pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- White James Szpital Kosmiczny 03 Trudna Operacja
- Dick Philip Kosmiczne marionetki
- Edmund Niziurski Awantury Kosmiczne
- Arthur Conan Doyle Sherlock Holmes 03 Pies Baskerville'Ä‚Å‚w
- j.1365 2672.2001.01495.x
- Clarke Arthur Charles 2061. Odyseja Kosmiczna
- C SzkośÂ‚a programowania
- Hohlbein, Wolfgang Die Saga Von Garth Und Torian 04 Die Strasse Der Ungeheuer
- Asprin & Friesner E. Godz
- Sward Anne Lato polarne
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lolanoir.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przyszedł czas, gdy Ziemia - jak każda matka - musi pożegnać swoje dzieci.
Halvorsen grozbami i obietnicami zdołał pozbyć się swojej zdesperowanej latorośli.
Wprowadził Floyda do biura. Pokój administratora mierzył jedynie piętnaście stóp kwadratowych,
jednak mieściły się w nim wszystkie oznaki statusu szefa wydziału z pensją pięćdziesięciu tysięcy
dolarów rocznie. Na jednej ze ścian wisiały podpisane fotografie ważniejszych polityków, w tym
Prezydenta Stanów Zjednoczonych i Sekretarza Generalnego ONZ. Inną pokrywały zdjęcia z
podpisami znanych astronautów.
Floyd usiadł w wygodnym, skórzanym fotelu. Halvorsen poczęstował go kieliszkiem
sherry, wyprodukowanej w laboratoriach biochemicznych na Księżycu.
- I co słychać, Ralph? - zapytał Floyd, próbując najpierw ostrożnie, pózniej z aprobatą
podany mu trunek.
- Nie jest najgorzej - odpowiedział Halvorsen.
- Chciałbym jednak powiedzieć ci o czymś, zanim przejdziemy do sali odpraw.
- Tak? Co takiego?
- No cóż myślę, że można to nazwać problemem z utrzymaniem morale - westchnął
Halvorsen.
- Ach tak?
- To nic poważnego, ale szybko się rozprzestrzenia.
- Blokada informacyjna? - zapytał apatycznie Floyd.
- Właśnie - odpowiedział administrator. Moi ludzie zaczynają się buntować. Większość z
nich ma przecież rodziny na Ziemi. Rodziny, którym prawdopodobnie wydaje się, że my wszyscy
tu poumieraliśmy na jakąś księżycową dżumę.
- Przykro mi z tego powodu - rozpoczął Floyd - ale nie mogliśmy wymyślić lepszego
wytłumaczenia. Zresztą jak do tej pory ta historia z chorobą zdaje egzamin. Przy okazji: na Stacji
Orbitalnej spotkałem Moisiejewicza i nawet on to kupił.
- Ochrona ma się z czego cieszyć.
- Nie za bardzo. Moisiejewicz słyszał o AMT-1.
Zaczynają się przecieki. Ale nie możemy przecież zająć oficjalnego stanowiska, dopóki nie
będziemy wiedzieli, co to, do diabła, jest, i czy przypadkiem nie stoją za tym nasi chińscy
przyjaciele.
- Doktor Michaels sądzi, że będzie mógł to wyjaśnić. Umiera wprost z chęci, aby ci o tym
powiedzieć.
Floyd opróżnił kieliszek.
- Ja też umieram z ciekawości. Chodzmy.
11. ANOMALIA
Odprawa miała się odbyć w dużym, prostokątnym pomieszczeniu, które z łatwością mogło
pomieścić sto osób. Salę wyposażono w najnowsze urządzenia optyczne i elektroniczne ekrany. Z
pewnością wyglądałyby jak supernowoczesny pokój posiedzeń, gdyby nie liczne plakaty, zdjęcia,
uwagi i próbki amatorskiego malarstwa, wskazujące, że sala spełniała również rolę centrum
miejscowego życia kulturalnego. Floyda uderzyła szczególnie kolekcja tablic, zebrana niewątpliwie
przez zapalonego hobbystę, na których znajdowały się następujące napisy: NIE DEPTA
TRAWNIKÓW, ZAKAZ PARKOWANIA W DNI PARZYSTE, UPRASZA SI O NIEPALENIE,
DO PLA%7Å‚Y, PRZEJZCIE DLA BYDAA, NIEUTWARDZONE POBOCZA oraz NIE KARMI
ZWIERZT. Jeśli tablice te były prawdziwe - a na takie wyglądały - przewiezienie ich z Ziemi
musiało kosztować małą fortunę. Była w nich jakaś wzruszająca przekora. W tym obcym świecie
ludzie ciągle potrafili żartować z rzeczy, które zmuszeni byli zostawić za sobą i za którymi ich
dzieci nie będą już tęskniły.
