pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Chodakiewicz M. Zagrabiona pamięć. Wojna w Hiszpanii 1936 1939
- 1021. DeNosky Kathie Zakochany bez pamięci
- Drugi krąg 3 Piołun i miód Ewa Białołęcka
- Cabot Meg Pamiętnik Księżniczki 01 Pamiętnik Księżniczki
- Quinnell A.J Pieklo (pdf)
- 280. Cross Caroline Dziecko Gavina
- Ja
- Lifestyle to Health
- Courths Mahler Jadwiga Blask zśÂ‚ota
- Louise Allen Major i panna
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lolanoir.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dlatego nie wiedziałam, że to córka Włodka. W domu nic o niej nie
opowiadałam po powrocie z olimpiady Ona o swoich rodzicielach też nic
nie wspominała. A to ci historia!
Dziś, kiedy tylko wyczułam, że już mogę zagadać do mamutki i nie
zostanę zabita wzrokiem oraz zbyta złowrogim milczeniem - bo
mamutka na szczęście nie umie się długo gniewać - zdybałam ją w
kuchni i pytam:
- Czemu nic nie mówiłaś, że Włodek ma córkę?
- Jak to nie mówiłam? - odpowiada mamutka oburzonym głosem. -
Pewnie, że mówiłam, musiałaś nie zwrócić uwagi.
- Akurat!
- Mówiłam, mówiłam.
- Nie mówiłaś - tkwię uparcie przy swoim. - No i co z tego?
- Nic, ale teraz, jak już o tym wiem, może zaprosimy Daniele na
obiad? Zwłaszcza że ja już ją znam, wiesz, poznałyśmy się na
olimpiadzie.
- A tak, Włodek coś wspominał, że ona też się zakwalifikowała,
teraz sobie przypominam... Zupełnie mi to wszystko gdzieś umknęło,
musisz mi wybaczyć.
- Straszna z niej dziwaczka, niezły oryginał. Wybiera się w podróż
do Tybetu, a potem na Cambridge!
Widzę, że mamutka nie jest tym specjalnie zachwycona. Jest jakaś
spięta, kręci, jak zwykle w tego rodzaju sytuacjach. Raz zapomniała
mnie poinformować, że wychodzi za mąż, a drugi raz o takim
drobiazgu jak Daniela. Ale i tak kiedyÅ› zaprosimy mojÄ… towarzyszkÄ™ z
olimpiady na obiad. Jest, zdaje siÄ™, mojÄ… przyszywanÄ… siostrÄ…. Hmm...
I pomyśleć, że nocowałyśmy w Warszawie w jednym pokoju, nie
wiedzÄ…c, co nas Å‚Ä…czy...
27 marca
Zbliżają się święta, kolejny powód do rodzinnego zamieszania.
Tym razem nie mogę zapomnieć o tatusiu - już dziś przygotuję
świąteczną kartę z życzeniami. Napiszę też list. Myślę, że będzie brzmiał
mniej więcej tak:
Drogi Tato!
Nawet nie wiesz, jak mi tu Ciebie brakuje. Na co dzień jest tyle
różnych spraw, w których często się gubię, a zbliża się matura i pomału
naprawdę zaczynam się bać. Mamut-ka czasem na mnie wrzeszczy
(wiesz, jak to ona potrafi), że za mało się uczę, że osiadłam na laurach, i
chyba ma trochę racji. Brakuje mi Twojego spokoju i równowagi. Ty
nigdy na mnie nie krzyczałeś i to w Tobie lubię najbardziej. Mama jest
dużo bardziej nieobhczalna. Nie tak dawno zaprosiła na przykład swoje
koleżanki z dawnych lat i... A zresztą, nieważne.
Któregoś razu miałyśmy z mamutką długą, szczerą rozmowę.
Trochę mi opowiedziała, jak to kiedyś między Wami było. Teraz
ciekawa jestem Twojej wersji zdarzeń. Czasem szkoda mi samej siebie,
że nie mam normalnej rodziny. Co prawda jest Włodek, którego zresztą
polubiłam, bo czasem robi za bufor między mną i mamutką i w ogóle
jest w po-rzo... Staram się więc za bardzo nad sobą nie rozczulać,
zwłaszcza po odwiedzinach u Anulki-bidulki, o której opowiem Ci, jak
siÄ™ spotkamy.
A jak Tobie się powodzi tam, daleko? Mam nadzieję, że jesteś
szczęśhwy i że Twoja kobieta też jest OK. Zadzwoń w Wielkanoc,
pogadamy. U mnie wydarzyło się ostatnio mnóstwo rzeczy, nie dam rady
napisać o tym w hście, ale myślę, że latem będzie okazja, żeby Ci
wszystko zrelacjonować, skoro już przyrzekłam, że przylecę.
