pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Hohlbein, Wolfgang Die Saga Von Garth Und Torian 04 Die Strasse Der Ungeheuer
- Dean R. Koontz W okowach lodu
- Margit Sandemo Cykl Saga o Ludziach Lodu (19) Zęby smoka
- Saga o Ludziach Lodu 43 Odrobina czułości
- Saga o Ludziach Lodu 46 Woda zła
- Wright Glover SśÂ‚uga niebios
- Dav
- Rampa Lobsang The Saffron Robe
- 056. Williams Cathy Pokochac cien
- tredowata t.2 mniszkowna
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- quendihouse.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jego wygląd. Z uznaniem pokiwali głowami, mówiąc typowo nordycki , a potem zaczęli
obmierzać go wzdłuż i wszerz. Szczególnie starannie zajmowali się wymiarami głowy
Jonathana.
Gut, gut, powtarzali raz po raz, a w pewnej chwili usłyszał nawet: Perfekt.
Następnie zażądali, by zdjął kalesony.
Jonathan, który do tej chwili panował nad sobą, uznał, że miarka się przebrała.
Zdecydowanie odmówił wykonania polecenia.
Twarze lekarzy zmieniły się w jednej chwili nie do poznania, biło z nich lodowate zimno, a
jeden wyciągnął pistolet. Upokorzony Jonathan musiał rozebrać się do naga.
Obejrzeli go starannie, kiwając głowami z aprobatą. Potem kazali mu się ubrać i wyjść z
gabinetu.
OdetchnÄ…Å‚ z wyraznÄ… ulgÄ….
W hallu znów pojawiła się olbrzymka. Zaprowadziła go na piętro, wpuściła do pokoju i
zamknęła za nim drzwi.
Bez wątpienia była to sypialnia, kiedyś z pewnością elegancko umeblowana, świadczyły o
tym jedwabne tapety na ścianach i sztukateria na suficie. Teraz pokój urządzony był z wielką
prostotą, dwa łóżka po obu stronach okna, poza tym absolutne minimum sprzętów.
Ponieważ pora była już bardzo pózna, a Jonathan śmiertelnie zmęczony długą podróżą,
zdecydował się na to, czego, jak sądził, oczekiwano od niego. Postanowił położyć się spać z
nadzieją, że poranek przyniesie mu wyjaśnienie.
Zanim jednak wskoczył do łóżka, stanął przed pewnym problemem: nie mógł zgasić lampy w
suficie. Umieszczona była zbyt wysoko, by jej dosięgnąć, a w ścianie nie było żadnego
kontaktu. Najwidoczniej dla wszystkich świateł istniał centralny wyłącznik. Nieprzyjemnie
109
było kłaść się w pełnym świetle, ale kiedyś przecież je zgaszą, pomyślał. Mimo wszystko
spróbuje zasnąć.
Udało mu się to zadziwiająco szybko.
W pewnym momencie odniósł wrażenie, że drzwi się otworzyły, że ktoś stoi nad nim i
bacznie mu się przygląda. Był jednak zbyt znużony, by zareagować, nie wiedział nawet,
gdzie się znajduje, wydawało mu się, że jest w domu i że matka przyszła staranniej go
okryć. Za chwilę zapadł w głęboki sen.
Obudziło go żałosne łkanie gdzieś w pobliżu.
Dość długa chwila upłynęła, zanim zdołał otworzyć oczy. Zwiatło paliło się nadal,
wstrząśnięty przypomniał sobie, gdzie jest. Jęcząc obrócił się na łóżku, noce spędzone w
wagonie towarowym dały się odczuć w mięśniach i stawach.
W drugim łóżku ktoś leżał.
Jeszcze jeden biedaczysko zamknięty w tej dziwacznej twierdzy; sądząc po głosie, bardzo
młody chłopiec.
Może on zna jakieś wytłumaczenie? Chyba stoją po tej samej stronie?
Chrząknął, chcąc dać chłopakowi znać, że się obudził.
Natychmiast dwoje wielkich zapłakanych oczu wyjrzało spod kołdry. Potargane, jasne długie
włosy!
Dziewczyna? Cóż to, do licha...?