Na Floyda czekało około czterdziestu lub pięćdziesięciu osób. Gdy wszedł za
administratorem, wszyscy podnieśli się z miejsc. Skinął głową kilku znajomym i szepnął
Halvorsenowi:
- Chciałbym powiedzieć kilka słów przed od prawą.
Usiadł w pierwszym rzędzie. Administrator wspiął się na mównicę i rozejrzał po twarzach
zgromadzonych.
- Panie i panowie - rozpoczął - nie muszę wam przypominać, że zebraliśmy się tutaj z
istotnej przyczyny. Cieszę się, że jest z nami doktor Heywood Floyd. Wszyscy o nim słyszeliśmy, a
wielu z nas zna go osobiście. Doktor Floyd właśnie przyleciał z Ziemi. Prosił mnie o udzielenie mu
głosu przed odprawą. Doktor Floyd.
Heywood podszedł do mównicy pośród uprzejmych oklasków, spojrzał na publiczność i
zaczął przemawiać:
- Dziękuję państwu. Będę się streszczał. Prezydent prosił mnie o przekazanie wam wyrazów
największego podziwu za waszą ofiarną pracę, którą - jak sądzę - wkrótce doceni cały świat. Zdaję
sobie sprawę - mówił ostrożnie dalej - że niektórzy, a być może większość z was, z
niecierpliwością oczekują na zniesienie obowiązującej blokady informacyjnej. Nie moglibyście być
naukowcami, gdyby było inaczej.
Kątem oka dostrzegł twarz doktora Michaelsa, po której przebiegł lekki skurcz, ujawniający
długą bliznę na prawym policzku - prawdopodobnie pamiątkę po jakimś wypadku w kosmosie.
Geolog - o czym dobrze wiedział Floyd - ostro protestował przeciwko, jak sam to określił,
zabawie w policjantów i złodziei .
- Chciałbym jednak przypomnieć wam - kontynuował Floyd - że mamy tu do czynienia z
sytuacją nadzwyczajną. Musimy być absolutnie pewni gruntu, na jakim stoimy. Jeśli teraz
popełnimy jakieś błędy, być może nie da się już ich naprawić.
Proszę więc o jeszcze odrobinę cierpliwości. Prosi was również o to prezydent. To
wszystko co miałem do powiedzenia. A teraz chciałbym wysłuchać waszego raportu.
Wrócił na swoje miejsce. Administrator podziękował Floydowi i skinął szorstko głową
Głównemu Koordynatorowi Badań Naukowych. Doktor Michaels wszedł na mównicę. Przygasły
światła.
Na ekranie pojawiła się fotografia Księżyca. W samym centrum satelity znajdował się
jaskrawo biały pierścień krateru, z którego rozchodził się uderzający, promienisty wzór. Wyglądało
to tak, jak gdyby ktoś rozsypał worek mąki na tarczy Księżyca; mąki, która rozsypała się we
wszystkich kierunkach.
- To jest Tycho - rozpoczął Michaels, pokazując na centralnie położony krater. - Na tej
pionowo wykonanej fotografii Tycho jest znacznie lepiej widoczny niż z Ziemi. Oglądany z naszej
planety znajduje się bliżej krawędzi Księżyca. Gdy spogląda się na niego w dół z wysokości tysiąca
mil, można zauważyć, jak dominuje nad całą półkulą.
Michaels pozwolił Floydowi nasycić oczy tym niecodziennym widokiem znajomego
przecież obiektu i mówił dalej :
- Przez ostatni rok prowadziliśmy badania magnetyczne tego regionu przy pomocy
niskopułapowego satelity. Badania zakończyły się w zeszłym miesiącu, a ich rezultatem jest ta oto
mapa, od której zaczęły się wszystkie kłopoty.
Na ekranie pojawił się kolejny obraz. Przypominał mapę konturową, chociaż ukazywał pole
natężenia magnetycznego, a nie wysokość nad poziomem morza. Na większej części mapy linie
były mniej więcej równoległe w stosunku do siebie. Odległość między nimi była również z grubsza
jednakowa. Jednak w jednym z rogów linie nagle zaczęły się nakładać, formując koncentryczne
kręgi - jak rysunek słojów wokół sęka na desce.
Nawet dla niewprawnego oka musiało być oczywiste, że w tym regionie stało się coś
szczególnego z księżycowym polem magnetycznym. Wzdłuż dolnej krawędzi mapy biegł duży
napis: ANATOMIA MAGNETYCZNA TYCHO - JEDEN (AMT-1). W górnym prawym rogu
znajdowała się pieczęć: TAJNE.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]