pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- 06. Roberts Nora Druga miłość 01 Druga miłość Nataszy
- Irlandzkie marzenia (Irlandzki buntownik) Roberts Nora
- Barrie Roberts Sherlock Holmes and the King's Governess (pdf)
- Nora roberts Dziedzitwo DonavanĂłw 01 Zniewolenie
- 139. Roberts Alison Dzień matki
- Haasler Robert A. 6. Życie seksualne księży
- Roberts Nora Przerwana gra
- Nora Roberts Mroźny grudzień
- Roberts Nora Karuzela szczęścia
- Roberts Nora Anioł Śmierci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nea111.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Akiro ruszył w kierunku chaty z chy\ością, która zdecydowanie przeczyła jego
wcześniejszym narzekaniom.
Czasu jest mało, jak sam powiedziałeś! zawołał przez ramię. Trzeba ruszyć w
góry przed pierwszym brzaskiem. Muszę się wyspać!
Conan z uśmiechem podą\ył za nim. Czasami, pomyślał, najlepszą pułapką okazuje się ta
zastawiona nieumyślnie.
Kiedy Cymmerianin podszedł do ogniska, Jehnna siedziała patrząc w płomienie
rozmarzonymi oczami. Bombatta nadal przesuwał osełką po ostrzu zerkając z irytacją na
Malaka, który rozło\ył się pod kocem i chrapał jak najęty. Z jego otwartych ust co chwilę
dobywał się odgłos przypominający trzask dartego \aglowego płótna. Jak się wkrótce
okazało, wojownik o poznaczonej bliznami twarzy nie był jedynym, któremu przeszkadzały te
dzwięki. Z wnętrza chaty dobiegały gniewne pomruki, wśród których dało się rozró\nić
słowa:
& muszę się wyspać, & stare kości, & jak wół o wzdętym brzuchu.
Nagle w drzwiach pojawiła się pomarszczona twarz Akiro. Jego wzrok padł na Malaka, a
usta poruszyły się bezgłośnie. Chrapanie ucichło jak ucięte brzytwą. Mały złodziej
wyprostował się gwałtownie i przestraszony rozejrzał wokół siebie. Czarnoksię\nika nie było
ju\ widać. Malak z wahaniem, macając gardło, znów uło\ył się do snu. Jego oddech pogłębił
się szybko, ale nic nie zagłuszało teraz trzasku płonącego ognia. Chwilę pózniej chrapanie
zaczęło dobiegać z chaty. Jehnna zachichotała.
Pojedzie z nami?
Tak. Conan usiadł przy niej. Wyruszymy przed wschodem słońca.
Tym razem w kierunku wskazanym przeze mnie?
Tak.
Patrzyła na niego. Jej oczy sprawiały, \e czuł się niezwyczajnie skrępowany. Nie, \eby nie
miał doświadczenia z kobietami. Radził sobie z zuchwałymi słu\ącymi i młodymi \onami
starych kupców, z bezczelnymi ladacznicami i szlachciankami o gorących ustach. Ta
dziewczyna była nie tylko dziewicą. Była niewinna, jak to określił Akiro, i Conan pomyślał,
\e to odpowiednie słowo. Jednak\e jedna rzecz nie pasowała do tego opisu.
Rano powiedział kiedy Bombatta i ja mieliśmy zamiar wziąć się za łby, zmieniłaś
się, przynajmniej na chwilę. Zachowałaś się jak Taramis.
Przez chwilę byłam Taramis. Conan otworzył szeroko oczy ze zdumienia, a ona
zachichotała. Och, nie naprawdę. Nie chciałam, \ebyście z sobą walczyli, więc
wyobraziłam sobie, \e jestem własną ciotką, a wy kłócącymi się słu\ącymi.
Nie jestem sługą! rzekł ostro Conan.
Jehnna wyglądała na zaskoczoną.
Dlaczego zachowujesz się jak obra\ony? Przecie\ słu\ysz mojej ciotce i mnie.
Bombatta się nie obra\a, a przecie\ jest sługą Taramis.
Szmer osełki na ostrzu ucichł nagle.
On mo\e sobie giąć kolana, jeśli ma na to ochotę powiedział Conan. Ja
wynajmuję swój miecz na jeden czy dziesięć dni, ale nie jestem sługą \adnego mę\czyzny,
kobiety ani boga.
Mimo wszystko cieszę się, \e mi towarzyszysz. Nie pamiętam, bym kiedykolwiek
zamieniła więcej ni\ dwa słowa z kimś innym ni\ ciotka, Bombatta czy moje pokojówki. Ty
jesteÅ› inny i taki ciekawy. Tutaj wszystko jest inne i interesujÄ…ce. Niebo, gwiazdy i tak wiele
mil otwartej przestrzeni.
Conan spojrzał w jej brązowe oczy i poczuł się setki lat starszy od niej. Pomyślał, \e jest
najładniejszą ze wszystkich znanych mu dziewcząt i zupełnie nie zdaje sobie sprawy, jakie
uczucia mo\e wzbudzić w mę\czyznie.
To niebezpieczna kraina mruknął. A góry są jeszcze gorsze, nawet bez tego
stygijskiego czarnoksiÄ™\nika. Nie ma w nich miejsca dla ciebie.
Takie jest moje przeznaczenie rzekła z prostotą.
Dlaczego? Bo tak jest napisane w Zwojach ze Skelos?
Bo noszÄ™ znak. Popatrz.
Na jego wytrzeszczonych ze zdumienia oczach Jehnna zsunęła szatę z ramion. Jej
Strona 27
Jordan Robert - Conan niszczyciel
sterczące oliwkowe piersi obna\yły się prawie a\ po sutki. Słodkie pagórki, stworzone po to,
by znalezć gniazdo w męskich dłoniach, pomyślał Cymmerianin, czując nagłą suchość w
gardle.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]