A ty jesteÅ› skryty. Na pierwszy rzut oka fantastyczny kumpel, ale
każdy, kto chce się do ciebie zbliżyć, trafia na mur. Theo, znam reguły gry. I
nie zamierzam wyciągać cię na rozmowy, na które nie masz ochoty.
- Mimo że chciałabyś wszystkich uszczęśliwić?
- Daj spokój. Każdy ma jakieś wady.
- Może masz rację. Może powinienem o tym mówić? - Westchnął. - To
okropne. Nawet nie wiem, od czego zacząć.
- Nie myśl o tym, że okropne. - Nakryła ręką jego dłoń. - Nie będę cię
oceniać. Po prostu mów.
Milczał przez dłuższą chwilę.
- Wiesz już, że moja matka była Angielką - zaczął.
- Uhm.
- Jej rodzicom nie podobało się, że spotyka się z moim ojcem. Uważali,
że kelner nie jest odpowiednią partią dla ich córki. Kiedy się poznali,
faktycznie pracował jako kelner, ponieważ dziadkowie, właściciele tego
hotelu, kazali mu po dwa tygodnie wykonywać kolejne zawody związane z
hotelarstwem, żeby poznał, z czym będzie miał do czynienia. - Uśmiechnął się
smętnie. - On ją bardzo kochał. A ona jego. Pobrali się, mimo że jej rodzice nie
przyjechali na ślub. Kiedy okazało się, że będą mieli mnie, nie posiadali się z
radości. Moja mama umarła w trakcie porodu - wykrztusił.
Słuchała go ze ściśniętym sercem. Nareszcie zrozumiała, dlaczego Theo
tak bardzo nie chce mieć dzieci. Podejrzewała wcześniej, że on oraz jego
48
S
R
partnerka stracili dziecko, a ich związek tego nie wytrzymał, ale czegoś takiego
się nie spodziewała. Jeśli przez tyle lat nosi w sobie te emocje...
Bez słowa otoczyła go ramieniem.
- Ojciec się załamał. Nie mógł na mnie patrzeć, bo przypominałem mu to,
co stracił. Więc dwa pierwsze lata życia spędziłem u dziadków.
- A rodzice twojej matki?
- Też popadli w głęboką rozpacz. Mieli mnie za przyczynę jej śmierci.
Oni także go opuścili?
- Theo, przecież to nie twoja wina.
- I tak, i nie. Gdyby nie ja, żyłaby do dzisiaj. Nie pamiętam tych dwóch
lat. Dopiero wiele lat pózniej opowiedzieli mi o tym tata i Yaya.
- Yaya?
- Moja grecka babcia. Jak miałem dwa lata, zachorowałem na ospę
wietrzną. Byłem bardzo chory, więc dziadkowie wezwali ojca, żeby mnie
zobaczył. Podobno wtedy dotarło do niego, że nie do końca stracił moją matkę,
że cząstkę jej ma we mnie. Wtedy wprowadził się do dziadków. Trochę pózniej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]