pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- White James Szpital Kosmiczny 03 Trudna Operacja
- Clarke Arthur Charles 2061. Odyseja Kosmiczna
- Clarke Arthur 2001 Odyseja Kosmiczna
- Dick Philip Kosmiczne marionetki
- Laurell K. Hamilton MD 05 Mistral's Kiss
- Higgins Jack Gniazdo zśÂ‚a
- ch04
- James Axler Deathlands 060 Destiny's Truth
- Lilley R.K. Pod samym niebem
- 87 Pan Samochodzik i Truso Maciek Horn
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- elau66wr.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
aby mi zadać tym nożem cios. . . Ale na szczęście nie. . . Intruz sam był spłoszony
moim wejściem! Wyskoczył błyskawicznie przez okno na dach. Gdy tylko odzy-
skałem władzę w nogach, dopadłem do okna i wyjrzałem. . . Intruza ani śladu!
Wystawiłem więc głowę przez okno, chciałem lepiej rozejrzeć się po dachu, lecz
nagle ogarnęła mnie ciemność, poczułem zapach naftaliny. Intruz musiał czaić się
obok i założył mi na głowę worek antymolowy. Przez chwilę szamotałem się z
workiem, a kiedy wreszcie oswobodziłem głowę, na dachu nie było już nikogo. . .
Słuchaliśmy ze wstrzymanym oddechem.
Zaczęło się szepnął Gnat.
Szukają! zadzwonił zębami Kleksik.
Hipoteza nr 2 sprawdza siÄ™!
Oberon westchnÄ…Å‚.
Pan to miewa często, kolego Pelman? zapytał zdegustowany.
Co, panie dyrektorze?
Te. . . te omamy.
Omamy?! Ależ to żadne omamy! oburzył się Pelman. Ja widziałem
tego człowieka!
Cień pan widział. . .
Miałem worek na głowie!
Co mi pan z tym workiem. . .
Ależ on zostawił w pokoju nóż!
Jaki nóż?
Mam go tutaj. . . Pelman drżącą ręką wydobył z kieszeni marynarki
owinięty w chusteczkę podłużny przedmiot.
Co to za pieczołowitość?! skrzywił się Oberon.
Pomyślałem, że mogą być na nim odciski palców opryszka. . . Ostroż-
nie! krzyknął widząc, że Oberon chce wyjąć nóż z chusteczki.
Chcę obejrzeć!
To dobrze, ale niech pan go trzyma przez chusteczkÄ™.
Oberon westchnął i odłożył nóż na biurko.
To wszystko? zapytał.
Jeszcze nie Pelman oblizał spiesznie wargi on zostawił na ścianie
ślad. . . to znaczy, chciałem powiedzieć znak!
Znak?
Nie umiem dokładnie określić. . . otłukł tynk czy też podskrobał. . . w każ-
dym razie sporządził znak w kształcie krzyża! To ostrzeżenie, panie dyrektorze. . .
OstrzegajÄ… mnie!
Przed czym? zapytał Oberon.
197
Doprawdy nie wiem. . . Nie wchodziłem nikomu w drogę. . . zupełnie nie
rozumiem, co mogą znaczyć te pogróżki. . . Muszę się jeszcze zastanowić. . .
Oberon otworzył drzwi do kancelarii.
A, pani tutaj! zdziwił się na widok pani Szyjkowskiej stojącej pod
drzwiami.
Właśnie chciałam zapytać, czy mam wezwać lekarza. . . wyjaśniła za-
czerwieniona. Z panem Pelmanem chyba bardzo niedobrze. . .
Nigdy nie było dobrze, ale nie ma powodu do paniki, pani Melu. Czy pani
nie wie, kto był dzisiaj w pokoju pana Pelmana?
No. . . ci elektrycy i tapicer.
Elektrycy i tapicer?
Byli dzisiaj u mnie tutaj i powiedzieli, że zamówił ich pan Pelman, że mają
coś robić w jego pokoju i żebym im dała klucz.
Ach tak!
Powiedziałam, że klucz ma tylko pan Pelman i wozny Macoch. . . To oni
podziękowali i wyszli.
Pan słyszał? zwrócił się dyrektor do Pelmana to chyba był jeden z
tych. . . jeśli tam rzeczywiście ktoś był. . .
Ależ ja nie zamawiałem żadnych ludzi!
Tapicera też nie?
Nie mam pieniędzy na żadne naprawy czy przeróbki. . . wszystko pochłania
moja praca naukowa!
I nie dawał pan nikomu kluczy?
Oczywiście, że nie! Zresztą drzwi były zamknięte na klucz! Pamiętam, że
otwierałem je kluczem!
A może pan zapomniał?
Zapomniałem?
Tak jak zapomniał pan ogolić dzisiaj lewą połowę twarzy. . .
Pelman przejechał dłonią po brodzie i zmieszał się.
Ale ten nóż. . . bąknął to chyba dowód. . .
Ten nóż? Oberon zaśmiał się szyderczo to jest nóż z naszej sto-
łówki. . . ma nasze znaki SR . Pan musiał sam go zabrać przez roztargnienie i
zapomniał. . .
Ale ten znak ostrzeżenia. . .