Jonathan usiadł na łóżku. Sprawdził, czy ubranie leży przyzwoicie złożone na krześle, w
panice zastanawiał się, jak zareagować na tę omyłkę. Nie mógł nikogo wezwać, przy łóżku
bowiem nie było żadnego dzwonka, nie mógł wstać, to nie wypadało, choć przydzielono mu
piżamę. A ta biedna dziewczyna...
Zanim wyrwany ze snu zdążył przypomnieć sobie kilka uspokajających słów, pisnęła:
- Ich hab' solch Angst!
- Proszę się nie bać, proszę - wyjąkał po niemiecku. - Nic pani nie zrobię. Zaszła jakaś
fatalna pomyłka! Jak mogli dopuścić do takiego zaniedbania!
- Pomyłka? - powtórzyła zdumiona.
- No tak, umieścili nas w jednym pokoju. Jeśli pani będzie tak dobra, by się odwrócić, zaraz
wstanÄ™ i sprowadzÄ™ tu kogoÅ›.
110
Nadal wpatrywała się w niego, nic nie rozumiejąc, ale posłusznie odwróciła głowę. Jonathan
wyskoczył z łóżka i szarpnął drzwi.
Były zamknięte.
- Klucz? Czy pani go ma? - zapytał.
- Nein - odparła. Usiadła na łóżku, podciągnąwszy kołdrę pod samą brodę, i zaraz znów
uderzyła w płacz. - Co mam teraz zrobić? To moja ostatnia szansa, a tak się boję, a pan też
nie chce i...
- Chwileczkę, proszę nie płakać - mówił Jonathan. - Niczego nie rozumiem. Przyjechałem
dziś wieczorem i nie mam pojęcia, gdzie jestem ani co to za dom, i nagle budzę się
zamknięty w jednym pokoju z dziewczyną!
- Pan... pan nic nie wie? No to dlaczego pan tu jest?
- No właśnie!
- Pan nie jest Niemcem?
Jonathan prędko wskoczył do łóżka i usiadł niemal tak samo przyzwoicie jak ona. Przez
moment miał ochotę identycznie podciągnąć kołdrę, ale uznał to za niemęskie.
- Nie, jestem Norwegiem, i do tej pory nikt mi niczego nie wyjaśnił. Co to za miejsce?
- Ależ to przecież Lebensborn!
- Co to takiego? Nazwa dworu?
- Och, nie, całej organizacji.
- Jakiej organizacji?
- NaprawdÄ™ nic pan nie wie? Wszyscy chyba wiedzÄ…, czym jest Lebensborn. Hitler...
Jonathan uciszył ją. Lampa na suficie! Dlaczego światło pali się przez całą noc? Czy i tu jest
wizjer taki, jak w gabinecie lekarskim?
Rozejrzał się dokoła. Jeśli chcieli mieć widok na oba łóżka, to wizjer musiał być
umieszczony tuż nad oknem...
Tak!
- Do diabła - szepnął Jonathan. - Jesteśmy obserwowani!
111
Oczy dziewczyny zrobiły się jeszcze bardziej okrągłe. Była bardzo przeciętna, jej największą
ozdobę stanowiły długie jasne włosy i niebieskie oczy.
Opowiedział jej o umieszczonym w ścianie wizjerze, prosząc, by nie patrzyła w tamtą stronę,
ale ona, rzecz jasna, uczyniła to automatycznie. Nie było gwozdzia albo haczyka, na którym
mógłby coś powiesić i zasłonić dziurę w ścianie, nie miał też czym jej zalepić. Niestety,
skazani byli na spojrzenia obcych ludzi.
- Wydaje mi się, że najlepsze co możemy zrobić, to położyć się spać - szepnął. - Mówię
szeptem, bo boję się, że mogą tu też być mikrofony. Bardzo chciałbym się dowiedzieć, gdzie
jestem, ale nie będę ryzykować, bo być może ktoś podsłucha naszą rozmowę. Mnie może
pani zaufać, jestem człowiekiem honoru - oznajmił jąkając się, bo po niemiecku radził sobie
nie najlepiej. - Może więc pani spać spokojnie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]