pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Harris Charlaine Harper 3 Lodowaty grĂłb
- Turtledove, Harry Crosstime Traffic 02 Curious Notions
- Charlaine Harris Grobowa tajemnica
- 03.Harry Potter und der Gefangene von Askaban
- Harris, Thomas Hannibal
- Harte Kelly Masz nową wiadomość (Jeden fałszywy krok)(1)
- Balogh Mary Niebezpieczny krok
- Karen Kendall Krok po kroku
- 008.Lee_Rachel_Miejsce_na_ziemi
- Harrison Harry Stalowy Szczur 8. Stalowy Szczur Prezydentem
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nea111.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
obejmowały łydkę i napędzane przez powolny, ale mocny silnik zaciskały się. Raz
uruchomionej nie można było wyłączyć.
Wyłączyć nie, ale zniszczyć... Ledwie ta myśl się pojawiła, Dom przycisnął zębate
ostrze do rękojeści szczypawy i dał pełen ciąg. Omal nie zemdlał z bólu wywołanego
poziomym naciskiem. Wokół zaciśniętych ostrzy pojawiła się chmurka gazu, toteż czym
prędzej uaktywnił udowy pierścień uszczelniający, odcinając nogę od reszty kombinezonu. A
potem rozcinak przedarł się przez osłonę i dotarł do silnika. Coś tam zaiskrzyło i zaciskające
się na nodze ostrza znieruchomiały.
Gdy Dom się wyprostował, było już po starciu - wszyscy kontratakujący zostali
zabici. Helmutz musiał załatwić kilku przeciwników, gdyż wibrotopór, który dzierżył,
uruchamiając to jedno ostrze, to drugie, pokryty był krwią.
Dom włączył radio - na wszystkich kanałach panowała cisza. Aączność wewnętrzną
musiano przerwać, a zewnętrzną tłumiły metalowe ściany kadłuba.
- Meldować! - polecił. - Jakie straty?
- Jesteś ranny. - Wing pochylił się nad jego nogą. - Mam ci to zdjąć?
- Zostaw, czubki ostrzy prawie się zetknęły: obetniesz mi połowę nogi. Jest
zamarznięte we krwi i mogę chodzić, tylko pomóż mi wstać...
Noga zaczynała drętwieć, odcięta od dopływu krwi i wystawiona na próżnię, co w
tych warunkach było najlepszą możliwą rzeczą. Policzył pozostałych, do których w tym
czasie dołączyła reszta kompanii i tylna straż. Stracił dwóch ludzi, ale mógł bez trudu
wykonać zadanie: bomb miał aż nadto.
- Ruszamy! - polecił.
Przy następnym otworze w pokładzie czekał sierżant Toth. Spojrzał na nogę Doma, ale
nie odezwał się słowem.
- Jak bitwa? - zainteresował się Dom.
- Niezle. Straciliśmy trochę ludzi, ale oni więcej. Inżynier mówi, że jesteśmy nad
głównym pokładem hangarowym, więc teraz walimy prosto w dół. Na każdym pokładzie
zostawiamy oddział osłonowy, żeby utrzymał przejście. Ruszaj.
- A ty?
- Ja sprowadzę tylną straż i tych, co przeżyli na poszczególnych pokładach. Dopilnuj,
żebyś miał dla nas gotowe wyjście, jak dołączymy.
- Tego możesz być pewien.
Dom podskoczył nad wysadzony otwór i odbił się mocno od sufitu zdrową nogą.
Zniknął bez kłopotów w dziurze, a reszta jego plutonu i osłony poszła w ślad za nim.
Bez niespodzianek przeniknęli w ten sposób trzy pokłady. Otwory usytuowano lekko
skosem, ale poruszali się płynnie. Gdzieś z przodu dostrzegli eksplozję, gdy wysadzono otwór
w kolejnym pokładzie. Musiało to ostro podniecić Helmutza, gdyż z wysoko uniesionym
toporem wyprzedził Doma o cały pokład. Dotarł do kolejnego otworu, gdy seria z karabinu
maszynowego przecięła go prawie na pół. Zwinięte ciało odpłynęło w przestrzeń, wciąż
ściskając drzewce topora.
Dom uruchomił silniczek rozcinaka i odsunął się w bok, by nie być na linii ognia.
- Pluton bombowy, rozproszyć się! - polecił i przełączył się na częstotliwość
kompanii: - Osłona do przodu, pokład pod nami został odbity!
Machnął przy tym energicznie, by dać znać, kto mówi i obok zaczęli przepływać
żołnierze, uaktywniając broń.
- Są pokład pode mną - dodał. - Ogień szedł z prawej strony.
Nikt z mijających go nie odezwał się słowem.
Po chwili pokładem gdzieś z boku wstrząsnęła kolejna eksplozja, a po parunastu
sekundach do Doma podpłynął żołnierz w rogatym hełmie i zameldował:
- Droga wolna, poprowadzÄ™ was.