Tato, wszelkiej pomyślności, zdrowia, szczęścia, spokoju w święta
Wielkiej Nocy i do rychłego zobaczenia!
Twoja Jośka
PS Trzymaj za mnie kciuki, kiedy zacznie siÄ™ matura. A co do
studiów - już postanowione: to będzie polonistyka. Pa!
Tato zabije mnie za tÄ™ polonistykÄ™. Z tego jednego powodu cieszÄ™
się, że jest teraz daleko, może nie będzie próbował na mnie naciskać,
żebym zdawała gdzie indziej. W każdym razie na pewno będzie miał ku
temu mniej możliwości. To musi być polonistyka, przecież nic innego
mnie nie pociąga - nawet gdybym miała do końca życia klepać biedę!
Wracając do świąt, które są już za pasem, najbardziej podoba mi
się fakt, że babcia Sabina przedłużyła swój pobyt u nas i wyjedzie
dopiero po świętach. W sumie zostanie więc z nami ponad miesiąc,
chociaż miała być tylko kilka dni, i znowu uratuje sytuację kulinarną,
żebyśmy nie musieli zamawiać pizzy na telefon. (Jeżeli chodzi o kaczkę
z nadzieniem, to zajmę się nią sama - udowodnię, że nauka nie poszła w
las). Oczywiście nie chodzi tylko o kuchnię, ale przede wszystkim o to,
że prawdziwe święta są jedynie z babcią Sabiną, takie jak wtedy, gdy
byłam jeszcze dzieckiem, gdy żył dziadek Stefan. To znaczy niezupełnie
takie, ale podobne, majÄ…ce coÅ› z tamtej atmosfery
Odwiedzi nas też pani Jagoda, która przeszła operację, ale już
dochodzi do siebie i znowu jest podobno wesoła, tylko schudła i się
bardziej pomarszczyła. Włodek ma ją przy-transportować, chociaż
lekarze nie są z tego zadowoleni. Pani Jagoda uparła się jednak, że nie
zostanie na święta sama. Ucieszyłam się na wieść o jej wizycie, bo
bardzo ją polubiłam - mam wrażenie, jakby od dawna należała do naszej
rodziny Pewnie przy stole nie obejdzie się bez rozmów o zdrowiu: co
komu dolega, gdzie kogo strzyka, Å‚upie i jakie kto zna cudowne metody
domowego leczenia, ale jakoś to przetrwam. Zauważyłam, że babcia
Sabina coraz częściej ostatnio stęka, a i mamutka lubi sobie ponarzekać.
Oby to było tylko stękanie i nic więcej. Czy ja też się stanę taka jak one?
Na razie sobie tego raczej nie wyobrażam. Podobnie jak nie
wyobrażałam sobie do dziś babci Sabiny przy... komputerze. A jednak -
ta kobieta jest naprawdę niesamowita. Poprosiła mnie dzisiaj, żebym
zaznajomiła ją z obsługą tego zmyślnego urządzenia , dodając, że jak
nauczyła się posługiwać mikserem, to i komputer okiełzna. Próbowałam
dać jej do zrozumienia, iż komputer to niezupełnie to samo co mikser,
ale wcale jej nie zniechęciłam. W szczególności chodziło jej o Internet i
wyszukiwarki, które nazwała wyszukiwaczami .
- Zobaczymy, czy znajdziemy w wyszukiwaczach coÅ› o naszej
rodzinie. Podobno można tam znalezć wszystko - mówi do mnie
zaciekawiona.
- Wiesz, babciu, że nigdy mi to nie przyszło do głowy To bardzo
ciekawe... -
Właściwie nie byłam do końca pewna, czy to aż takie interesujące.
Po długim przedzieraniu się przez gąszcz informacji tylko z pozoru
dotyczących naszej rodziny (za sprawą przypadkowej zbieżności
nazwisk) trafiłyśmy wreszcie na coś cieką - wego. Otóż dziadek Stefan
miał młodszego brata, który tuż przed woj ną wyj echał do Ameryki -
tyle tylko wiedziała babcia. Potem słuch o nim zaginął. Z dziadkiem był
ponoć skłócony, ale o co poszło, niewiadomo - dziadek nie chciał nigdy
na ten temat mówić. Natknęłyśmy się na stronę jakiegoś amerykańskiego
towarzystwa przyjaciół sztuki, którego honorowym prezesem jest
właściciel znanej nowojorskiej galerii. Znalazło się tam nie tylko jego
nazwisko - Kruszewski, ale także zdjęcie: wypisz, wymaluj dziadek
Stefan, tylko grubszy z bardziej krzaczastymi brwiami, no i z brodÄ…,
której starszy z braci nigdy nie nosił. To musiał być ten Antoni
Kruszewski, nie było wątpliwości.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]