pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- PS19 Pan Samochodzik I Złoto Inków t.2 Szumski Jerzy
- Pilch_Jerzy_Inne_rozkosze
- Antologia Złota podkowa 45 Hollanek Adam Zbrodnia wielkiego człowieka
- Jerzy Kijewski Ateista
- 08. Erica Spindler Ukarać zbrodnię
- 435. Milburne Melanie Narzeczona neurochirurga
- Animorphs 42 The Journey
- fitabc
- 056. Williams Cathy Pokochac cien
- McMann Lisa Sen
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- policzgwiazdy.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ma większy dochód.
Tym razem Hanka nie wytrzymała i parsknęła śmiechem.
- Pan Deubel jest w zarządzie klubu tenisowego. A na lodzie nie jezdzi się w krótkich
spodenkach.
- Jak jest w zarządzie - rozumowała pani Popiela - to tym bardziej muszą mu płacić.
Za darmo by przecież nie robił. Taki głupi chyba nie jest. Trochę stuknięty na temat tych, tego
sportu, ale porządny człowiek. A dlaczego pani Hania tak się tym zajmuje? Jaką nagrodę
obiecali?
- %7ładnej! Ale bardzo lubiłam panią Rosińską. Taka była miła staruszka.
- Oj, prawda, prawda, święta kobieta. A ten porucznik, co tak wilkiem na ludzi patrzy,
to pannie Hani chyba się spodobał? Bo chce mu pomóc?
Hanka aż się zaczerwieniła.
- Ale gdzie tam - broniła się - taki zarozumiały! Chciałabym tylko, żeby tego bandytę
złapali. Zabił jedną, może zabić jeszcze więcej.
- W Katowicach jest taki wampir. Podobno napisał do samego Gomułki, że na tysiąc
lat on tysiąc kobiet zabije. Tak sobie ślubował. Podobno mą już dwie setki na sumieniu.
- Bajki, wszystko bajki, pani Popiela.
- Ja tam nie wiem. Tak ludzie mówią.
- Aha - przypomniała sobie dziewczyna - pani mąż nie widział, czy w naszej
kamienicy nie kręcił się przed zabójstwem ktoś podejrzany? Przecież pan Popiela często
bywa w naszym domu.
- Jak coś trzeba naprawić, to i bywa. Ale nie tak często. Obsługuje aż dwa rejony
administracji. Domów dużo. A on jeden na wszystkie ulice, od Armii Czerwonej do Jedności
Narodowej i Jagiellońskiej. Nie ma dnia, żeby jakaś rura nie pękła albo ktoś kranu nie ukręcił.
Nawet w nocy spokoju mu nie dają. Ale co mają robić, kiedy woda leci? Musi wstawać i iść.
*
Hanka wiedziała, że sąsiad Legatów z drugiej strony klatki schodowej kończy pracę o
trzeciej i wraca do domu zawsze tą samą drogą. Niby przypadkowo wyszła mu na spotkanie.
Kiedy szli razem w stronÄ™ domu, pan Deubel zagadnÄ…Å‚:
- Słyszałem, że pani bardzo interesuje się sprawą tego zabójstwa.
- Lubiłam panią Rosińską i chciałabym, żeby ujęto zbrodniarza. Udało mi się odnieść
nawet mały sukcesik.
- O! Jaki?!
- Zwróciłam milicji uwagę, że popełniła błąd przyjmując założenie, iż morderca
wszedł do mieszkania państwa Legatów po przyjściu tam pani Aucji. Tymczasem było
odwrotnie.
Dzfewwna opowiedziała, w jaki sposób dokonała swojego odkrycia. Pan Deubel nie
usiłował nawet ukryć swojego podziwu.
- Fantastyczne! Pani ma, jak widzę, wybitne zdolności w tym kierunku. Nie trzeba
było iść na medycynę, lecz od razu wstąpić w szeregi milicji.
- Wtedy na pewno nic bym nie zwojowała. Zlęczałabym przy biurku nad papierkami
albo w najlepszym razie prowadziła sprawy nieletnich.
- Tam są też bardzo ciekawe problemy.
- Dziękuję, wolę medycynę. Wszystkie dochodzenia w ciekawszych sprawach
prowadzą mężczyzni. Nie słyszałam nigdy o oficerze śledczym-kobiecie.
- Pomimo równouprawnienia - zgodził się pan Deubel - pracująca zawodowo kobieta
jest w gorszej sytuacji i to w każdej instytucji. Ilu mamy mężczyzn naczelnych dyrektorów, a
ile kobiet? Obawiam się, że pani tego nie zmieni.
- Właśnie dlatego wolę medycynę.
- Ten zawód prawie zupełnie opanowały kobiety. Niedługo lekarz-mężczyzna będzie
rzadkością. Wracając jednak do pani teorii, przestępca mógł dostać się do mieszkania pod
warunkiem że miał do niego klucze.
- Właśnie to jest najbardziej zagadkowe w tej całej historii - zgodziła się Hanka,
zadowolona, że rozmowa przebiega ściśle według planu, jaki uprzednio ułożyła. - Tam są aż
trzy zamki. Nie sposób otwierać wytrychami. Za długo by trwała taka operacja. Podobno
Zbyszek, bodaj przed miesiącem, zgubił gdzieś klucze.
- Zaraz, zaraz - przypomniał sobie pan Deubel - przecież to ja odniosłem państwu
Legatom te klucze. Zbyszek zgubił je na Lodogryfie . Znalazł je jeden z pracowników
lodowiska i mnie oddał.
- Może Zbyszek nie zgubił kluczy, tylko ktoś mu je ukradł, żeby zrobić odciski?
- Takie sposoby zdobywania kluczy zdarzają się chyba tylko w powieściach
kryminalnych.
- Faktem jest, że bandyta wszedł do mieszkania Legatów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]