Dalsze dwa pokłady pokonali bez oporu. Na kolejnym natknęli się na resztę kompanii
stłoczoną prawie ramię przy ramieniu. A cały czas dołączali nowi.
- Dowódca plutonu bombowego! - Dom uniósł rękę. - Niech ktoś mi powie, jaka jest
sytuacja.
Przez tłum przepchnął się żołnierz z mapnikiem przyczepionym do pasa.
- Jesteśmy na pokładzie hangarowym: jest olbrzymi. Wdarliśmy się, ale zostaliśmy
wyparci i to dosłownie. Jak zrozumieli, o co chodzi, chwycili się desperackich metod:
wysyłają przez teleporter oddziały inwazyjne z lekką bronią i w byle jakich skafandrach.
Prawie żaden nie jest pancerny, więc zabić ich nie jest trudno, tyle że trupy i żywi spychają
człowieka samą masą. Tak nas wypchnęli. Nawet gdybyśmy zdołali ich wszystkich tam
wybić, to ciała i tak zablokują drogę do transmitera...
- Jesteś inżynierem?
- Tak.
- Wiesz, gdzie dokładnie ustawiony jest ten teleporter?
- Na przeciwległej ścianie pokładu.
- Sterowanie?
- Z lewej strony.
- Możesz nas przeprowadzić, żebyśmy mogli wysadzić ścianę w pobliżu modułu
sterujÄ…cego?
Inżynier sprawdził coś w elektronicznym mapniku.
- Mogę. Przez maszynownię. Jak wysadzicie ścianę między nią a hangarem, będziecie
o jakieś dziesięć metrów od modułu kontrolnego transmitera.
- W takim razie idziemy! - zdecydował Dom i przeszedł na częstotliwość kompanii,
machając energicznie ręką nad głową. - Tu dowódca plutonu bombowego: wszyscy żołnierze,
którzy mnie widzą, idą za mną. Obejdziemy ich i uderzymy z flanki!
Natychmiast ruszyli za inżynierem. Poprowadził ich długim korytarzem
poprzedzielanym grodziami zaopatrzonymi w pozamykane drzwi. Nie ruszali ich, wysadzajÄ…c
przejście obok to z jednej, to z drugiej strony. Kilkakrotnie napotkali opór, ale szybko go
przełamali. W pewnym momencie szpica zatrzymała się, toteż Dom przesunął się tam,
stwierdzając przy okazji, że ponieśli spore straty. Kapral zetknął się z nim hełmem i wskazał
masywne drzwi zamykajÄ…ce drogÄ™.
- Za nimi jest maszynownia - wyjaśnił. - Zciany są grubsze, więc się ukryjcie, bo
użyjemy ośmiokrotnego ładunku.
Rozproszyli się i faktycznie wstrząs przy odpaleniu był znacznie silniejszy niż
poprzednio. Wybuchowi towarzyszył ognisty słup powietrza natychmiast zamarzającego w
próżni - w maszynowni najwyrazniej ciągle było powietrze.
Jej załoga nie otrzymała żadnego ostrzeżenia; większość nie miała hełmów ani
uszczelnionych skafandrów i zginęła natychmiast. Kilku przezorniejszych wybito, gdy
próbowali stawiać opór narzędziami i inną naprędce zorganizowaną bronią. Dom
zarejestrował to kątem oka, prowadząc swoich ludzi w ślad za inżynierem.
Ten nagle się zatrzymał i oznajmił rozzłoszczony:
- Tych drzwi nie ma na moich planach! - Zabrzmiało to tak, jakby była to wina
szpiega, który je ukradł. - Musieli je dodać po zakończeniu budowy.
- Gdzie one mogą prowadzić? - spytał Dom.
- Kierunek wskazuje na hangar.
- W takim razie spróbujemy tam się dostać bez wysadzania ścian - zdecydował po
krótkim namyśle Dom. - Potrzebuję ochotnika. Pójdziemy we dwóch, zdejmiemy rogi i
włożymy ich ekwipunek. Powinno nam się udać, ale potrzebny mi jest żołnierz.
- Ja pójdę! - zaofiarował się inżynier.
- Pan ma inne zadanie. Potrzebuję dobrego żołnierza.
- To ja! - ktoÅ› przepchnÄ…Å‚ siÄ™ przez pluton bombowy. - Primenov, najlepszy w plutonie.
Proszę spytać kogo wola.
- Dobra. Tylko pospieszmy siÄ™!
Przebrania były proste - odcięto im z hełmów rogi identyfikacyjne i obwieszono
wyposażeniem zdjętym z zabitych. Pobieżne oględziny nie powinny wzbudzić podejrzeń, ale
na wszelki wypadek zapaćkano smarem naszywki z nazwiskami na skafandrach.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]