pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- 8 JK13 ALEKSANDRA NIEWIARA, Badania etymologii a odtwarzanie językowego obrazu œwiata
- Dare Tessa Spindle Cove 03.2 Dama o północy t. 2
- Collins, Wilkie La dama de blanco
- Krawczuk Aleksander Tytus i Berenica
- Aleksander Krawczuk Pan i jego filozof
- Aleksander Krawczuk Ostatnia olimpiada
- Deveraux Jude Dama
- Chmiel Katarzyna Karina Syn Gondoru 04 Minas Tirith
- 369. Delacorte Shawna Syn magnata
- LE Modesitt Archform Beauty 02 Flash
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- quendihouse.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Spędzamy prawie wszystkie wieczory razem, a kiedy jest poza domem, wzywa mnie do
siebie zaraz po powrocie. Nie kładzie się nigdy przed drugą po północy. Nie może zasnąć
wcześniej.
- Czemu?
- Bo jest chora na płuca i prawie zawsze ma gorączkę.
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
- Więc jak to, ona nie ma kochanków? - zapytałem.
- Nie widziałam nigdy, aby ktokolwiek zostawał u niej. Nie twierdzę, że nikt nie przychodzi
po moim wyjściu. Często spotykam u niej wieczorami niejakiego hrabiego N., któremu się wydaje,
że coś wskóra przychodząc o jedenastej w nocy i ofiarowując jej klejnoty, jakich tylko zapragnie.
Ale ona go nie znosi. I zle robi, bo to chłopiec bardzo bogaty. Na próżno mówię jej czasem:
Drogie dziecko, przecież to człowiek, jakiego właśnie pani potrzeba! Nie słucha mnie, odwraca
się do mnie tyłem i odpowiada, że on jest za głupi. %7łe głupi, to się widzi, ale on stworzyłby jej
pozycję, podczas gdy stary książe może umrzeć lada dzień. Starzy ludzie to egoiści. Poza tym jego
rodzina wytyka mu bez ustanku jego sentyment do Małgorzaty. Oto dwa powody, dla których on
jej nic nie zostawi. Ja jej tłumaczę, a ona mi odpowiada, że zdąży jeszcze wyjść za hrabiego
pośmierci księcia.
%7łyć tak jak ona żyje - ciągnęła Prudencja - to żadna przyjemność. Ja nie mogłabym na
przykład, i wiem że szybko puściłabym gościa kantem. Stary jest tkliwy: nazywa ją swoją córką,
opiekuje się nią jak dzieckiem, nie odstępuje ani na jeden krok. Jestem pewna, że teraz któryś z
jego lokajów spaceruje po ulicy i śledzi każdego, kto wychodzi, a zwłaszcza kto wchodzi do jej
mieszkania.
- Ach, biedna Małgorzata! - Gaston siadł do pianina i zagrał walca. - Nic o tym wszystkim
nie wiedziałem. Co prawda, od pewnego czasu widzę, że jest mniej wesoła.
- Tssss! - Prudencja nastawiła ucha.
Gaston urwał. Jęliśmy nasłuchiwać.
Istotnie, głos jakiś wzywał Prudencję.
- No, moi panowie, proszę sobie iść - rzekła pani Duvernoy.
- Ach, to tak pani rozumie prawa gościnności? - powiedział Gaston śmiejąc się. - Pójdziemy
sobie wtedy, kiedy nam się spodoba. Dlaczegóż to mielibyśmy sobie iść?
- Idę do Małgorzaty.
- Zaczekamy tutaj.
- To niemożliwe.
- No, to pójdziemy z panią.
- To jeszcze gorzej.
- Przecież ja również znam Małgorzatę - rzekł Gaston - mogę więc złożyć jej wizytę.
- Ale nie zna jej Armand.
- PrzedstawiÄ™ go.
- To niemożliwe.
Znowu usłyszeliśmy wołanie Małgorzaty. Prudencja pobiegła do swojej gotowalni i
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
otworzyła okno. Gaston i ja poszliśmy za nią i ukryliśmy się tak, aby z zewnątrz nikt nie mógł nas
zauważyć.
- Wołam panią od dziesięciu minut - Małgorzata mówiła ze swego okna tonem prawie
rozkazujÄ…cym.
- Czego pani sobie życzy?
- Chcę, aby pani przyszła do mnie natychmiast.
- Po co?
- Hrabia N. siedzi u mnie i zanudza mnie na śmierć.
- Teraz nie mogÄ™.
- Dlaczego?
- Mam u siebie dwóch młodych ludzi.
- Niechże im pani powie że wychodzi.
- Już im to powiedziałam.
- No, to niech pani zostawi ich u siebie. Pójdą sobie, kiedy już pani nie będzie.
- I wywrócą wszystko do góry nogami!
- A czegóż ono chcą?
- Zobaczyć panią.
- Jak siÄ™ nazywajÄ…?
- Jednego pani zna, to Gaston R.
- A, tak znam go. A drugi?
- Pan Armand Duval. Nie zna go pani?
- Nie. Ale niechże ich pani przyprowadzi, lepsze to niż hrabia. Prędzej, czekam na was.
Małgorzata zamknęła okno, Prudencja uczyniła to samo.
- Wiedziałem - odezwał się Gaston - że będzie uradowana naszą wizytą.
- Uradowana to przesada - odparła Prudencja kładąc szal i kapelusz. - Zaprasza was po to,
aby pozbyć się hrabiego. Starajcie się być przyjemniejsi od niego, bo o ile znam Małgorzatę,
zwymyśla mnie.
Poszliśmy za Prudencją. Drżałem na myśl, że zaraz zobaczę Małgorzatę. Zdawało mi się, że
ta wizyta odmieni moje życie. Byłem bardziej poruszony niż owego wieczora, kiedy zostałem jej
przedstawiony w loży Ope'ra-Comique.
Kiedyśmy stanęli przed drzwiami jej apartamentu, serce biło mi tak mocno, że mąciło mi
się w głowie. Doszły nas akordy fortepianu. Na dzwonek Prudencji fortepian zamilkł. Drzwi
otworzyła nam kobieta, która wyglądała raczej na damę do towarzystwa niż na pokojówkę.
Przeszliśmy do salonu, z salonu do buduaru, który wówczas wyglądał tak jak pózniej, gdy pan go
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
widział.
Tutaj, oparty o kominek, stał młody człowiek. Małgorzata siedząc przy fortepianie,
pozwalała biec swoim palcom biec po klawiaturze, zaczynała grać jakiś utwór, którego potem nie
kończyła.
Scena tchnęła nudą - mężczyzna był zakłopotany, gdyż uświadamiał sobie, iż jest tu
niepotrzebny, a kobieta zniecierpliwiona jego wizytą tej żałosnej postaci.
Na widok Prudencji Małgorzata wstała i rzuciwszy jej spojrzenie pełne wdzięczności,
podeszła do nas mówiąc:
- Witam panów.
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
IX
- Dobry wieczór, drogi Gastonie - rzekła Małgorzata do mego towarzysza - cieszę się, że
pana widzę. Czemu nie zajrzał pan do mojej loży w Varie'tes?
- Obawiałem się, że popełnię nietakt.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]