pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 02 Niewolnicy miłości
- Delinsky Barbara Dziedzictwo 02 Marzeä ciĄg dalszy
- 007._Cartland_Barbara_ _Najpiękniejsze_miłości_07_ _Znudzony_pan_młody
- Cartland_Barbara_ _Milosc_w_hotelu_Ritz
- 0555. McCauley Barbara Odzyskana cĂłrka
- Delinsky Barbara Dziwny przypadek
- Cartland Barbara Wieczór radości
- Cartland Barbara Dumna księżniczka
- Asimov, Isaac Magical Worlds of Fantasy Faeries
- Le Callet Blandine Tort weselny
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btsbydgoszcz.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
całą drogę do szpitala. Bała cię plotek, bała się wszystkiego. Grzegorzowi nie wolno było
nawet pokazać się w szpitalu, A potem& kiedy już nie żyła, postanowiliśmy z Moniką trzymać
się naszej pierwszej wersji. Ten idiota chciał się sam oskarżać, ale wytłumaczyliśmy mu, że nie
może tego zrobić ze względu na jej męża i dziecko. A poza tym chcieliśmy go ratować przed
odpowiedzialnością karną. Bądz co bądz spowodował ciężkie uszkodzenie ciała, no i pośrednio
pchnął ją do samobójstwa. Dzięki nam uniknął skandalu, przesłuchań, a może nawet sądu. Ach!
W ogóle! O czym tu gadać! Narażaliśmy się na poważne nieprzyjemności, żeby tylko ratować
kolegę z opresji. A teraz pani sobie wymyśliła, że ja poszedłem do niego i dałem mu w łeb?
Zażądał zwrotu pieniędzy, których pan nie miał.
Bzdura! To on był moim dłużnikiem. A nie ja jego! Dlaczego miałbym go zabić?! Stary
Kostera miał powody. Musiał się dowiedzieć, jak to było naprawdę z jego Oleńką. Pani mówi
pięć lat. Skąd pani wie, czy przez te pięć lat codziennie nie marzył, żeby Janocie rozwalić łeb?
A jeżeli nie on, to jego synek. Wisiał przy Janocie, który sobie ubrdał, że ma wobec niego jakiś
moralny obowiązek. Biedna sierotka, której życie potoczyłoby się zupełnie inaczej, gdyby nie
śmierć ukochanej mamusi. Dwa razy, pani rozumie, dwa razy chciano go wylać z akademii za
pijaństwo i rozróby. Za każdym razem Janota gardłował w jego obronie na radzie wydziału.
Mówiłem Grzegorzowi, żeby zostawił tego gnoja jego własnemu losowi. Ale nie! Ten chciał
koniecznie wyprowadzić go na łudzi . Arturek sprowadzał do jego pracowni dziwki,
obrzygiwał mu mieszkanie, ciągnął od niego forsę, a potem płakał mu w mankiet, że jest taki
samotny, że jedyną istotą, która mogłaby go uratować, była jego matka. No i Janota usiłował
spłacić swój dług wobec Olgi i ciągnął tego łobuza za sobą. Artur jest zdolny do wszystkiego.
Według mnie nienawidził Grzegorza. Chciał go zniszczyć. Jeżeli wreszcie Grzegorz
zorientował się, z kim ma naprawdę do czynienia, jeżeli chciał się go pozbyć, Arturek mógł z
wściekłości rozwalić mu łeb.
Bardzo przekonywające to, co pan mówi powiedziała powoli Karolina ale Artur
opuścił pracownię przed panem. Widziano go, jak wychodził z willi Serczyńskich, widziano go
pózniej na przystanku tramwajowym. W tym samym czasie, kiedy on odjeżdżał tramwajem ze
Zwierzyńca, pan wchodził do pracowni Janoty.
Jest pani pewna, że nie wrócił?
Karolina milczała.
A skąd u Janoty znalazł się stary Kostera? Po co przyszedł? %7łeby mu podziękować za to,
że mu zabił żonę? Bo przecież Janota zabił mu żonę. Zrobił z niej kalekę.
Sam pan twierdzi, że nikt o tym nie wiedział poza panem i Moniką Skrzyską.
Ja nikomu o tym nie mówiłem. Wreszcie nie miałem ochoty odpowiadać za złożenie
fałszywych zeznań. Ale za Monikę nie mogę ręczyć.
Teraz rozumiem, dlaczego Janota powiedział: Dajcie mi spokój z waszą przyjaznią,
drogo mi każecie za nią płacić . Pan kazał sobie zapłacić za tę przyjacielską przysługę 65
tysięcy złotych. Czego zażądała Monika?
Pani przekręca to, co powiedziałem! Nie kazałem sobie za nic płacić!
Czego zażądała Monika? powtórzyła Karolina.
Niechże się pani odczepi ode mnie! Nie wiem! Nie wiem! Pewnie niczego!
Dlaczego nazwał go pan fałszerzem?
Golski patrzył na Karolinę przez dłuższą chwilę w milczeniu, Zastanawiał się nad czymś,
wreszcie powiedział powoli:
Kiedy? Nie przypominam sobie.
Podczas waszej ostatniej kłótni powiedział pan: Jesteś fałszerzem, Janota .
Niczego takiego nie mówiłem.
Dlaczego pan kłamie?
Co jest, do licha! Prowadzi pani śledztwo? Co to ma znaczyć? Po co ja w ogóle z panią
rozmawiam! Niech się pani wreszcie wynosi! Mam tego dosyć!
Trudno. Jak pan uważa. Karolina wstała. Bardzo dziękuję za rozmowę. Była bardzo
interesująca, jednak słyszałam o wielu wypadkach, w których ludzie za mniejszą sumę niż 65
tysięcy rozwalali komuś łeb.
Jak Boga kocham! Za chwilę zrobię to zupełnie za darmo!
Wierzę, że jest pan do tego zdolny. %7łegnam powiedziała z godnością Karolina i
wyszła.
Na podwórzu jednak zatrzymała się. Rzuciwszy szybkie spojrzenie w stronę starej,
zarośniętej dzikim winem willi właściciela posesji , ostrożnie wróciła pod drzwi pracowni. W
środku panowała zupełna cisza. Upewniwszy sie jeszcze raz, że nikt jej nie obserwuje,
wkroczyła dziarsko na wąski trawniczek ciągnący się wzdłuż bocznej ściany pracowni. Po
kilku krokach zatrzymała się. Zaczynało się tu olbrzymie okno wypełniające prawie całą
południową ścianę przybudówki. Babcia Karolina stała pochylona, nasłuchując przez nie
domknięte okno głosów dochodzących z pracowni. Golski rozmawiał z kimś przez telefon:
Podobno ostatnio interesujesz się ikonami? powiedział. Wiesz, że niektóre
zainteresowania bywajÄ… bardzo kosztowne &
Co pani tam robi na tym trawniku?
Karolina podskoczyła jak oparzona. W progu sąsiedniego domu stała jakaś kobieta i
przyglądała się Karolinie z wyraznym niezadowoleniem.. Karolina szybko opuściła
trawniczek, nie oszczędzając mizernych kwiatków, których chyba od wieków nikt nie
podlewał.
Niechże pani nie krzyczy powiedziała niechętnie.
Depcze pani grządki, zagląda do cudzego mieszkania, a ja mam na to patrzeć cierpliwie,,
i nie, odzywać się? huknęła nieznajoma.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]