To stara rudera. . . Tu tynk odpada płatami albo pęka wzdłuż pewnych linii,
niech pan spojrzy na sufit w tym gabinecie, albo na tę ścianę. . . Oberon wes-
tchnął i zamyślił się smutno. Pan lubi Kobrę? Filmy kryminalne? zapytał
nagle Pelmana.
Owszem, ale nie rozumiem. . .
Niech pan jakiś czas nie ogląda powiedział Oberon i niech pan nie
czyta kryminałów. . . Pan za dużo naczytał się tych książek. . .
198
Ależ. . .
Spokojnie. Wyjdzie pan z tego. Dam panu adres dobrego lekarza. A teraz
proszę wrócić do zajęć. Młodzież czeka.
Pan Pelman rozłożył bezradnie ręce, chciał coś powiedzieć. . . wargi poruszyły
mu się ale nic nie powiedział. Zgarbiony, z paskiem wlokącym się po podłodze
wyszedł z gabinetu.
Wymieniliśmy znaczące spojrzenia.
Może powiedzieć Oberonowi? szepnął Olo.
Ani słowa! Porozmawiamy tylko o regulaminie! zastrzegł Gnat. Pa-
nie dyrektorze. . . zaczął, ale Oberon uciszył go jednym ruchem dłoni.
Opadł ciężko, na fotel.
Panie dyrektorze zaczęła pani Szyjkowska ten pan Gudełko wciąż
czeka. . . nie wiem, co mam powiedzieć.
Niech pani powie, że jutro. . . dziś w żaden sposób nie mogę, o dziewiątej
mam konferencję w Urzędzie. Proszę przeprosić i umówić go na jutro o tej porze.
Ale może pan dyrektor podpisze przynajmniej nasz regulamin zapropo-
nował Gnat.
Nie. . . nie, nie teraz. . . przedtem muszę mieć tego Chrząszcza.
ChrzÄ…szcza?
No przecież proponujecie, żeby był komendantem. Muszę z nim porozma-
wiać, zobaczyć, czy się nadaje. . .
To my go zaraz przyślemy rzekł Gnat wychodząc z założenia, że lepiej
kuć żelazo póki gorące.
Ale szybko, bo już przecież był dzwonek. . . nie myślcie, że będę was zwal-
niał z lekcji z powodu tej Straży. . . Zresztą za dziesięć minut wychodzę.
Wybiegliśmy. W klasie zaczęła się już lekcja. Była to akurat lekcja z Pelma-
nem. Pelman jak zwykle w piątek dyktował plan zajęć na najbliższy tydzień, a
potem zabierał klasę do pracowni.
Chrząszcz do pana dyrektora! krzyknął Gnat nie licząc się z obecnością
Pelmana.
Siadaj! zmarszczył brwi Pelman zza okularów. Siadajcie wszyscy i
nie przeszkadzajcie!
Kiedy ChrzÄ…szcz. . .
Chrząszcza nie ma odezwała się Ela Melasińska. Powiedział, że go
kłuje w boku i pan Pelman wysłał go do lekarza. . . I Chrząszcz już nie wrócił.
Panie profesorze, on musi do pana dyrektora. . . trzeba go koniecznie po-
szukać. Pan dyrektor kazał. . . jęknął Gnat ja pójdę go poszukać razem z
Okistem. Wrócimy zaraz, słowo!
Pelman westchnął i machnął ręką.
Zniknęliśmy za drzwiami. Popędziliśmy od razu do gabinetu lekarskiego, ale
tam Chrząszcza nie było. W korytarzu zauważyliśmy Marka, czyli Kwękacza
199
Młodszego, który widocznie za jakieś przestępstwo szkolne odrabiał od rana kar-
ne frotery .
Nie widziałeś Chrząszcza? zapytał go Zyzio.
Teraz nie.
A kiedy go widziałeś?
No, przed lekcjami. . . Dzisiaj przyszedłem już o pół do ósmej, bo miałem
za karę podlać wszystkie kwiatki. . . a nie lubię, jak chłopaki patrzą się i śmieją. . .
a potem miałem froterować. . .
Do rzeczy, nie mamy czasu.
No więc kiedy przyszedłem, Chrząszcz już był na podwórku. Bawił się z
Rozpylaczem.
Ciekawe!
A potem przyszedł Kopytczak. . .
Kopytczak? Niemożliwe! spojrzeliśmy po sobie. Ten od defonsia-
ków? Kopytczak był prawą ręką wodza defonsiaków, Grubego Cypka, i pełnił
obowiązki szefa działu wydarzeń bieżących w gazecie wrogiego nam uczyliszcza.
Ten sam Marek otarł brudną ręką spocone czoło. Bardzo się zdzi-
wiłem. I zaczaiłem się za wieszakiem, żeby widzieć, co będzie dalej. . . No więc
jak Kopytczak przyszedł, to Chrząszcz zaraz przestał się bawić z Rozpylaczem.
Widocznie był umówiony z Kopytczakiem, wpuścił Kopytczaka do szkoły i po-
biegli razem na górę. . . Chyba na drugie piętro. . . a za nimi pobiegł Rozpylacz!
Chciałem go złapać, ale zniknął mi gdzieś na pierwszym piętrze. . . Pewnie zaszył
siÄ™ w jakiejÅ› pracowni.
Czy Chrząszcz rozmawiał o nas z tym Kopytczakiem? zapytał niespo-
kojnie Gnat.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]